Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powracam jeszcze do Lizbony. Spośród głównych wydarzeń Światowego Dnia Młodzieży chciałbym przywołać dwa: piątkową Drogę Krzyżową oraz sobotnie Czuwanie. Z Drogi Krzyżowej mam w pamięci trzy stacje:
VI. „Weronika ociera Twarz Jezusa”. To jest dokładnie to, do czego jesteśmy powołani: ocierać Oblicze Jezusa na twarzy każdego napotkanego człowieka, który tego potrzebuje. Cóż, kiedy niesłychanie trudno jest odnaleźć w sobie to wezwanie w świecie, w którym jesteśmy na co dzień nawoływani, by zadbać najpierw (wyłącznie?) o swój wizerunek! I to we wszystkich wymiarach: od fizycznego piękna, po autoprezentację w każdym ze światów, w który wchodzimy. Skupieni na swoim wizerunku, „nie mamy czasu” dostrzegać w innych rysów Jezusa (łatwiej nam widzieć w nich konkurencję).
X. „Jezus z szat obnażony”. To bardzo trudna stacja. Trudno jest pokazać się innym bez schowania się za szatę urzędu, godności, stanu, mody, grupy, sztuczności itd. Próbujemy dowodzić, że jesteśmy tacy, jak na niezliczonych „selfie”: uśmiechnięci, w towarzystwie „super” ważnych osób, które chciały się z nami sfotografować. Teoretycznie podkreślający swoją indywidualność, tak bardzo boimy okazać się inni – „różni” od otoczenia.
XIII. „Jezus zdjęty z krzyża i złożony w ramiona Matki”. Jedynym adekwatnym słowem do tej stacji jest cisza. Ile jest w naszym życiu takich sytuacji? Tymczasem, jakże trudno jest nam się tego nauczyć w kulturze newsów i miliona informacji. W samym środku tej kultury jakże przejmująco zabrzmiały słowa modlitwy autora rozważania: „Panie, nie muszę wiedzieć wszystkiego. Nie chcę wiedzieć wszystkiego. Wystarczy mi wiedzieć to, co czyni mnie lepszym”.
Te trzy stacje – a tak naprawdę wszystkie czternaście – pokazywały Drogę Krzyżową jako wydarzenie dziejące się dziś: Jezus idzie dzisiaj Krzyżową Drogą; idzie nią w młodych. My zaś wszyscy, którzy współtworzymy ich świat, jesteśmy za to odpowiedzialni. Dobrze, że młodzi w Lizbonie mieli odwagę to wypowiedzieć i pokazać (Droga Krzyżowa była również dynamiczną, wielką inscenizacją). Ilu z nas ich posłucha?
Z sobotniego wieczoru natomiast na długo zapamiętam pierwsze dziesięć minut adoracji Najświętszego Sakramentu. Adoracja nastąpiła zaraz po przemówieniu Franciszka, ale nawet nie była przez niego jakoś szczególnie wprowadzona: po prostu wniesiony został Najświętszy Sakrament. I wtedy... półtora miliona ludzi – przed chwilą jeszcze żywiołowo podejmujących dialog z papieżem – zamilkło. Ale tak, że było słychać – nie ciszę, lecz milczenie – głęboką, wewnętrzną postawę. Młodzi klęczeli, stali, siedzieli – tak jak każdy potrafił – ale wszyscy wpatrzeni byli w Jezusa Chrystusa. Nikt nie „prowadził” adoracji; nikt nie śpiewał; nikt niczego nie recytował. Było tylko milczenie przyjaciół, którzy słowami nie chcą zagadać poczucia bliskości. ©