Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Budżet na rok 2024 mamy wreszcie uchwalony. Ustawę podpisał nawet prezydent. Teraz o legalności jej przyjęcia wypowie się Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej obsadzony przez polityków PiS-u, czyli organ, którego legalność kwestionuje dla odmiany aktualna koalicja rządząca. Jakie by nie były dalsze losy polskiej ustawy budżetowej i zapisanych w niej 866 mld zł, jedno wydaje się pewne. Właśnie zaczynamy, jako państwo, kosztowną i ryzykowną zabawę.
Kraje, jak politycy, mają różną wiarygodność. Ta zaś bierze się z przewidywalności, którą zapewniają sprawne instytucje.
Najnowsze badania ekonomistów pokazują, że dla inwestorów kluczowa w wyborze miejsca do zaparkowania dużego kapitału jest właśnie wiarygodność instytucji – a nie godzina pracy robotnika w cenie gumy balonowej. To samo dotyczy obligacji państwowych. Im bardziej nieprzewidywalne jest państwo, któremu inwestorzy pożyczają pieniądze, tym więcej każą sobie płacić za takie ryzyko. Oprocentowanie polskich obligacji trzyletnich wynosi dziś ok. 4,9 proc. Dziesięcioletnich – 5,24 proc. W tym samym czasie Pakistan zadłuża się na dekadę, płacąc inwestorom 15 proc. Rosja za swój dług musi płacić 12,35 proc. Turcja – aż 26,47 proc. Wpływ na ten koszt mają też stopy procentowe, ale kluczowa pozostaje wiarygodność samego dłużnika.
W tym roku państwo polskie będzie musiało pożyczyć co najmniej 420,6 mld zł. Co najmniej, bo taka kwota widniała w dokumentach opracowanych jeszcze przez rząd PiS, który deficyt budżetowy szacował na poziomie o 19 mld zł niższym od wersji przyjętej przez nowy parlament. Od październikowych wyborów oprocentowanie polskich papierów dłużnych zmalało, w zależności od ich rodzaju, o 0,5-0,7 punktu procentowego. O ponad 30 groszy potaniał także dolar amerykański. To wszystko przełożyło się już na zmniejszenie tzw. kosztu obsługi długu o ok. 12 mld zł.
W budżecie, który zakłada w tym roku wydanie 866 mld zł, nie jest to oczywiście znacząca kwota, ale jeśli prezydent i rząd pójdą na wojnę totalną, zamiast oszczędności zobaczymy wkrótce wzrost kosztów. Politycy mogą nazwać to jak chcą, ale będą to po prostu koszty utraconej wiarygodności.