Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dwukrotnie, i to w stosunkowo nieodległym czasie, Liturgia Mszalna ogłosiła nam ostatnio pozornie proste i wydawałoby się wyłącznie informacyjne zdanie z Dziejów Apostolskich dotyczące nawróconego Szawła: „Dzięki temu [tzn. wstawiennictwu Barnaby] przebywał z nimi [tzn. z apostołami] w Jerozolimie” (Dz 9, 28). Sięgnąłem jednak wczoraj do łacińskiej wersji tego wersetu (Wulgaty), a potem – już konsekwentnie, pod wpływem tego, co w niej wyczytałem – do tekstu greckiego, i doznałem zdumienia, a nawet zachwytu.
Św. Hieronim tłumaczy bowiem nasz werset następująco: „I był z nimi wchodząc i wychodząc ku Jerozolimie” [„et erat cum illis intrans et exiens in Ierusalem”]. Jest tu wierny greckiemu oryginałowi, gdzie pojawiają się słowa Eisporeuomens i Ekporeuomenos, to znaczy „Wchodzący” i „Wychodzący”: Szaweł (przyszły św. Paweł) był z nimi – z apostołami – jako „wchodzący” i „wychodzący” ku Jeruzalem.
Był „wchodząc” – po co? Aby słuchać; aby przyjąć Słowo, Łaskę; doświadczyć wspólnoty Kościoła; odkryć (odkrywać ponownie i nieustannie) to, co istotne.
Był „wychodząc ku Jeruzalem” – po co? Aby się dzielić z innymi tym, co otrzymał wewnątrz.
Ten rytmiczny proces „wchodzenia” i „wychodzenia” jest prawdziwym rytmem życia chrześcijanina, który np. każdej niedzieli „wchodzi” na Eucharystię po to, by przeżyć (przeżyć ponownie) najważniejsze w swoim życiu spotkanie, ale również po to, by usłyszeć na koniec: „Idźcie!”. To „idźcie!” nie znaczy przecież „idźcie już sobie…” ani tym bardziej „idźcie na obiad…”. Znaczy raczej: „Idźcie do tych, których tu nie ma! Którzy nie słyszeli dzisiejszego Słowa; którzy nie spożyli dzisiaj Ciała i Krwi Boga; którzy nie doznali »radości Ewangelii«”.
Logikę wpisaną w ten proces: „był wchodząc i wychodząc”, Paweł w swoich listach oddaje zwrotem: „przyjąłem… – przekazuję”. Odwołuje się do tych pojęć zwłaszcza wtedy, gdy ogłasza prawdy o największym znaczeniu, jak męka i zmartwychwstanie Chrystusa czy ustanowienie Eucharystii.
Papież Franciszek oddaje tę dyscyplinę wiary zwrotem „uczeń–misjonarz”. Kto to jest chrześcijanin? Odpowiedź brzmi: uczeń–misjonarz, pisane (gdyby się tylko dało…) bez rozdzielającej te dwa słowa pauzy. Chrześcijanin, który jest wychodzącym ku światu uczniem i misjonarzem ciągle wchodzącym do wspólnoty Kościoła po pouczenie. Misjonarz, który porzucił uczniostwo, nie ma już nic do powiedzenia! Uczeń, który nie czuje wewnętrznego przynaglenia, by dzielić się odkrytą prawdą – jeszcze jej nie poznał, a na pewno nie pokochał.
Uczeń i misjonarz są – to znów papież Franciszek – jak dwa profile jednej twarzy! Kto zadowala się jedynie byciem jednym albo drugim, ma wyłącznie – ośmielę się to powiedzieć z całą świadomością – pół „gęby”.
Szaweł był w Kościele „wchodząc” i „wychodząc”. Nie można w nim być inaczej.