Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W marcu zeszłego roku biskupi zdecydowali „jednogłośnie” o powołaniu zespołu, który przebada archiwa państwowe i kościelne pod kątem traktowania w przeszłości przestępstw seksualnych duchownych wobec małoletnich. Początkowo optymistycznie zakładano, że w maju zostanie zaakceptowana jego formuła, a w czerwcu skład. Okazało się, że praca koncepcyjna się przedłuża. W czerwcu biskupi zadecydowali, że zespół będzie badać sprawy od 1945 r. i na wzór komisji francuskiej nie ograniczy się tylko do archiwów, lecz spróbuje dotrzeć do ofiar, w jego skład zatem wejdą oprócz historyków i kanonistów także psychologowie i socjologowie. Za radą Kościoła francuskiego na jesieni postanowiono, że badania obejmą także zakony męskie i żeńskie – grono decyzyjne zatem znacznie się poszerzyło: do podejmującej decyzje Konferencji Episkopatu doszły konsulty zgromadzeń zakonnych.
Przed tegorocznym majowym zebraniem Rady Stałej Episkopatu na Jasnej Górze KAI informowała, że wśród dyskutowanych tematów ma być także „stan przygotowań” do powołania zespołu kościelnego. Jednak komunikat z obrad oraz oficjalne informacje po spotkaniu rady milczą na ten temat, a osoby decyzyjne nie bardzo chcą się w tej sprawie wypowiadać.
Wygląda na to, że im ambitniejsza stawała się koncepcja takiego gremium, tym bardziej pozostaje ono w sferze planów. Tymczasem nie trzeba przypominać, jak ważna jest dla przyszłości Kościoła w Polsce ta sprawa i dlatego warto o niej na bieżąco informować. Spodziewanie się, że biskupi powołają niezależny zespół do badania pedofilii w Kościele, coraz bardziej zaczyna przypominać czekanie na Godota.