Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W ostatnich latach nastąpił wysyp takich tytułów: oczami małoletnich bohaterów przyglądają się światu przepuszczonemu przez szczególny rodzaj filtra. Belgijskie „Blisko”, brytyjskie „Aftersun”, hiszpańskie „20 000 gatunków pszczół” czy irlandzka „Cicha dziewczyna” (wszystkie były omawiane na łamach „TP”) można by nazwać filmami o dorastaniu, ale to raczej przymglone bądź wyostrzone zwierciadła, w których przegląda się dzisiejsza dorosłość. Czasami nostalgicznie, czasem rozrachunkowo, chodzi w nich jednak głównie o to, by opowiedzieć zastany świat na nowo. Oraz pokazać nam, jak wiele prześlepia się „na starość”.
Trochę inaczej, bo mniej na serio, jest w debiucie Charlotte Regan „Georgie ma się dobrze”, czyli zwycięzcy ubiegłorocznego festiwalu Sundance, ze zdjęciami Molly Manning Walker (o jej autorskim filmie „How to Have Sex” pisałam niedawno w tej rubryce). Brytyjska reżyserka opowiada historię, która w suchym streszczeniu brzmiałaby niczym kino społecznego realizmu w wydaniu Kena Loacha. Oto bowiem tytułowa dwunastolatka po śmierci matki ukrywa się w domu przed opieką społeczną, zarabiając na życie kradzieżą rowerów, aż tu pewnego dnia zjawia się nieobecny dotychczas tatuś marnotrawny (gra go Harris Dickinson, pamiętny model z filmu „W trójkącie”).
- GEORGIE MA SIĘ DOBRZE – reż. Charlotte Reagan. Wielka Brytania 2023. MOJEeKINO, E-Kino Pod Baranami, VOD.MDAG
Lecz choć rzecz dzieje się na ubogim londyńskim blokowisku, zdaje się ono przestrzenią dziwnie swojską i pastelową, bajkową niemalże. Podobnie rzecz ma się z samym filmem, któremu bohaterka nadaje łobuzerski ton i tiktokową stylistykę, przemieniając historię o dysfunkcyjnej rodzinie, głębokim osieroceniu i ludziach z różnych powodów zepchniętych na margines – w awanturniczą fantazję. Tego jeszcze w brytyjskim kinie nie grali.
Podobnie jak w przypadku „Taty” Anny Maliszewskiej, nagrodzonego m.in. na festiwalu Off Camera. Polska reżyserka swoim pierwszym filmem wyprzedziła poniekąd wojnę w Ukrainie, skupiła się jednak na stworzeniu nieucukrowanego kina drogi, w którym dzieci mają głos, a dorośli próbują za nimi nadążyć najlepiej jak potrafią. Doskonały Eryk Lubos wciela się w postać tirowca po przejściach, samotnie wychowującego kilkuletnią córkę. Kiedy umiera jej ukraińska niania, zostawiając bez opieki również własną wnuczkę, bohater rusza na wschód – nie tylko z kolejnym towarem, ale i z dwiema dziewczynkami na pokładzie i babcinymi zwłokami w chłodni.
- TATA – reż. Anna Maliszewska. Polska/Ukraina 2022. HBO Max
Tutaj już z samego opisu wynika, że może być z tego niezła draka. Mimo to udaje się ładnie wyważyć ogólny nastrój: między szorstkością mijanego po drodze świata a spojrzeniem naiwnym i przekornym, rozmiękczającym wszelkie kontury. Nic dziwnego, że z „Taty” pamięta się przede wszystkim ciepłe światło, które – dosłownie i w przenośni – otula tę historię, raczej dramatyczną w swoim kształcie.
Łączy też oba filmy (poza tym, że obie reżyserki zaczynały od kręcenia bardzo dobrych wideoklipów), iż świetnie zostały obsadzone w nich dzieciaki, co dla tego rodzaju kina stanowi połowę sukcesu. Lola Campbell jako chłopacka Georgie oraz Polina Gromova i Klaudia Kurak u Maliszewskiej to role warte odnotowania. W przeciwieństwie do „Blisko” czy „Aftersun” te postacie i te filmy nie złamią wam serca, mają przecież w sobie zupełnie inną energię kinetyczną czy emocjonalną. Pozwalają natomiast spojrzeć lekko zmrużonymi oczami na to, co na ogół razi i oślepia: na śmierć, współczesne „dzieci śmieci”, na niedojrzałe ojcostwo czy nie zawsze legalną imigrację, a także na wspólny polsko-ukraiński los. Nie wyostrzają dobrze znanych widoków, ale pozwalają zobaczyć je pod trochę innym kątem. A już na pewno bez stereotypów, ze szczyptą sowizdrzalstwa, dziecięcej magii i tym samym w dużo lżejszym, łatwiej przyswajalnym tonie.