Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
PiS-owscy członkowie komisji korzystali z wszystkich możliwych proceduralnych kruczków, by przesłuchanie opóźnić lub uniemożliwić. Odnieśli na tym polu nawet pewne sukcesy, bo wykorzystali przepis, że warunkiem zeznawania przed komisją o sprawach tajnych jest zwolnienie członka rządu z tajemnicy przez premiera. Nawet jeśli to jest naciągana interpretacja, komisja mogła przecież poprosić Donalda Tuska o takie zwolnienie. Nie zrobiła tego i prezes PiS to wykorzystał, uchylając się od wypowiedzenia całości roty przysięgi. W efekcie jego zeznanie nie ma mocy prawnej i właściwie może być traktowane jako rozmowa towarzyska z komisją.
Jarosław Kaczyński pytany o kluczowe kwestie – kiedy dowiedział się o programie Pegasus, w jakich okolicznościach, czy stało się to zanim został wicepremierem ds. bezpieczeństwa (październik 2020, podczas gdy Pegasus był zakupiony w 2017), czy o Pegasusie rozmawiano na posiedzeniu rządowych gremiów – zasłaniał się niepamięcią. Tego się spodziewaliśmy i nie zmieniłoby tego żadne zwolnienie od Donalda Tuska.
Podczas posiedzenia komisji zabrakło konkretów, pod dostatkiem było za to utarczek słownych. Skończyły się one wykluczeniem dwóch posłów PiS: Mariusza Goska i Jacka Ozdoby za zakłocanie obrad.
Świadkowie nie milczą. Komisje sejmowe mają sens
Prezes pamiętał jedynie o tym, że program ten był potrzebny, bo, jak go przekonywano, szpiedzy i inni przestępcy posługują się dziś urządzeniami antypodsłuchowymi, więc konieczne było posiadanie przez państwo programu, który te ich zabezpieczenia obejdzie. Zapewniał też, że według jego wiedzy nie byli podsłuchiwani żadni urzędnicy państwowi i politycy opozycji, a program służył jedynie do tropienia szpiegów lub gangsterów. Podważenie tych zeznań niezbitymi dowodami to główne zadanie komisji. Jedna z domniemanych ofiar – obecny europoseł Krzysztof Brejza – terrorystą, szpiegiem ani gangsterem przecież nie był, a jednak, jak wszystko na to wskazuje, Pegasusa wobec niego używano.
Prezes wierzy w moskiewski układ
Jarosław Kaczyński jest znany z tego, że często w ramach jakiejś dygresji czy uwagi rzuconej na marginesie ujawnia ważną informację i przedstawia swój sposób myślenia.
Wszechwładza słabego państwa
Tym razem zasugerował, że Polskę cały czas oplata sieć wpływów służb specjalnych z okresu PRL, które przez swoją genezę mają silne powiązania z Moskwą, a które zagnieździły się m. in. w wymiarze sprawiedliwości. PiS (według prezesa) dokonywał wszystkich swoich rewolucji kadrowych, ze zmianami w sądownictwie na czele, właśnie po to, by pozbawić te służby wpływów.
To bardzo ważna deklaracja i chyba pierwsze takie wyjaśnienie przyczyn rozmontowania wymiaru sprawiedliwości w ostatnich ośmiu latach. Należy więc prezesowi podziękować za szczerość. Przynajmniej wiemy dziś, jakimi motywami kierował się, rządząc niepodzielnie Polską przez osiem lat. Z jednej strony budzi to wesołość, z drugiej: grozę i zażenowanie.