Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ostatnią katechezę na Światowych Dniach Młodzieży w Lizbonie przeżywaliśmy w formie liturgii pokutnej. Biblijną kanwę dla niej stanowiły słowa zaczerpnięte z maryjnego „Magnificat”: „A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie” (Łk 1, 50).
„Magnificat” nie jest hymnem, który by powstał z teoretycznej czy poetyckiej refleksji na temat, kim jest Bóg. Jest on wybuchem uwielbienia w odpowiedzi na wydarzenie i doświadczenie. Maryja wychwala Boga, który zdumiewająco i potężnie objawił się właśnie w jej życiu i w życiu jej krewnej – Elżbiety. Objawił się jako... Miłosierdzie (to słowo pada jeszcze raz pod koniec hymnu: „ujął się za swoim sługą, Izraelem, pomny na swe miłosierdzie”).
Miłosierdzie Boga w życiu Maryi i Elżbiety objawia się tak, że Bóg wypełnia ich łona nowym życiem. Właśnie tego chce dla nas Bóg za każdym razem, kiedy wychodzi ku nam w swoim miłosierdziu (a już szczególnie w doświadczeniu nawrócenia i sakramentu pokuty): chce, byśmy się odrodzili na nowo – jeszcze raz zaczęli od początku. Pan nie chce dla nas jakiejś kosmetycznej zmiany – delikatnego retuszu jednej czy drugiej grzesznej postawy – Bóg daje kompletnie nową szansę: nowe życie. To właśnie kryje się w najważniejszym hebrajskim/biblijnymsłowie określającym „miłosierdzie”: rachamim. Źródłowo pochodzi ono od hebrajskiego rechem, to znaczy „łono”. Bóg gotów jest nieustannie poczynać nas na nowo w swoim łonie i ciągle na nowo rodzić. Nigdy się tym nie męczy i nigdy przy tym nie traci nadziei.
Niesłychanie przy tym ważne jest uświadomić sobie, że w obu przypadkach – Maryi i Elżbiety – naszą pierwszą reakcją na wydarzenie miłosierdzia (czyli poczęcia nowego życia) jest: niemożliwe. Maryja poczyna Jezusa pozostając dziewicą („Nie znam męża”) – to niemożliwe! Elżbieta natomiast poczyna Jana „w swej starości”, będąc przez całe swoje długie życie „niepłodną” – i to jest niemożliwe! Takie jest właśnie nierzadko nasze podejście do Bożej propozycji miłosierdzia – do oferty rozpoczęcia życia na nowo: to niemożliwe!
Czasami niemożliwe tak, jak w przypadku Maryi, która w chwili zwiastowania mogła mieć dwanaście (lub nieco więcej) lat – mówimy: za wcześnie. Jeszcze nie teraz. Może jutro, za rok, za dziesięć lat – teraz nie jestem jeszcze gotowy…
Może być także przeciwnie – jak w odniesieniu do Elżbiety: to niemożliwe – już jest za późno. Zabrnąłem za daleko. Z miejsca, gdzie się znalazłem, już nie ma powrotu. Może dla innych jest jeszcze szansa urodzić się na nowo, ale dla mnie już z całą pewnością nie.
Bóg mówi: możliwe! I mówi: dzisiaj!
Nie wiem, ilu młodych wyspowiadało się tego dnia w Lizbonie: pół miliona? Milion? Wiem, że także dla tych, którzy tego nie uczynili, Bóg niezmiennie i niezmordowanie otwiera swe łono. Chce, by nie byli jedynie stworzeni, ale również (na nowo) zrodzeni – na wzór Jego Jedynego Syna. ©