Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiem, to papież, który nie zawsze ma „dobrą prasę” (choćby z racji trzech ogłoszonych przez siebie krucjat); nie zmienia to przecież faktu, że potrafił niezwykle pięknie komentować Pismo Święte i Liturgię. Czynił to nie tylko w kazaniach, ale także w listach (urzędowych i prywatnych), za każdym razem szukając alegorycznego – a więc duchowego – wykładu prezentowanych treści.
Po papieżu Innocentym zostały trzy kazania przeznaczone na Boże Narodzenie. Trzecie z nich wychodzi od tradycji liturgicznej, która wytworzyła trzy różne formularze mszy św. na tę uroczystość (prawo kościelne zezwala też każdemu kapłanowi tego dnia sprawować Eucharystię trzykrotnie; a nawet zatrzymać wszystkie trzy stypendia mszalne...).
Skąd wzięły się owe trzy msze? Różnie odpowiadano w dziejach na to pytanie. Innocenty III ma swoje oryginalne wyjaśnienie. Trzy msze – stwierdza – odpowiadają trzem „substancjom” w Chrystusie: boskości, cielesności i duchowości. Tym trzem substancjom odpowiada potrójne narodzenie Pana: co do boskości – z Ojca; co do cielesności – z Matki; co do duchowości – w umyśle, sercu, sumieniu (łaciński zwrot: in mente zawiera wszystkie te wymiary) każdego z nas. Pierwsze z narodzin jest odwieczne; drugie – z Maryi – jednorazowe w historii; trzecie zdarza się saepe – często. Jak często? To już pytanie do nas.
Na tę sekwencję potrójnych narodzin papież nakłada inną triadę, zawartą w logionie Jezusa: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6). W swej boskości Chrystus jest dla nas Drogą, w swym wcieleniu jest Prawdą, zrodzony duchowo jest Życiem!
Czujemy, jak ta intuicja z początku XIII wieku jest „gęsta” – jak intensywnie można ją odczytywać. Przykładowo, podejście do Prawdy przez pryzmat wcielenia – prawdziwe jest to, co zna dyscyplinę wcielenia! Czyż nie? Czy nie jest tak, że nierzadko uciekamy w marzenia, piękne teoretyczne konstrukcje i oczekiwania? Albo mnożymy obietnice – których nigdy nawet nie zamierzamy spełniać – obietnice dla zyskania czasu, dla „świętego spokoju” – obietnice nieprawdziwe?! Albo plany noworoczne – od początku równie piękne jak nierealne. Można całą swą energię poświęcić ich tworzeniu – także po to, by nigdy nie spróbować ich wcielić.
Jeszcze mocniejsza jest intuicja zawarta w powiązaniu życia, którym jest Chrystus, z Jego narodzinami w naszym wnętrzu – in mente. Czyż nie jest tak, że jeśli Pan nie rodzi się w naszym duchu, pozostaje jedynie przeszłością? Historycznym wydarzeniem? Dawnym i minionym przykładem? Nauczycielem zestawianym z Sokratesem czy Platonem?
Czy w wierze nie chodzi o spotkanie? Aktualne. Obecne. Świeże. Czym będzie chrześcijaństwo bez doświadczenia jedności z Jezusem żyjącym – doświadczenia, które uruchamia i uzdalnia?
Pozostanie jedynie prawem. ©