Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Gdy rodził się 21 grudnia 1967 r. (tego samego dnia świętowano urodziny jego "wielkiego" rodaka - Stalina), w ZSRR zaczynała się era Breżniewa, Kreml triumfował na wszystkich frontach "zimnej wojny", a Gruzja cieszyła się sławą najprzyjemniejszej republiki sowieckiej. Świat ścielił się u stóp małego Miszy: inteligencka rodzina, wuj - sowiecki dyplomata przy ONZ, studia prawa międzynarodowego w Kijowie (stąd sentymenty i znajomości ukraińskie) ukończone w 1992 r. z wyróżnieniem.
Rozpad Sowietów i niepodległość Gruzji była mu wiatrem w żagle, a pobyt w Kijowie oszczędził nadmiaru goryczy, związanego z wyniszczającymi Gruzję wojnami domowymi: w Osetii Południowej, w Abchazji, a także między zwolennikami Zwiada Gamsachurdii i Eduarda Szewardnadze.
Kolejne lata to spełnienie marzeń każdego młodego Gruzina: studia prawnicze i doktorat w Waszyngtonie; studia w Strasburgu (specjalizacja w kwestii praw człowieka); praca w prestiżowej kancelarii prawnej w Nowym Jorku, a później w instytucie praw człowieka w Oslo. No i płynny angielski, francuski, rosyjski, ukraiński, co nieco hiszpańskiego i osetyjskiego. I holenderska żona.
Do Gruzji wrócił w 1995 r., ściągnięty przez grupę młodych reformatorów w otoczeniu Szewardnadzego, z którym współpracował najpierw jako parlamentarzysta, a później (przez kilka miesięcy) jako minister sprawiedliwości (w 2001 r.). Z rządu odszedł, ostro krytykując jego "niemoralność". Wkrótce został wybrany merem Tbilisi.
Energiczny, światowy i ideowy stanął na czele protestów społecznych w 2003 r., po matactwach wyborczych prezydenta Szewardnadzego, coraz bardziej tracącego kontakt z rzeczywistością. Porwał zmęczone społeczeństwo do walki z beznadzieją. Pozwolił uwierzyć w integrację z Zachodem, wzniósł sztandar mocarstwowej, średniowiecznej Gruzji i poprowadził naród do bezkrwawej "Rewolucji Róż". Zwycięstwo potwierdził, uzyskując 95 proc. w wyborach prezydenckich w styczniu 2004 r.
Jeśli Gruzja liczyła na szybkie i radykalne reformy, to nie doceniła Saakaszwilego: były one huraganowe, we wszystkich możliwych sferach: policja drogowa została z dnia na dzień rozwiązana i zastąpiona nową (skuteczną i nieskorumpowaną). Zgorzkniali ministrowie, dyrektorzy i rektorzy zostali z dnia na dzień zastąpieni dwudziesto- trzydziestolatkami, którzy otarli się o Zachód. Nagle zaczęto ściągać podatki, nagle pojawił się 12-procentowy wzrost PKB (mimo blokady gospodarczej ze strony Rosji), nagle Gruzja została oceniona przez Bank Światowy jako czołowy reformator w skali świata. Stale buntująca się armia maruderów zmieniona została w groźnego przeciwnika dla elitarnych jednostek rosyjskich.
Strategicznym celem Saakaszwilego stało się wyrwanie spod zależności od Rosji i reintegracja separatystycznych prowincji: najpierw padł rosyjski protegowany w autonomicznej Adżarii, wkrótce zadrżeli Osetyjczycy i Abchazowie. Przed kamerami łapano rosyjskich dyplomatów oskarżonych o szpiegostwo i nie przejmowano się sankcjami Rosji.
Z czasem coraz bardziej widoczne stawały się jednak ciemne strony zalet "Miszy": ideowość szła w parze z dogmatyzmem i arogancją; rewolucyjna żywiołowość ze skłonnością do utraty panowania nad sobą; odwaga w podejmowaniu nieszablonowych decyzji z hazardem. Cechy, które oczarowały Gruzinów, zaczęły ich męczyć: zmęczeni tempem reform i stylem władzy, jesienią 2007 r. wyszli na ulice, a Saakaszwili potraktował ich jak dzieci, którym należy się klaps - rozpędzone zgodnie z prawem manifestacje wywołały w Gruzji kryzys i o mało nie zrzuciły go z urzędu. Kryzys został zażegnany pokerowo: Misza i jego partia wygrali wybory w styczniu oraz maju br. i w kraju się uspokoiło, a gwiazda Miszy znów zaczęła świecić.
Chmury znów zawisły mu nad głową, gdy Rosja przejęła inicjatywę w jego ulubionej grze: "rozmrażaniu" konfliktów w Abchazji i Osetii Południowej i włączaniu Zachodu w sprawy Kaukazu. Rosja narzuciła swoje tempo rozmrażania, a Zachód potraktowała jako niebezpiecznie poważnie zainteresowanego Gruzją. Na fali kolejnych prowokacji Saakaszwili pozwolił sobie na najbardziej tragiczną ze swych pokerowych zagrywek: zajmując na chwilę Osetię Południową i licząc na ochronę Zachodu. Udało się to, co uchodziło za niemożliwe: przez parę dni Gruzini prowadzili równorzędną walkę z Rosjanami. Ale po trzech dniach rosyjskie wojska zaczęły zajmować kolejne miasta w Gruzji właściwej.
Saakaszwili blefował wobec gracza, który szykował się na ten blef od dawna.
***
Niezależnie, jak dalej potoczy się życie Saakaszwilego - i jak potoczą się losy Gruzji - wpisał się do gruzińskiej mitologii postaci klasycznych i tragicznych. Zajmie tam miejsce obok Gamsachurdii, który zaczynając jak Mojżesz, wyprowadził Gruzję z ZSRR, ale doprowadził do katastrofy na początku lat 90. Obok przywódców demokratycznej Gruzji z lat 1918-21: Noego Żordanii i Giorgi Mazniszwilego i innych, obiecujących przegranych. Stanie obok tych, którzy wygrali i zaprzepaścili; hołubionych i zdradzonych przez świat i Zachód, pokonanych przez Rosję. Będzie przeklinany i gloryfikowany. Ale nie będzie zapomniany.