Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
On wyjeżdżał, ona zostawała w domu. On pisał korespondencje z objętych konfliktem zakątków świata, ona umierała ze strachu o jego życie. On wracał do domu, ona cały czas była myślami na wojnie. On zmienił pracę na bezpieczniejszą, ona trafiła na oddział zamknięty zakładu psychiatrycznego.
„Miłość z kamienia” Grażyny Jagielskiej tytułem nawiązuje do książki męża – „Wieże z kamienia”. Wieże z kamienia to budowle obronne, trudno dostępne dla najeźdźców, symbol czeczeńskiego oporu wobec narzucanej władzy. Kogoś, kto nie ma domu, rodowej wieży z kamienia, uznawano na Kaukazie za najnędzniejsze ze stworzeń. Rosjanie przez lata starali się zniszczyć podstawy tożsamości Czeczenów. Burzyli i rozbierali wieże z kamienia.
Historia z książki Jagielskiej także dotyczy rozbieranej wieży, tutaj alegorii bezpiecznego zadomowienia w świecie. I też jest rozbierana, tyle że nie przez zewnętrznego wroga. Tym wrogiem jest narastający lęk i destruktywne emocje – równia pochyła prowadzącą do obłędu. One tkwią w samej narratorce – predyspozycje psychiczne, okoliczności życiowe, szczególnie stres związany z niebezpiecznym zawodem męża, tylko go potęgują. Jagielska poprzez losy kobiety, która z nią samą ma mnóstwo wspólnego i jednocześnie nie wolno zapominać, że to literacka figura, pokazuje, jak niespostrzeżenie potrafi się życie wymknąć spod kontroli, często wbrew trosce i ostrożności.
Paradoks tkwi w tym, że nie Wojciech, świadek szeregu wojen, lecz Grażyna leczy się z zespołu stresu bojowego – zaburzenia towarzyszącego na ogół żołnierzom i innym uczestnikom kataklizmów militarnych. Wojciech obserwował zdarzenia, a potem je opowiadał i układał w reportaże. Grażyna ich słuchała, czytała i przede wszystkim przeżywała. A teraz o tym wszystkim znakomicie napisała.