Synod proboszczów: pierwsze takie spotkanie w historii Kościoła. O przebiegu prac opowiada polski delegat

Ks. Mirosław Tykfer, proboszcz: Nigdy wcześniej papieże nie zapraszali proboszczów reprezentujących wszystkie Kościoły lokalne świata. Zawsze przedstawicielami byli biskupi, którzy przyjeżdżali na sobory lub synody. Teraz Franciszek chciał posłuchać nie o ideach, ale o ludziach, relacjach, problemach.

06.05.2024

Czyta się kilka minut

Spotkanie synodalne proboszczów z papieżem Franciszkiem, aula synodalna, Watykan, 2 maja 2024 r. // Backgrid / PA / East News
Spotkanie synodalne proboszczów z papieżem Franciszkiem, aula synodalna, Watykan, 2 maja 2024 r. // Backgrid / PA / East News

Edward Augustyn: Synod czy zwykłe spotkanie proboszczów? Co to było?

Ks. Mirosław Tykfer: „Synod” ładnie brzmi. Myślę, że potocznie można tak mówić. Choć formalnie było to spotkanie synodalne proboszczów. Tyle że wcale nie takie zwykłe, bo pierwsze w historii Kościoła. Nigdy wcześniej papieże nie zapraszali proboszczów reprezentujących wszystkie Kościoły lokalne świata. Zawsze przedstawicielami tych Kościołów byli biskupi, którzy przyjeżdżali na sobory lub synody. Teraz Franciszek chciał posłuchać „żołnierzy z frontu”, którzy mówią językiem praktycznym – nie o ideach, ale o ludziach, relacjach, problemach. Można powiedzieć, że jeśli na obradach synodu w październiku zbudowano szkielet, to na spotkaniu proboszczów zaczął on nabierać ciała.

Jak wyglądało spotkanie?

Trwało cztery dni. Uczestniczyło w nim 193 proboszczów z 99 krajów. Miało być więcej, ale niektóre konferencje episkopatów wysłały mniej delegatów, niż mogły.

Polski episkopat też początkowo delegował dwóch księży, choć mógł trzech.

Takich sytuacji było więcej. Kard. Mario Grech, sekretarz generalny synodu, dzwonił wtedy do biskupów, z którymi współpracuje, i prosił o dosłanie księży. Dlatego kard. Ryś wysłał dodatkowo dwóch księży. Ostatecznie więc Polskę reprezentowało czterech proboszczów.

Z tego, co wiem, Polaków na spotkaniu było nawet więcej?

Trzech Polaków reprezentowało też inne kraje: Turcję, Rosję i Azję Centralną. Było jeszcze dwóch, pracujących w kurii rzymskiej, ale oni nie byli uczestnikami, tylko organizatorami.

Spotkanie synodalne proboszczów w Sacrofano, 29 kwietnia 2024 r. // Fot. Mirosław Tykfer / materiały prasowe

Jak przebiegały prace? Czy podobnie jak na synodzie biskupów?

Zostaliśmy podzieleni na 18 grup: 3 z językiem hiszpańskim, 3 z francuskim, 7 z angielskim i 5 z włoskim. Obowiązywała zasada, by delegaci z jednego kraju wchodzili do różnych grup. Relacje z prac w grupach przedstawiane były na zebraniach plenarnych, tam też słuchaliśmy wystąpień ekspertów. Tak wyglądały pierwsze trzy dni, które spędziliśmy w Sacrofano, pod Rzymem. Były bardzo intensywne. Pracowaliśmy od 8 rano do 20, z przerwą na mszę, obiad i godzinną sjestę. Jednego dnia prace przedłużyły się nawet do 23. Dzięki temu naprawdę mogliśmy się poznać i do siebie zbliżyć. Czwartego dnia przenieśliśmy się do Watykanu, gdzie było spotkanie z papieżem.

Czego dotyczyły wasze rozmowy?

Proboszczowie mówili o swoim doświadczeniu synodalności, o więziach lub strukturach, jakie się tworzyły podczas drogi synodalnej w ich parafii. Ale może lepiej podam przykłady kilku wystąpień z mojej grupy roboczej, które najbardziej utkwiły mi w pamięci.

Proboszcz z Austrii mówił, że na terenie jego parafii, która liczy ponad 50 tys. wiernych, jest kilkanaście kościołów, którymi zarządzają lokalne, małe wspólnoty ludzi świeckich. I tylko dlatego, choć brakuje dla nich księdza, nie są opustoszałe. On, jako proboszcz, nie musi o wszystkim decydować.

Kilkunastu mszy w niedzielę nie jest w stanie odprawić.

Są też księża, którzy pomagają, choć nie mieszkają w parafii. Ale bywa i tak, że w niektórych kościołach nie ma mszy w każdą niedzielę. W każdym razie proboszcz nie jest od zarządzania, ale służenia ludziom. Stworzyły się zupełnie nowe relacje, nowa kultura w parafii. I choć pracy jest dużo, to twierdzi, że za nic w świecie nie chciałby powrotu do tego, co było wcześniej.

Albo inny przykład, z Mozambiku. Jeden z proboszczów opowiadał, że w jego diecezji księża, którzy nie są misjonarzami, ale pochodzą stamtąd, żyją razem z ludźmi i przez nich są utrzymywani. Nie w taki sposób, że dostają od wiernych pieniądze i prowadzą niezależne życie, tylko żyją razem z nimi, we wspólnocie parafialnej – razem mieszkają, gotują, jedzą. Zresztą biskupi w tej diecezji też mieszkają razem, wspólnie prowadząc swój dom – piorą, gotują. Odkąd księża miejscowi zaczęli przejmować parafie, Kościół stał się mniej kolonialny i żyje jak rodzina.

Ale chyba nie o to chodzi w synodalności. Jak ją realizować w naszej kulturze? Na przykład w polskich warunkach?

Bardzo niebezpieczne jest myśleć, że teraz mają powstawać w parafiach jakieś grupy synodalne, które będą odpowiadać za synodalność. Nie o to chodzi. Synodalność ma być metodą pracy wszystkich grup, całej parafii. W jej duchu powinny na przykład pracować rady duszpasterskie. Ustalić, na czym ma polegać ich doradzanie proboszczowi. Jak powinny być wybierane, by reprezentowały wszystkich parafian. Że nie powinno być tak, że rada mówi jedno, a proboszcz robi drugie. Jasne jest, że to proboszcz podejmuje decyzje. Ale być może nie powinien jej podejmować, jeśli nie ma konsensusu w radzie duszpasterskiej? To wszystko nie jest łatwe, bo wymaga pewnej kultury synodalności. Nie każda parafia i nie każdy proboszcz jest przyzwyczajony do tego, że trzeba rozmawiać. Ale zamiast siedzieć w domu, czyli na plebanii, i zastanawiać się, dlaczego młodzi odchodzą z Kościoła, warto zapytać ludzi, porozmawiać z nimi, stworzyć im przestrzeń, by mogli opowiedzieć o swoich odczuciach i podjąć jakieś działania.

Nowe więzi, jakie się w ten sposób tworzą, prowadzą do nowych struktur. Na przykład w mojej parafii na zupełnie nowych zasadach została stworzona katecheza dla dorosłych. Przyjęła formę dialogu – wspólnie szukamy tematów, którymi chcielibyśmy się zająć, potem się spotykamy, ktoś mówi kilka słów wprowadzenia, i nie zawsze musi to być proboszcz, a następnie rozmawiamy. Tak się tworzą nowe struktury i nowa mentalność. Nowy styl synodalny w pracy grup, które działają od dawna, ale teraz mogą działać trochę inaczej, na nowych zasadach.

W wielu miejscach nie będzie to łatwe.

Realizacja synodalności w praktyce to najtrudniejsza rzecz. Trzy słowa określają synodalność: „komunia” – czyli spotkanie i słuchanie się nawzajem, „partycypacja” – czyli otwarcie przestrzeni, w której ludzie mogą się zaangażować, i „misja”.

Poprosiłbym jaśniej.

Chodzi o to, że z synodalności, wzajemnego słuchania się, rodzi się wspólnotowe rozeznawanie. A z niego wypływa misyjne ożywienie. Mówimy o procesie, który zaczyna się od tego, że człowiek zostaje wysłuchany w swojej wspólnocie, parafii. Może coś powiedzieć, zaproponować. Wtedy w tej wspólnocie rodzi się pytanie, co dalej? Jak mu pomóc, co zrobić, by rozwiązać problem, jakie podjąć działanie? I takie wspólnotowe rozeznanie prowadzi do zaangażowania, czyli do misji.

Brzmi jak utopia w czasie kryzysu Kościoła, z którego ludzie odchodzą, przestają się angażować w życie parafialne.

Ks. Wojciech Ziółek, który reprezentował na synodzie proboszczów Rosję, powiedział na posiedzeniu plenarnym ciekawą rzecz: że gdyby nie ten kryzys, nie doszłoby do naszego spotkania. To dzięki niemu proboszczowie z całego świata mogli się spotkać i porozmawiać. Więc jeśli takie są owoce kryzysu, to niech on trwa jak najdłużej, bo w kryzysie bracia bardziej się kochają, są bardziej wrażliwi i mniej pewni siebie. To było dość niezwykłe. Prefekt Dykasterii ds. Duchowieństwa podziękował mu za to.

Czyli dzięki kryzysowi zacieśnią się więzi braterskie między księżmi. Domyślam się, o co chodziło ks. Ziółkowi, ale jednak brzmi to dość ryzykownie, jeśli pomyślimy, że przyczyną kryzysu w dużej mierze są nadużycia księży i solidarność w zatajaniu ich przestępstw.

Jeden z włoskich proboszczów z mojej grupy, który zajmuje się też ochroną nieletnich, powiedział, że praktykowanie synodalności w diecezji czy parafii uwalnia je od struktur przemocy. Tworzą się nowe relacje pomiędzy księdzem a wiernymi, pomiędzy księżmi a biskupem. Synodalność jest zawsze w kontrze do logiki przemocy. Myślę, że to świetna diagnoza sytuacji.

Papież napisał do Was w liście, że bez proboszczów synodalność jest niemożliwa. Czy nie za późno o Was sobie przypomniał? Synod trwa już od trzech lat.

Ale przecież wielu proboszczów uczestniczyło w pracach synodu od początku. Ja też. Owszem, na dotychczasowym etapie synodu duży akcent położono na świeckich, by powiedzieli, co myślą o Kościele, jakie mają obawy, jakie marzenia. Bo księża cały czas mówią, w końcu to oni mają mikrofon. Teraz postanowiono jednak wysłuchać proboszczów, ponieważ oni reprezentują poszczególne wspólnoty parafialne. I porozmawiać z nimi o synodalności w Kościele lokalnym.

Co w takim razie wynika z Waszego spotkania dla lokalnych Kościołów? Czy czterech proboszczów może uczynić Kościół w Polsce bardziej synodalnym?

Relacje z prac w grupach zostały przekazane do sekretariatu generalnego i będą brane pod uwagę przy opracowywaniu dokumentu roboczego drugiej sesji synodu, która odbędzie się w październiku. Oprócz tego mamy być – jak mówił papież – misjonarzami synodalności w swoich Kościołach lokalnych. Mamy opowiedzieć biskupom, proboszczom, księżom, czego doświadczyliśmy na spotkaniu i jak ma wyglądać lokalna synodalność. Takie spotkania mamy zaplanować wręcz formalnie – skoro episkopat nas posłał, dobrze byłoby, aby nas posłuchał. Chciałbym, aby opowieść o tym spotkaniu trafiła do każdego biskupa i proboszcza. Mam nadzieję, że tak się stanie.

Ks. Mirosław Tykfer // Fot. archiwum prywatne

KS. MIROSŁAW TYKFER jest proboszczem parafii św. Jana Marii Vianneya w Poznaniu. Był jednym z delegatów na spotkanie synodalne proboszczów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Synod: szkielet nabiera ciała