Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli Azerowie liczyli na Blitzkrieg, to się przeliczyli. Postanowili więc wykorzystać swoją ogromną przewagę militarną, dewastując ogniem artylerii i ataków z powietrza obronę Ormian (i ich morale, bo atakują też cele cywilne), aby wtedy dopiero ponawiać ataki lądowe. Na pewno odnoszą sukcesy, choć – jak wszystko na tej wojnie bez dziennikarzy – dyskusyjne lub ograniczone. Ormianie na pewno próbują kontratakować, ostrzelali też odwetowo Gandżę (największe miasto zachodniego Azerbejdżanu). Jednak azerska presja militarna wydaje się trudna do zatrzymania przez walczących de facto w osamotnieniu Ormian. Jeśli stan obecny potrwa jeszcze jakiś czas (tygodnie? dni?), perspektywa upadku samozwańczej Republiki Górskiego Karabachu przestanie być fantazją.
O ile nie zatrzyma Azerów jakaś przewrotna fortuna wojenna, trudno, aby zatrzymały ich niemrawe apele Rosji i Zachodu o rozejm – nacjonalistyczna euforia w kraju jest już nie do wyhamowania bez spektakularnego sukcesu. Byłby on strategicznym sukcesem Turcji, wydatnie wspierającej Baku: dla Ankary byłby to, można powiedzieć, puchar Ligi Mistrzów zdobyty na boisku przeciwnika, tj. w rosyjskiej strefie wpływów i kosztem jej klienta, tj. Armenii.
Rosja może i zaakceptowałaby klęskę niesterownych ostatnio Ormian i rekonkwistę przez Azerów dużej części Karabachu; zapewne zaakceptowałaby też pewien wzrost pozycji Baku i Ankary. Ale na upadek Armenii i utratę choćby „pakietu blokującego” w polityce regionalnej (rolę tę pełnił w dużym stopniu konflikt karabachski) pozwolić sobie nie może. Wydaje się, że najbliższy tydzień to czas na ruch Rosji. Może uruchomi kroplówkę z pomocą dla Ormian, a może poczeka, aż będą musieli przyjąć ratunkową brzytwę… Może Kreml spróbuje zaszachować Turków? A może przeniesie regionalną rozgrywkę do Gruzji (faktyczny łącznik między Azerbejdżanem i Turcją), która w napięciu patrzy na sąsiadów i oczekuje wyborów 31 października?
Tak czy inaczej, Azerowie (i Turcy) chyba uruchomili lawinę. ©
Czytaj także: Wojciech Jagielski: Nowa wojna starych wrogów