Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli drugie półrocze będzie identyczne, po raz pierwszy liczba urodzeń spadnie poniżej 300 tysięcy.
Dzień po komunikacie GUS-u Facebook sufluje wspomnienie z 2017 r.: poemat opublikowany przez tygodnik „Do Rzeczy”, zaczynający się od inwokacji „Panie Prezesie jesteśmy z Panem” (pisownia oryginalna). Oto fragment:
Rolnik swe pole zasieje
Wypełnią się kobiet łona
To wiatr odnowy już wieje
Myśl Jego tego dokona.
Myśl prezesa w kwestii wypełniania łon nie okazała się tak omnipotentna, jak jeszcze niedawno wieszczyli propisowscy autorzy (to musiała być praca zbiorowa). Nic lepiej nie obnaża klęski polityki społecznej i prorodzinnej rządów Zjednoczonej Prawicy, jak ta właśnie klamra.
WIĘCEJ DZIECI NIE BĘDZIE
Dlaczego Polki nie rodzą dzieci
Łona się nie wypełniły. Liczba urodzeń w ostatnich latach jest o około sto tysięcy niższa niż w latach rządów PO-PSL. Wtedy mieliśmy z jednej strony kryzys finansowy, dużą niepewność na rynku pracy wzmocnioną liberalizacją przepisów kodeksu pracy, upowszechnieniem umów na czas określony i tzw. śmieciówek. Z drugiej – i to trzeba uczciwie powiedzieć – roczniki kobiet w szczycie wieku rozrodczego, urodzonych w latach 80., czyli ostatniego dużego baby boomu. Teraz, na pierwszy rzut oka, choć kobiet w wieku, w którym zwykle Polki myślą o zakładaniu bądź powiększaniu rodziny, jest mniej, warunki do podejmowania decyzji o rodzicielstwie są o niebo lepsze: rekordowo niskie bezrobocie, trwający od lat wzrost gospodarczy (tylko w niewielkim stopniu zakłócony w ostatnich latach), dodatek 500+ (od stycznia 800+), benefity (bon turystyczny, wyprawka dla ucznia). Dlaczego Polki nie rodzą dzieci?
Bo z badań CBOS wynika, że dwie trzecie Polek w wieku rozrodczym deklaruje, że dzieci nie chce. Nie planuje, nie zamierza rodzić pierwszego lub kolejnych. Oczywiście wiadomo, że wiele ciąż i tak nie jest planowanych, ale sama postawa kobiet wobec prokreacji jest dowodem, że stoimy – jako państwo – przed ogromnym problemem. Co go spowodowało?
Nie można bagatelizować czynników takich jak pandemia i wojna w Ukrainie, które zasiały (pogłębiły) niepewność i osłabiły zdrowie psychiczne potencjalnych matek i ojców. W warunkach niepewności rozsądek podpowiada, by unikać nowych, obciążających sytuacji.
Najważniejszy czynnik: brak wiary w opiekuńcze państwo
Jednak to tylko część odpowiedzi. Wydaje się, że jeszcze ważniejszym czynnikiem stopującym decyzje prokreacyjne jest brak wiary w państwo. Tak: państwo, które przez ostatnich osiem lat kreowało się na opiekuńcze i omnipotentne, a które nie naprawiło tak ważkich dla poczucia bezpieczeństwa sektorów usług publicznych, jak ochrona zdrowia i edukacja – nietrudno zauważyć, że obydwa z punktu widzenia osób myślących poważnie o posiadaniu dzieci są kluczowe. To samo można powiedzieć o polityce mieszkaniowej. Milion tanich mieszkań można znaleźć tam, gdzie milion elektrycznych samochodów polskiej produkcji, czyli w prezentacjach premiera i jego współpracowników w PowerPoincie, a kolejne programy rządowe powielają schemat kompromitacji.
WSZYSTKIE BŁĘDY W SPRAWIE JOANNY
I wreszcie, kwestia aborcji. To, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego przerazi Polki, było oczywiste – krótko po wyroku mówili o tym głośno eksperci Polskiej Akademii Nauk. Tragedie na oddziałach ginekologiczno-położniczych związane z odwlekaniem decyzji o przerwaniu ciąży mimo zagrożenia zdrowia i życia matki czy ostatni skandal z zachowaniem policji w sprawie pani Joanny, która zdecydowała się przerwać ciążę na własną rękę (czego prawo nie zabrania), to bez wątpienia finalne akcenty wpływające na prokreacyjne decyzje Polek.