Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W jakim kraju – dodajmy: jedynym w Unii Europejskiej – rodzimi twórcy nie mogą czerpać należnych im zysków z tytułu eksploatacji ich filmów w internecie? I to w czasach, kiedy tyle osób ogląda filmy online? Musi to być kraj, w którym rząd bardziej dba o interesy platform streamingowych niż swoich filmowców. Dlatego polski scenarzysta czy polska reżyserka mogą liczyć na tantiemy z Niemiec lub Hiszpanii, ale nie z rynku VoD w Polsce, choćby film był tutaj największym hitem. I nie ma co czekać, aż globalni giganci dobrowolnie zrezygnują z części (a tak naprawdę ze śmiesznego ułamka) swoich przychodów. Musi zadziałać stosowna regulacja prawna.
Jeszcze niedawno można było zrzucić wszystko na PiS. 5 grudnia 2022 r. premier Morawiecki odbył tajemnicze spotkanie z szefem Netfliksa, po czym nastąpiło zablokowanie ustawy, która gwarantowałaby polskim filmowcom uczciwe wynagrodzenie ze strony wielkich platform. Tymczasem nowe władze też uchylają się od wprowadzenia zapisu o tantiemach z internetu. Wątek ów z jakichś powodów zniknął z projektu ustawy przygotowywanej przez obecne Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, wdrażającej dyrektywę unijną o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Warto przy tym zaznaczyć, że z powodu wykreślenia tego zapisu tracą nie tylko twórcy. Bo kary naliczane nam przez Brukselę za niewdrożenie dyrektywy cały czas narastają. Wyznaczony termin minął około tysiąca dni temu.
Dlatego powstał Tantiemowy Sztab Kryzysowy, który walczy o ten zapis i jego egzekucję. Inicjatorzy, czyli przedstawiciele Koła Młodych Stowarzyszenia Filmowców Polskich, udali się do ministerstwa, by zaprotestować przeciwko dyskryminacji środowiska filmowego w przygotowywanej ustawie. „Inwestując swoją własność intelektualną, chcemy realnego przełożenia na udziały w sukcesie naszej twórczości” – pisali w liście do ministra Sienkiewicza. Wspomniana dyskryminacja dotyka szczególnie tych filmowców, dla których tantiemy stanowią życiowe „być albo nie być”, bo przecież tłuste koty polskiej kinematografii zawsze jakoś się wyżywią. „Na szczęście Kieślowski nie musiał dorabiać na Uberze między filmami” – ironizuje aktorka Matylda Damięcka w jednym ze swoich tantiemowych memów. Tak, młody Kieślowski mógłby mieć dzisiaj pod górkę.
A co na te protesty politycy? Na spotkaniu z filmowcami w ministerstwie tłumaczyli się raczej mętnie. Miejmy jednak nadzieję, że bezzwłocznie ten palący problem załatwią. Również po to, by ukrócić plotki na temat niejasnych powiązań biznesowo-politycznych. Ale przede wszystkim, by zakończyć wreszcie wyzysk polskich twórców – zgodnie zresztą z tym, co nieraz im obiecywano przed wyborami.