Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wśród zarzutów pojawia się m.in. nieautoryzowany przez Radę Polityki Pieniężnej skup obligacji państwowych, które następnie umarzano, żeby zmniejszyć zadłużenie. Rządzący oskarżają też prezesa o niezapobieganie szybko rosnącej inflacji oraz obniżanie stóp procentowych przed kampanią wyborczą. Brzmi poważnie, ale przypisanie mu osobistej odpowiedzialności za decyzje parafowane przez Radę Polityki Pieniężnej, której szef NBP tylko przewodniczy, będzie dla oskarżających nie lada wyzwaniem.
Dlatego prawdopodobieństwo skazania Adama Glapińskiego w postępowaniu przed Trybunałem Stanu jest niewielkie.
Wniosek może zresztą upaść w Sejmie, a jeśli przejdzie, obradami i tak z urzędu pokieruje Małgorzata Manowska, pierwsza prezes Sądu Najwyższego, która nominację zawdzięcza politykom PiS. Sojusznikiem szefa NBP w tej batalii będzie też Trybunał Konstytucyjny, który stoi na stanowisku, że do przegłosowania wniosku trzeba w Sejmie trzech piątych głosów, a nie zwykłej większości. Według sędziów TK samo podjęcie decyzji o postawieniu Glapińskiego przed Trybunałem Stanu nie oznacza też zawieszenia go w czynnościach.
Skazanie Glapińskiego przed końcem drugiej kadencji w NBP, czyli przed czerwcem 2028 r., z pewnością nie byłoby PiS-owi na rękę. Ale Donald Tusk wie również, że ta sprawa nie będzie mieć szybkiego rozstrzygnięcia. Groźba postawienia przed Trybunałem może jednak zachęcić prezesa do złożenia wcześniejszej rezygnacji. Gdyby rzucił kwitami, koalicja 15 października mogłaby odzyskać bank centralny w stylu o wiele lepszym od zaprezentowanego w TVP, czyli bez wchodzenia do środka z drzwiami.
W ostateczności zyskiem z operacji w NBP będą korzyści wizerunkowe. Rząd Donalda Tuska zrealizował dotąd najwyżej co dziesiąty ze „stu konkretów” ogłoszonych w kampanii. Skoro brakuje chleba, będą igrzyska w Trybunale Stanu.