Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dziś „Okruch” piszę z Taizé, gdzie przyjechałem w ślad za łódzką młodzieżą. Trafiliśmy na wyjątkową okazję: „Tydzień przyjaźni chrześcijańsko-muzułmańskiej”. Wśród jakichś dwóch tysięcy młodych ludzi z całego świata (katolików, chrześcijan innych denominacji, poszukujących, niewierzących) wyróżnia się grupa dwustu młodych muzułmanów, którzy przybyli tu wraz ze swoimi imamami z dalszych i bliższych miast Francji (również z Paryża). Nierzadko z przedmieść tych miast, wypełnionych w tej chwili na co dzień scenami gniewu, przemocy i zniszczenia. W Taizé weszli w dialog ze swoimi rówieśnikami. Dwa obrazy.
Pierwszy: wspólne warsztaty prowadzone przez brata Emila (wybitnego biblistę z Taizé) i jednego z imamów na temat Józefa Egipskiego. Brat Emil komentował odpowiednie rozdziały Księgi Rodzaju; imam – odpowiednie sury z Koranu. Komentarz dotyczył historii snu faraona (siedem krów tłustych i siedem krów chudych, a potem siedem kłosów zdrowych i pełnych oraz siedem kłosów pustych i zniszczonych). Józef okazał się jedynym, który potrafił objaśnić sen władcy Egiptu.
To wielka umiejętność – mówił imam – zdolność opisu tego, co się dzieje, rozeznania rzeczywistości, zwłaszcza wtedy, kiedy dzieje się zło dotykające nie tylko poszczególne osoby, ale również całą ludzką społeczność. Wraz z opisem nadciągającego kataklizmu Józef był w stanie zaproponować rozwiązanie problemu, przedstawić faraonowi drogi wyjścia z dramatu. Jeśli nie znasz lub przynajmniej nie poszukujesz rozwiązania problemu – stwierdził z mocą imam – to sam jesteś jego częścią! To mocne i trafne: jak łatwo jest być przenikliwym krytykiem, któremu ostatecznie nie zależy na zmianie…
To jeszcze nie koniec. Następnym krokiem Józefa było bowiem zaproponowanie swoich usług faraonowi (w zapisie Koranu jest to o wiele bardziej wyraźne niż w Biblii) – zgłosił się do funkcji „ministra ekonomii”, gotów się podjąć działań dla przezwyciężenia kryzysu.
Nigdy wcześniej nie czytałem historii Józefa według takiego klucza.
Obraz drugi. Wieczorem tego samego dnia przechodziliśmy wraz z moim sekretarzem obok długiego, drewnianego budynku na placu przed głównym kościołem. Na budynek ten składają się przylegające do siebie większe i mniejsze sale konferencyjne. W dwóch ostatnich bracia z Taizé przygotowali dla swoich muzułmańskich gości prowizoryczny meczet. Właśnie trwała modlitwa. Stanęliśmy zaskoczeni – w pierwszej chwili samym faktem, ale zaraz potem (bardziej?) samym swoim zaskoczeniem. To przecież oczywiste! Jeśli zapraszam kogoś do relacji, którą ośmielam się nazwać „przyjaźnią”, nie na kwadrans „dyskusji”, lecz na tydzień wspólnego życia – to muszę mu stworzyć przestrzeń, by się mógł modlić w sobie właściwy sposób. W przeciwnym przypadku nie traktuję poważnie ani jego samego, ani jego wiary. To takie oczywiste. Czy zawsze?©