Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
1 sierpnia 1944 r., gdy wyszli na ulice stolicy, byli młodzi lub bardzo młodzi: chłopcy i dziewczęta z biało-czerwonymi opaskami. Słabo uzbrojeni, często niedoświadczeni, ale z odwagą, nadzieją i entuzjazmem. Pierwsze dni uniesienia wolnością, potem kolejne dni coraz większego bólu, rozpaczy i determinacji, aby się nie poddać.
Powstanie Warszawskie zmieniło oblicze miasta, zostawiło blizny i w nim, i w duszach mieszkańców. Stało się na zawsze punktem odniesienia – bez względu na toczące się debaty o jego sensie. W czasach komunizmu jego uczestnicy (przed 1956 r. ci, którzy nie byli akurat aresztowani) i warszawiacy przychodzili 1 sierpnia na Powązki, choć tajne służby skrzętnie ich obserwowały. Więcej nie było można.
W demokratycznej Polsce powstańcy z czasem doczekali się uznania: dziś mają Muzeum Powstania Warszawskiego, które swą gigantyczną pracą utrwala ich świadectwa; co roku wychodzą nowe książki, płyty, są przedstawienia i koncerty.
W 2014 r. czekano niecierpliwie na premiery dwóch filmów: „Powstanie Warszawskie” i „Miasto 44” (warto dodać, że w niedzielę 2 sierpnia ten drugi film wyemituje niemiecka telewizja ZDF). Z kolei w tym roku ukaże się płyta „Placówka 44” będzie też fotograficzna gra miejska „Twoja klisza z Powstania”, a rowerzyści przejadą ulicami w Masie Powstańczej 2015. Muzeum Powstania Warszawskiego przygotowało też Marsz Pamięci i wystawę o losie cywilów podczas Powstania (zginęło ich może nawet 180 tys.).
Można powiedzieć, że 1 sierpnia stał się jedną z najważniejszych rocznic, gdy chodzi o XX-wieczne dzieje Polski. Wokół Powstania nieustannie coś się dzieje.
I dobrze, bo tylko w ten sposób można próbować nadrobić lata zapomnienia.
Ale warto pamiętać, że w tych dniach najważniejsi powinni być oni: powstańcy.
W 2014 r., na okrągłą 70. rocznicę, zaproszono do Warszawy wszystkich żyjących weteranów: ponad 3 tys. osób, w tym 400 żyjących za granicą. Wielu z nich przyjechało, aby w zasadzie pożegnać się z miastem i z towarzyszami broni – wiedząc, że potem może nie starczyć już sił. W tym roku w uroczystościach weźmie udział zapewne mniej weteranów. To, że nadal można ich spotkać na ulicach, na Powązkach i w Muzeum, jest przywilejem – i szansą, by z tamtej historii zrozumieć coś, czego nie znajdziemy w książkach. 1 sierpnia stał się świętem Warszawy, ale przede wszystkim powinien być ich dniem.
A co jest ważne dla nich? Co chcieliby po sobie zostawić? Co przekazać tłumom warszawiaków i turystów, śpiewających powstańcze piosenki? „Wtedy najważniejsza była wspólnota. Czułam, że my – warszawiacy, Polacy, jesteśmy razem, że działamy razem w jednej sprawie. To poczucie wspólnoty było niezwykłe, niezapomniane, jedyne w swoim rodzaju – mówiła mi jedna z uczestniczek Powstania. – To jest największa wartość, którą utraciliśmy w późniejszych latach: umiejętność wspólnego działania dla dobra państwa. Powrócenie do tego byłoby dla nas największą radością”.
A z rzeczy praktycznych, również ważnych dla weteranów: czy nie można zapewnić im dojazdu do kwater powstańczych i pomnika Gloria Victis od bramy cmentarza powązkowskiego? Może udałoby się zorganizować kilkanaście meleksów? Może rowerzyści z Masy Powstańczej mogliby przyjechać tam rykszami? Dla starszych ludzi przejście kilkuset metrów w tłumie coraz częściej jest zbyt trudne.
To na pewno moglibyśmy dla nich zrobić. ©℗