Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wpływowy w archidiecezji szczecińskiej kapłan, ks. Andrzej Dymer, który wykorzystał seksualnie wielu chłopców, m.in. Tarsycjusza Krasuckiego (dzisiaj franciszkanina) – jest winny zarzucanych mu czynów i otrzymał czasową karę. Taką informację – dopiero po dwóch latach od wydania wyroku – otrzymał adwokat o. Krasuckiego. Wcześniej prowadzący dochodzenie arcybiskup gdański odmawiał ujawnienia wyroku, ponieważ ks. Dymer zmarł wkrótce po jego wydaniu.
W Watykanie w tej sprawie interweniował m.in. delegat Episkopatu ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży abp Wojciech Polak. Dykasteria Nauki Wiary zareagowała dopiero po kilkunastu miesiącach, wyrażając zgodę na enigmatyczną informację o wyroku. „Smutne i zawstydzające jest to, że pokrzywdzeni tak długo musieli czekać na prawdę. To podważa wiarygodność zapewnień, że jako Kościół na pierwszym miejscu stawiamy dobro ofiar” – skomentował sytuację abp Polak.
Ten kompromitujący Kościół zwyczaj ignorowania ofiar początkowo był uzasadniany dziwnym statusem pokrzywdzonego w postępowaniach kanonicznych – nie jest on stroną, tylko świadkiem procesu (stronami są oskarżony i instytucja Kościoła). Jednak Franciszek w 2019 r. wprowadził przepisy nakazujące informować także pokrzywdzonych. Zachowanie arcybiskupa gdańskiego i watykańskiej dykasterii jest zatem niezrozumiałe. Dostrzec w tym można dziwną inercję przed zdrową transparentnością w Kościele. ©℗