Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
TO BYŁ W KULTURZE ROK WILKA. Należał do filmowca samouka, który jak żaden inny artysta potrafi skojarzyć sztuki plastyczne, muzykę i kino. Pełnometrażowa animacja „Zabij to i wyjedź z tego miasta” w tym roku zgarnęła na świecie większość ważnych nagród w swej dziedzinie, by na koniec wygrać festiwal w Gdyni. A wszystko za pomocą rozedrganej, odręcznej kreski, którą Mariusz „Wilk” Wilczyński narysował swe wspomnienia i emocje, po czym wprawił je w ruch.
Tworzony przez kilkanaście lat „Zabij” (tak lubi go nazywać autor) jest zwieńczeniem jego drogi: od łódzkiej ASP, przez animacje użytkowe, które stawały się dziełami sztuki (teledysk do „Śmierć na pięć” Grzegorza Ciechowskiego czy kocio-mysia oprawa wizualna TVP Kultura), aż po autorskie filmy animowane, w których „Wilk” rozpakowywał swój wewnętrzny świat. Po drodze była retrospektywa w nowojorskim MOMA, „księgoklipy” i performanse, podczas których rysował do granej na żywo muzyki.
Zaludniały ten świat zmiennokształtne postacie, dymiące łódzkie kominy, oldskulowe rekwizyty, bluesowe brzmienia, czyli wszystko to, co w ostatnim filmie zbudowało tło dla jedynej w swoim rodzaju podróży w czasie.
W „Zabiju” pojawiają się także postacie i wątki z „Mistrza i Małgorzaty” – filmu, nad którym 56-letni artysta obecnie pracuje. Sam zaś „Zabij” będzie startował do nominacji oscarowej w kategorii animacji. Oznacza to, że charakterystyczna sylwetka „Wilka” i jego równie charakterystyczna kreska jeszcze nieraz dadzą o sobie znać. ©