Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chodzi o przesłany przez resort finansów do konsultacji społecznych i międzyresortowych projekt ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych, który mógłby wejść w życie najwcześniej z początkiem 2019 r.
Założenie jest proste: państwo tworzy możliwość wejścia do dodatkowego, prywatnego i dobrowolnego systemu zbierania pieniędzy na przyszłą emeryturę. Pracownik – jeśli się na to zdecyduje (w przeciwnym razie musi napisać deklarację o odmowie uczestnictwa) – będzie płacił co najmniej 2 proc. swojej pensji na PPK. To oznacza obniżenie comiesięcznych poborów o co najmniej kilkadziesiąt złotych. Swoje do systemu dorzuci zatrudniająca go firma – jej wkład to 1,5 proc. pensji pracownika – a także państwo, wpłacając 240 zł rocznie. PPK dotyczyć ma wszystkich pracujących Polaków w wieku od 19 do 55 lat, a więc około jedenastu milionów osób.
Ekonomiści zwracają uwagę na dodatkowy – poza obniżonymi poborami i wyższymi emeryturami – efekt zmian: zwiększone obciążenie dla pracodawców. Ale rządowe plany można też czytać jako „bufor” na skutki obniżenia przez PiS wieku przejścia na emeryturę – do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Kobieta, która zdecyduje się na tak szybkie zakończenie aktywności zawodowej, może stracić – w porównaniu z poprzednimi zasadami, które zakładały świadczenie od 67. roku życia – między kilkaset a ponad tysiąc złotych miesięcznie. PPK jej tych strat nie zrekompensuje, ale może je zmniejszyć. ©℗