Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Aktywiści Grupy Granica oskarżyli Straż Graniczną o obojętność wobec cierpień młodego Jemeńczyka, który w ostatnich dniach leżał rzekomo pobity przez służby białoruskie tuż przy naszej granicy. Polscy strażnicy twierdzą jednak, że po ich interwencji białoruscy pogranicznicy zabrali całą grupę koczujących migrantów.
„Z naszych sprawdzonych informacji nie wynika, aby Jemeńczyk potrzebował natychmiastowej interwencji medycznej. Po przybyciu na miejsce białoruskich służb samodzielnie wstał i wraz z grupą i funkcjonariuszami białoruskimi o własnych siłach oddalił się” – informuje Straż Graniczna na Twitterze. Aktywiści pozostają jednak przy własnej opinii, zarzucając polskim funkcjonariuszom bezduszność i rasizm. Ich zdaniem bliskowschodni migranci nie otrzymają żadnego wsparcia od Białorusinów (kilka tygodni temu zlikwidowali oni centrum pomocy i wypchnęli uchodźców ku granicy z Polską).
Organizacje pomocowe alarmują, że z nastaniem wiosny w przygranicznych lasach pojawia się coraz więcej uchodźców błagających o wsparcie. Wiele osób jest też zatrzymywanych. W czwartkową noc było to 39 migrantów z Sudanu, Egiptu i Tadżykistanu. Straż Graniczna zatrzymuje również samych aktywistów za udzielanie pomocy, a w niektórych przypadkach prokuratorzy wnioskują wręcz o areszty. W środę białostocki sąd odrzucił taki wniosek wobec zatrzymanych w Narewce czterech osób, które przewoziły w autach sześciu cudzoziemców, w tym dzieci. ©℗