Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Światowi przywódcy nie zdołali ustalić, o ile zredukują emisję dwutlenku węgla w poszczególnych krajach ani jakie kwoty powinny trafiać do Funduszu Klimatycznego przeznaczonego dla krajów, które najbardziej ucierpią na skutek globalnego ocieplenia. Oznacza to, że globalna społeczność odkłada radykalne i konieczne decyzje na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Przyczyn tej spektakularnej porażki jest wiele: Barack Obama poległ pod naciskiem amerykańskiego lobby gospodarczego, swoją grę prowadziły wschodzące i energochłonne gospodarki, z południowej półkuli i Chiny, które deklarując redukcję emisji, jednocześnie przeciągały negocjacje. Swój mało chwalebny udział ma również Polska, która podczas negocjacji wewnątrzunijnych prezentowała twarde stanowisko w sprawie Funduszu Klimatycznego. W efekcie nadal nie wiadomo, jak wspomagać kraje biednego Południa, najbardziej narażone na zmiany klimatyczne.
Do stolicy Danii zlecą się zatem setki delegacji z całego świata, by pohamletyzować, podpisać kolejny protokół rozbieżności, wyznaczyć agendę na najbliższe lata i wrócić do swoich krajów w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Najlepiej byłoby, gdyby delegacje pozostały tym razem w swoich biurach, udowadniając swoją odpowiedzialność za środowisko. W końcu im mniej podróży, samolotów, rezerwacji hotelowych, transferów i temu podobnych przygód, tym lepiej dla ekologii.