Jest nowa nadzieja dla Ukrainy i dla Europy

Wizyta prezydenta i premiera w USA oraz spotkanie Trójkąta Weimarskiego to elementy znacznie większej całości. Jesteśmy w punkcie zwrotnym.

18.03.2024

Czyta się kilka minut

Spotkanie przywódców państw Trójkąta Weimarskiego. Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk. Berlin, 15 marca 2024 r. / fot. FlashPic / ddp images / Forum
Spotkanie przywódców państw Trójkąta Weimarskiego. Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Donald Tusk. Berlin, 15 marca 2024 r. / fot. FlashPic / ddp images / Forum

Pięć minut: tyle dzieliło go od celu. Dziś zastanawia się, co by było, gdyby jechał szybciej. Gdyby nie zmierzch, który sprawił, że na dziurawej drodze nie mógł dodać gazu, nie ryzykując utraty koła. Gdyby nie niepewność, czy nie błądzi. Jechał bez nawigacji, bo jeśli nawet ta funkcjonuje w strefie frontowej, telefon lepiej wyłączyć. Orlany, zwiadowcze drony Moskali, udają stacje telefonii komórkowej. Krążą, szukają celów, aby na te zidentyfikowane naprowadzić rakietę lub drona kamikadze. Albo, jak tu, kierowaną bombę lotniczą.

Spadła pięć minut przed tym, nim dotarł na miejsce: do medycznego punktu stabilizacyjnego koło Czasiw Jaru. Dla tego stabpunktu, w wiejskim ośrodku zdrowia, prowadził spod Lwowa karetkę (kupili ją ze zrzutki policjanci z Niemiec; karetki, służące ewakuacji rannych na tyły, są tu pilnie potrzebne, bo to „materiał eksploatacyjny” – często padają łupem dronów).

W polityce symbole znaczą równie wiele co konkretne decyzje. Dlatego spotkanie Bidena z Dudą i Tuskiem było ważne dla obu stron

W Waszyngtonie prezydent i premier podzielili się rolami. Donald Tusk grał złego policjanta: „To nie jest kolejna polityczna awantura, która ma znaczenie tylko dla Ameryki. Brak działań będzie kosztował tysiące ludzkich żyć w Ukrainie” – mówił do lidera Republikanów w Kongresie, który blokuje wsparcie dla Kijowa.

Dojeżdżał, gdy w ciemności zobaczył kulę ognia, w którą zamienił się stabpunkt. Dojechał i wraz z tymi, którzy przeżyli, ratował to, co było do ratowania. – Taka bomba to straszna rzecz, gorsza niż rakieta czy dron – mówi mi, a głos drży mu podczas rozmowy telefonicznej. Choć wiele widział przez tych 10 lat, odkąd zamknął firmę i został najpierw żołnierzem, a potem wolontariuszem.

KIEROWANE BOMBY lotnicze, o wadze 250, 500 lub nawet 1500 kilo, zrzucane z samolotów, od jakiegoś czasu sieją spustoszenie na froncie i jego zapleczu. Także psychiczne. Co dzień spada ich kilkadziesiąt. Trudniej je unieszkodliwić niż rakiety. Skala ich użycia dowodzi, że w strefie frontowej Rosjanie coraz bardziej dominują w powietrzu i pozwalają sobie na aktywniejsze niż dotąd użycie lotnictwa.

Obrońcy próbują z nimi walczyć. Był moment, gdy Rosja traciła samolot dziennie. Ale żeby zwalczać wrogie lotnictwo, trzeba wystawiać się na ryzyko wykrycia. Kilkanaście zniszczonych ostatnio ukraińskich systemów przeciwlotniczych (w tym dwie wyrzutnie Patriot) to wysoka cena. Jak długo można ją płacić bez pewności, czy z Zachodu nadejdą nowe systemy? A kiedy dotrą obiecane samoloty? Byle wówczas miał je kto obsługiwać. Ostatnie dni to także trzech poległych pilotów – ryzykowali, by powstrzymać rosyjskie naloty.

BEZ ZŁUDZEŃ: w 25. miesiącu ukraińskiej wojny o istnienie sytuacja na froncie jest zła. Braki materialne, braki w ludziach. Malejąca pomoc z zewnątrz po tym, jak ustało wsparcie z USA. Brak nadziei, jak i kiedy można skończyć ten koszmar.

Rok temu wraz z wiosną nadchodziła nadzieja, że kontrofensywa będzie punktem zwrotnym. Dziś pozostaje przekonanie, że trzeba dalej walczyć do końca, bo nie ma innego wyboru. Że nie można odpuścić, bo biała flaga nie zakończy cierpień, lecz przyniesie nowe (czego wtedy można oczekiwać, pokazują Bucza, Mariupol, terror na ziemiach okupowanych).

MIMO WSZYSTKO jest nadzieja. Ostatnie dni to w Europie coraz bardziej gorączkowa krzątanina. Polska perspektywa skupia się na premierze i prezydencie w Białym Domu, gdzie Joe Biden zapewnia, że gwarancje USA są „żelazne”. Albo na Berlinie, gdzie Donald Tusk, Olaf Scholz i Emmanuel Macron zapewniają, iż nie pozwolą Putinowi wygrać. Tymczasem oba wydarzenia to elementy znacznie większej całości.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Perspektywa upadku Ukrainy i tego, co może się wtedy stać; już pewność, że Stany spętają się rywalizacją Biden–Trump; groźby Trumpa, że Europa będzie zdana na siebie – wszystko to okazuje się impulsem, który jednych europejskich przywódców utwierdza, że mieli rację, a innych podrywa do działania. Nawet jeśli europejski „tankowiec” rozpędza się trochę powoli i nie bez zgrzytów (patrz awantura o dotacje do produkcji amunicji).

KUMULACJA AKTYWNOŚCI: ona daje nadzieję. Działania zarówno zespołowe (m.in. uwolnienie przez Unię 500 mln euro, by rozkręcić produkcję uzbrojenia we Wspólnocie), jak też rozproszone, na poziomie krajów. Metamorfoza prezydenta Francji, inicjatywa amunicyjna Czech (o obu krajach piszemy w dziale Świat). Już poza Unią, ale niezawodny Londyn odpowiada na potrzebę chwili i wysyła 10 tys. dronów.

Oraz Olaf Scholz, który na spotkaniu Trójkąta Weimarskiego w Berlinie deklaruje, że „od zaraz będziemy kupować dla Ukrainy jeszcze więcej uzbrojenia – i to na całym światowym rynku”. Tak, chwilę wcześniej ten sam Scholz zaparł się, że nie przekaże pocisków manewrujących Taurus, którymi można razić np. rosyjskie lotniska. Trudno, Scholz ma swoje ograniczenia. Jeśli zamiast Taurusów da inny sprzęt, też dobrze – jeśli tylko dzięki niemu obrońcy dostaną np. więcej systemów przeciwlotniczych, by uzupełnić straty i skutecznie bronić np. Odessy, ostatnio atakowanej z powietrza dzień w dzień. Tylko 15 marca, w dzień weimarskiego szczytu, zginęło tu lub odniosło rany stu cywilów.

EUROPA OBIERA strategiczny kierunek. Nawet jeśli nie cała (Orbán pewnie o sobie przypomni), nawet jeśli nie bez sporów wewnętrznych (i znów kłaniają się Niemcy). Być może kiedyś historycy napiszą, że wiosna 2024 roku to był nie tylko kolejny punkt zwrotny dla tej wojny, ale też moment założycielski Europy jako asertywnej siły politycznej, gotowej bronić swoich idei także orężem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 12/2024

W druku ukazał się pod tytułem: W punkcie zwrotnym