Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Prenumeruję „Tygodnik” od lat. Czasami nie zgadzam się z jego autorami, ale zawsze z wielką przyjemnością ich czytam i jestem wdzięczny za lekturę. Po przeczytaniu relacji z Rzymu pt. „Don Corrado pozamiatał”, napisanej przez red. Edwarda Augustyna, poczułem jednak na tyle duży dyskomfort, że postanowiłem napisać kilka słów. Nie przychodzi mi to łatwo: darzę wielkim podziwem księdza kardynała Konrada Krajewskiego, a także bardzo cenię autora tejże relacji.
Polska słynie z nagminnego łamania zasad ruchu drogowego, swoistej kombinacji anarchii, egoizmu i bezmyślności, która prowadzi do kalectwa i śmierci. Często pytam zaprzyjaźnionych kapłanów i osoby świeckie, dlaczego tak rzadko ten temat pojawia się w nauczaniu Kościoła. I oto, niestety, dwa autorytety w jednej chwili stają po stronie tych, z którymi od dawna próbuję toczyć dyskusję o granicach wolności i o odpowiedzialnym zachowaniu na drodze w kontekście przykazania „nie zabijaj”. Nie rozumiem, co oznacza zachwyt nad jazdą „na wczesnym czerwonym” albo stwierdzenie, że w Polsce „kierowca Krajewski uzbierałby niezłą sumę punktów karnych”, a następnie zrównanie lekkomyślnej brawury z elastycznym podejściem do przepisów sanitarnych (tę elastyczność akurat rozumiem), ba, nawet powołanie się na najwyższy autorytet: „Pan Jezus też łamał przepisy”.
Jestem ofiarą wypadku komunikacyjnego spowodowanego przez kierowcę, który uznał, że przepisy drogowe go nie dotyczą. Czy Ksiądz Kardynał i Pan Redaktor zechcieliby coś mi w tej sprawie powiedzieć?
OD AUTORA:
Bardzo dziękuję za przesłany list i podniesienie ważnego problemu. Przykro mi, jeśli odniósł Pan wrażenie, że zachwycam się lekceważeniem przepisów. We wspomnianych słowach było – moim zdaniem – raczej zdziwienie stylem jazdy ks. kardynała oraz konstatacja, że na tle pozostałych kierowców we Włoszech i tak nie wypadł źle. W żadnym razie nie staję po stronie kierowców, którzy łamią przepisy.
EDWARD AUGUSTYN