Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Widziałem niektóre akcje i mówiłem do siebie: „wow” – zachwycał się trener Manchesteru City Pep Guardiola pytany o kobiecy mundial. Zapewne niejeden zachwyt wydarł się z ust Katalończyka, gdy przy piłce była Aitana Bonmatí. Mówił: – Jest jak Iniesta kobiecego futbolu.
Hiszpańska piłkarka została najlepszą zawodniczką mundialu, który właśnie zakończył się w Australii i Nowej Zelandii. Hiszpania pokonała w finale Anglię i pierwszy raz w historii sięgnęła po mistrzostwo świata w kobiecej rywalizacji. Guardiola zapowiadał, że obejrzy finał, przyznał, że oglądał oba półfinały: mecz Hiszpanii ze Szwecją i Australii z Anglią. Był więc jedną z 7,3 mln osób, które w szczytowym momencie oglądało na Wyspach zwycięstwo mistrzyń Europy nad Australią.
Współgospodynie turnieju zgromadziły przed ekranami w całym kraju jeszcze więcej widzów: w szczytowym momencie poczynania zawodniczek śledziło 11,1 mln osób. Z szacunków Uniwersytetu Deakin wynika, że mecz Anglia-Australia obejrzało 17,5 mln osób, czyli ok. 64 proc. populacji kraju. Co oznacza, że mecz piłki nożnej kobiet stał się największym wydarzeniem w historii australijskiej telewizji, nie tylko gdy mowa o futbolowej czy sportowej rywalizacji.
Rekordy padały też na trybunach: na mecze sprzedano prawie 2 mln biletów. Kobiecy mundial wygenerował 570 mln dolarów, ku uciesze Gianniego Infantino. – To drugi najwyższy dochód ze wszystkich dyscyplin sportowych na arenie międzynarodowej, oprócz, oczywiście, mistrzostw świata mężczyzn – przechwalał się prezes FIFA.
Kobieca piłka stała się więc niezłym globalnym interesem. Hasztag #nikogo, towarzyszący od lat informacjom o kobiecym futbolu gorzko komentował to, że właściwie nikt babskim graniem się nie interesuje. Dziś spokojnie można go zacząć zmieniać na #wszyscy.