Kościół nareszcie potępił penalizację homoseksualizmu. Nowy dokument Watykanu o godności ludzkiej przynosi też inne zmiany

Gdy Watykan opublikował deklarację „Dignitas infinita”, konserwatyści przyjęli ją z ulgą – w pierwszych komentarzach uznano wręcz, że to nowy doktrynalny młot na liberałów. Najwyraźniej dość pobieżnie zapoznali się z tekstem.

16.04.2024

Czyta się kilka minut

Demonstracja homoseksualnych matek, które domagają się uznania swoich praw do wychowywania dzieci. Watykan, 3 sierpnia 2023 r. // Fot. Antonio Masiello / Getty Images
Demonstracja homoseksualnych matek, które domagają się uznania swoich praw do wychowywania dzieci. Watykan, 3 sierpnia 2023 r. // Fot. Antonio Masiello / Getty Images

Kard. Víctor Manuel Fernández tym razem się nie pomylił i trafnie przewidział reakcje – zapowiedział, że dokument nie będzie kontrowersyjny. W każdym razie nie wywoła tylu kontrowersji, co niedawno opublikowana instrukcja „Fiducia supplicans”, zezwalająca na błogosławienie m.in. par jednopłciowych.

Konserwatyści i liberałowie

Kontrowersji obawiano się zwłaszcza w środowiskach konserwatywnych – spodziewano się, że papież może dokonać gestu idącego jeszcze dalej niż błogosławienie homoseksualistów. Dlatego gdy Watykan opublikował deklarację o ludzkiej godności „Dignitas infinita” („Nieskończona godność”), konserwatyści przyjęli ją z dużą ulgą – w pierwszych komentarzach uznano wręcz, że to nowy doktrynalny młot na liberałów (najwyraźniej dość pobieżnie zapoznając się z tekstem).

Środowiska liberalne też z niepokojem oczekiwały długo zapowiadanego dokumentu, który miał traktować m.in. o teorii gender. Pamiętano ostre i niefortunne wypowiedzi Franciszka na ten temat. Przypomnijmy ostatnie: 1 marca papież nazwał gender „brzydką ideologią, która przekreśla różnice”, a w przemówieniu do korpusu dyplomatycznego na początku roku mówił o „nikczemnej ścieżce kolonizacji ideologicznej”. Tymczasem już po kilku dniach po publikacji „Dignitas infinita” raczej liberalny w poglądach jezuita Thomas Reese pisał, że „nowy watykański dokument łączy nowoczesną transparentność z odwiecznym nauczaniem”.

To, co się wydarzyło 8 kwietnia, wymyka się zatem prostemu podziałowi na konserwatywne-liberalne. Odwołam się do innego kryterium. Spróbuję pokazać, co jest w tym dokumencie zupełnie nowego. A takich spraw znajdziemy tu co najmniej trzy. Pierwsza dotyczy nowości doktrynalnej: po raz pierwszy Kościół oficjalnie wypowiedział się przeciwko penalizacji homoseksualizmu – to ważny krok, choć o wiele lat spóźniony. Drugą ważną nowością jest inny niż do tej pory język, którym mówi się o etycznych wymaganiach. Wreszcie trzecią jest cały wstęp do deklaracji, w którym prefekt Dykasterii Nauki Wiary szczegółowo przedstawia aż pięcioletnie perturbacje związane z redakcją dokumentu.

Redakcyjne meandry

Nie zdarzyło się jeszcze, by autorzy jakiegokolwiek watykańskiego dokumentu podczas jego prezentacji ujawniali, jak długo trwały prace, ile dramatycznych zwrotów akcji się w tym czasie dokonało (łącznie z wyrzucaniem gotowych projektów do kosza), wreszcie – dlaczego i czym uzupełniano zauważone braki.

Do tej pory zawsze otrzymywaliśmy gotowy „produkt”, najczęściej prezentowany jako oczywiste następstwo dotychczasowego nauczania i doskonałej współpracy z Duchem Świętym, gwarantującym nieomylność Kościoła (nieważne, jakiej dogmatycznej rangi byłby to dokument).

Politykę „pewności siebie” umożliwiała tajemnica papieska nakładana na redaktorów, za złamanie której groziła nawet ekskomunika, którą zdjąć może tylko papież. Dla dociekających prawdy dziennikarzy archaiczna instytucja tajemnicy papieskiej to prawdziwa zmora, a dla Watykanu wygodne narzędzie unikania niewygodnych pytań i odpowiedzialności konkretnych hierarchów za publikowane „niewypały”.

To wszystko zostało przekreślone 8 kwietnia i doceńmy ten rewolucyjny krok. Co prawda krótki wstęp autorstwa kard. Fernándeza – ukazujący kontekst powstawania dokumentu – zamieszczony został również w instrukcji „Fiducia supplicans”, więc mamy do czynienia zapewne z nowym zwyczajem wprowadzonym przez prefekta mianowanego przez papieża 1 lipca 2023 r., niemniej dopiero przy deklaracji o ludzkiej godności widać zmianę nastawienia Watykanu na dużo większą transparentność kosztem pudrowanego do tej pory wizerunku nieomylnej instytucji.

Proces dojrzewania

Prefekt Dykasterii Nauki Wiary we wstępie do deklaracji „Dignitas infinita” wprost przyznaje, że pierwszy projekt dokumentu, „opracowany z pomocą ekspertów w 2019 r.”, został uznany „za niezadowalający” przez konsultorów wtedy jeszcze Kongregacji i odrzucony. Kolejny był kilkakrotnie przerabiany, m.in. w styczniu 2022 r. członkowie Kongregacji skrócili i uprościli tekst. Dykasteria zatwierdziła go dopiero w maju 2023 r.

To wszystko działo się jeszcze za czasów, gdy jej prefektem był dość zachowawczy kard. Luis Ladaria. W listopadzie Franciszek poprosił nowego prefekta „o podkreślenie w tekście kwestii ściśle związanych z tematem godności, takich jak dramat ubóstwa, sytuacja migrantów, przemoc wobec kobiet, handel ludźmi, wojna i inne”. Oznacza to, że przedłożony papieżowi tekst ograniczał się do wąskiej i znanej z innych tekstów doktrynalnych perspektywy: godność ludzką narusza aborcja, eutanazja i samobójstwo wspomagane oraz macierzyństwo zastępcze, a z nowych tematów poruszono tylko teorię gender i korektę płci. Tekst właściwie przeredagowano od nowa – zatwierdzony został przez Franciszka ostatecznie 25 marca 2024 r.

Aż pięcioletni okres redakcji kard. Fernández tłumaczy tym, że temat „wymagał znaczącego procesu dojrzewania”, i zastrzega, że dokument nie jest wyczerpujący.

Nowe podejście i język

Za takim podejściem: zdecydowaliśmy się opublikować, ale to nie wyczerpuje tematu (w domyśle: można by więcej, trafniej, lepiej, ale teraz jeszcze tego nie potrafimy) – idzie nowy język, pozbawiony doktrynalnej sztywności. Komentator amerykańskiego konserwatywnego portalu National Catholic Register co prawda chwali tekst za „częste odniesienia do Jana Pawła II, Benedykta XVI i Pawła VI” (dotychczasowe dokumenty Kongregacji „ograniczały się prawie wyłącznie do cytowania Franciszka”), ale gani za brak odwołania do najważniejszej dla doktryny moralnej encykliki Jana Pawła II „Veritatis splendor”, która „broniła absolutów moralnych”. Zauważa też nieobecność dotychczasowej terminologii teologiczno-moralnej, na czele z kategorią „czynów wewnętrznie złych”.

O języku nowego dokumentu można powiedzieć jeszcze więcej. Komentator NCR nie zauważa np., że w kontrowersyjnym i skomplikowanym temacie korekty płci Dykasteria nie zdecydowała się na jednoznaczne rozstrzygnięcie. Dokument nie stwierdza, że każda taka operacja jest moralnie zła, mówi natomiast, że „każda operacja zmiany płci co do zasady jest ryzykiem zagrażającym wyjątkowej godności, jaką dana osoba otrzymała od momentu poczęcia”. W teologii moralnej między czynem moralnie złym a czynem ryzykownym jest jakościowa różnica.

Oczywiście w wielu kwestiach deklaracja jest jednoznaczna: potępia eutanazję, macierzyństwo zastępcze, aborcję (akapit poświęcony aborcji to prawie wyłącznie zestaw cytatów z Jana Pawła II i Franciszka), ale także przemoc wobec kobiet, handel ludźmi czy cyberprzemoc.

W dołączonym komentarzu/wstępie kard. Fernández tłumaczy, dlaczego w deklaracji znalazł się taki, a nie inny zestaw tematów. Deklaracja obejmuje „dokładnie te tematy, które pozwalają wyrazić różne aspekty ludzkiej godności, mogące być dziś przyćmione w świadomości wielu ludzi”. I dopowiada: „Niektóre z nich są łatwo akceptowalne dla różnych sektorów naszych społeczeństw, inne mniej”.

To znaczy: zdajemy sobie sprawę, że jedni przyjmą ochoczo takie ujęcia rozstrzygnięć, jakie proponujemy w deklaracji, innym będzie trudno.

Troska o homoseksualistów

Zdecydowanie najważniejszą doktrynalną nowością tego dokumentu jest potępienie penalizacji homoseksualizmu. Wielokrotnie podczas długiego pontyfikatu Jana Pawła II, gdy w Iranie czy Arabii Saudyjskiej odbywały się egzekucje osób przyłapanych na stosunkach homoseksualnych, organizacje praw człowieka zwracały się z apelami do Watykanu o interwencję. Bezskutecznie. Jan Paweł II najwyraźniej bał się stanąć w ich obronie, by nikt takiego wsparcia nie odczytał jako moralnej akceptacji praktyk homoseksualnych, których był zdecydowanym krytykiem. Można pytać, czy wyżej stawiał surowe świadectwo „moralne” nad dramat konkretnych ludzi.

Franciszek nie zmienił nauczania na temat homoseksualizmu, ale wielokrotnie dawał świadectwo swojej bliskości wobec konkretnych osób i ich życiowych sytuacji. Była zatem najwyższa pora, by przerwać niezrozumiałe i gorszące milczenie Kościoła na temat penalizacji homoseksualizmu.

Deklaracja tym tematem rozpoczyna najbardziej kontrowersyjny rozdział poświęcony teorii gender (by od razu zrobić dobre wrażenie?). Najpierw znajdujemy cytat z Katechizmu Kościoła Katolickiego z niefortunnym wyrażeniem o „niesłusznej dyskryminacji” (sugerującym, że istnieje dyskryminacja „słuszna”): „Kościół pragnie przede wszystkim potwierdzić, że każda osoba, niezależnie od swojej skłonności seksualnej, musi być szanowana w swej godności i przyjęta z szacunkiem, z troską, by uniknąć »jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji«, a zwłaszcza wszelkich form agresji i przemocy”. I z tego stwierdzenia wyprowadza nową normę: „należy potępić jako sprzeczny z ludzką godnością fakt, że w niektórych miejscach niemało osób jest więzionych, torturowanych, a nawet pozbawianych życia wyłącznie z powodu swojej orientacji seksualnej”.

Tę nową normę prefekt Dykasterii Nauki Wiary przypieczętował stwierdzeniem, wypowiedzianym podczas prezentacji dokumentu: „Dziwią mnie ci katolicy, którzy błogosławią prawa przeciwko homoseksualistom”.

Za praktykowanie homoseksualizmu idzie się do więzienia aż w 70 krajach świata – w 12 wciąż grozi za to kara śmierci. Polska zniosła penalizację już w 1932 r. jako jeden z pierwszych krajów.

Kłopot z ludzką naturą

Koncepcja godności ludzkiej zakłada, że dobrze znamy ludzką naturę – potrafimy precyzyjnie wskazać, co ją konstytuuje, bo dopiero wiedząc to, wiemy, co jest dla człowieka dobre, a co złe, i możemy oceniać, co wspiera godność ludzką, a co ją przekreśla. Rozwój wiedzy podważył naszą pewność wobec wielu przez wieki „oczywistych” prawd. Wiemy dziś, że np. natura ludzkiej seksualności jest o wiele bardziej skomplikowana niż prosty podział na dwie „komplementarne” płcie.

Do niedawna wobec tych wyzwań Magisterium Kościoła udawało, że żadnych problemów nie ma. Franciszek porzucił strategię robienia dobrej miny do fatalnej gry. Wybrał Fernándeza na prefekta najważniejszej dykasterii, by Kościół przestał udawać, że ma odpowiedzi na każde trudne pytanie. To nie jest słabość (którą konserwatyści zarzucają obu), tylko... realizm.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Kościół przestaje udawać, że ma odpowiedzi