Mahamat Déby: może jest dyktatorem, ale to nasz dyktator. Dlaczego Zachód nie walczy o demokrację w Czadzie?

Trzy lata temu Déby obiecywał, że jak najszybciej przekaże władzę temu, kto wygra wolne wybory. Już wtedy wiedział, że przekaże ją samemu sobie.
w cyklu STRONA ŚWIATA

10.05.2024

Czyta się kilka minut

Zwolennicy prezydenta Mahamata Deby'ego strzelają na wiwat po ogłoszeniu wyników wyborów, N'Djamena, 9 maja 2024 r.  // Fot. Joris Bolomey / AFP / East News
Zwolennicy prezydenta Mahamata Déby’ego strzelają na wiwat po ogłoszeniu wyników wyborów, N'Djamena, 9 maja 2024 r. // Fot. Joris Bolomey / AFP / East News

Mahamat Déby wygrał w wyborach prezydenckich w Czadzie, a przynajmniej to jego ogłoszono ich zwycięzcą. W niepodległym do 1960 roku Czadzie żaden władca nie został jeszcze wybrany w wolnych wyborach. Pierwszy, nauczyciel François Tombalbaye, został wyznaczony na przywódcę dawnej kolonii francuskiej, ponieważ przewodził najsilniejszej partii politycznej. Szybko przeistoczył się w tyrana, a swoje królestwo w jednopartyjną dyktaturę. Faworyzował chrześcijańskie i animistyczne ludy z czarnego południa, z którego sam się wywodził, co od początku budziło protesty muzułmańskich mieszkańców pustynnej północy. Skończyło się to zbrojnym powstaniem, wojskowym przewrotem w stolicy i zabójstwem Tombalbaye’a w jego własnym pałacu w 1975 roku.

Jego pogromcy i następcy, wojskowemu dyktatorowi Félixowi Malloumowi, nie udało się stłumić rebelii północy, ale żeby zakończyć wojnę domową, trzy lata później zgodził się podzielić rządami z jej przywódcami. Buntownikom to nie wystarczało. Odebrali Malloumowi całą władzę (ale zachował życie) i sami zaczęli o nią bratobójczą walkę. Wojny domowe i awantury o władzę przerwał dopiero Idriss Déby, który w grudniu 1990 roku obalił konkurentów i sam usadowił się na fotelu prezydenckim.

Armia musi pracować

Déby, jak wszyscy poprzednicy, rządził po dyktatorsku, otaczał się swoimi rodakami Zaghawami (stanowią 5 proc. 18-milionowej ludności Czadu), ale konkurentów do władzy i nieprzyjaciół najpierw próbował przekupywać rządowymi posadami i dopiero kiedy odmawiali, zwalczał ich bez żadnych skrupułów. Dbał też o czadyjskie wojsko, które tocząc nieustanne wojny domowe i graniczne, szybko zyskało sobie złowrogą i jak najbardziej zasłużoną opinię największych na Sahelu zabijaków, okrutników i grabieżców. Déby pilnował, by jego żołnierzom niczego nie brakowało, a przede wszystkim – by nie brakowało im zajęcia, bo wtedy gotowi byliby zawiązać nowy spisek, uknuć plan nowego puczu. Déby wyprawiał ich więc na kolejne wojny u sąsiadów – do Libii, Sudanu czy Republiki Środkowoafrykańskiej – by wspierali tamtejsze rebelie i brali łupy.

Punkty zapalne i przemilczane części świata. Reporter, pisarz i były korespondent wojenny zaprasza do autorskiego cyklu. Czytaj w każdy piątek! 

Jako regionalny żandarm stał się pożądanym sprzymierzeńcem Francji i Zachodu, a w zamian za wsparcie użyczał im swoich pułków. Najbardziej zasłużył się, posyłając wojska do walki z afrykańskimi dżihadystami Boko Haram z Nigerii, którzy rozpanoszyli się na brzegach całego jeziora Czad, a także z Sahelu, którzy objęli świętą wojną Mali i Burkina Faso. Dbając o wrażliwość sojuszników z Zachodu, wstydzących się przyjaźni z tyranami, Déby nie tylko urządzał co pięć lat wybory (wygrał ich aż sześć), ale pilnował, by jego wygrana nie była wyższa niż dwie trzecie głosów (tyle właśnie głosów naliczono także jego synowi w majowych wyborach). Dopiero z wiekiem i prezydenckim stażem pozwalał sobie nieco folgować słabościom i w 2011 roku ogłoszono, że wygrał niemal jednomyślnie.

Już wkrótce cały Sahel może stać się wyłączną strefą wpływów Rosji. A Kreml nie zamierza na tym poprzestawać

Wojskowi z Nigru, podobnie jak z Mali, Burkina Faso, a także wiele rządów w całej Afryce, narzekają, że Amerykanie i Zachód odmawiają im pomocy wojskowej, a nawet wywiadowczej, sprzedaż broni zaś uzależniają od tego, jak tamtejsze reżimy przestrzegają reguł demokracji i praw człowieka.

Wiosną 2021 roku szóste wybory wygrał, zdobywając prawie 80 proc. głosów, ale zamiast cieszyć się władzą i spokojną starością, wyruszył na nową wojnę przeciwko nowej rebelii na północy. Nie ufając w pełni generałom, sam postanowił objąć dowództwo nad swoim wojskiem. Osobiście wyruszył na front, a podczas jednej z potyczek został śmiertelnie ranny i umarł, przeżywszy 68 lat.

Z ojca na syna

Zgodnie z prawem zmarłego prezydenta powinien aż do wyborów zastąpić przewodniczący parlamentu. Generałowie Déby’ego uznali jednak, że wystawiłoby to na niepotrzebną próbę ich przyszłość, pozycję, majątki, a kto wie, czy także nie wolność? Uradzili, że bezpieczniej będzie, jeśli starego władcę zastąpi jego syn, niespełna 40-letni wówczas Mahamat. Choć mówili o rebelii, groźbie wojny domowej i potrzebie spokoju, to myśleli głównie o sobie.

Mahamat, wychowany i wyszkolony przez ojca na żołnierza, zapowiedział, że urządzi wolną elekcję za półtora roku i że sam nie będzie ubiegał się o prezydenturę. Wymusili to na nim zachodni sprzymierzeńcy i Unia Afrykańska, którzy powołując się na zasługi starego Déby’ego w walce z dżihadystami, nie potępili pałacowego przewrotu w Czadzie i nie ukarali ostracyzmem zamachowców, tak jak ukarali wojskowych w Mali, Burkina Faso i Gwinei, którzy w tym samym mniej więcej czasie dokonali puczów w swoich stolicach.

Ale jesienią 2022 roku, zamiast wyznaczyć termin wolnej elekcji, Déby-junior oznajmił, że trzeba będzie na nią jeszcze poczekać, a co więcej – że jednak stanie do niej i będzie ubiegał się o prezydenturę. W czadyjskiej Ndżamenie wybuchły uliczne rozruchy, które wojsko – na rozkaz czy też za przyzwoleniem Mahamata – krwawo stłumiło. Zginęło kilkaset osób, tysiące zostało aresztowanych, a przywódcy opozycji, śniący o politycznej odwilży, musieli uciekać z kraju.

Po roku, chcąc poprawić swój wizerunek, Déby wyciągnął do opozycji rękę do zgody. Większość, podejrzewając podstęp, odtrąciła ją. Ale najpopularniejszy z opozycyjnych przywódców, idol młodzieży, 40-letni Succès Masra, ekonomista z dyplomami Oxfordu i Harvardu, nie tylko wrócił do kraju, ale zgodził się nawet przyjąć posadę premiera.

Tam gdzie nie działała marchewka, Mahamat, wzorem swojego ojca, sięgał po kij. Pod koniec lutego, w dniu gdy ogłosił, że wybory odbędą się w maju, jego żołnierze zabili w Ndżamenie jednego z jego najpoważniejszych rywali, a zarazem kuzyna Yayę Dillo, który pobuntował przeciwko Déby’emu Zaghawów i zapowiadał, że pokona go w wyborach.

Wyborczy pewniak

Ostatecznie w wyznaczonych na 6 maja wyborach było 10 kandydatów, ale liczyło się tylko dwóch – Mahamat Déby i jego rówieśnik Succès Masra. Powrót z wygnania, a zwłaszcza przyjęcie posady premiera sprawiły, że Masra wiele stracił w oczach swoich wielbicieli, ale i tak na jego wyborcze wiece przychodziło najwięcej ludzi. Inni przywódcy opozycji twierdzili, że zdradził, dał się kupić, a startuje w wyborach tylko po to, by uwiarygodnić zwycięstwo Mahamata. Albo że dobili już dawno targu – ten, który z nich wygra wybory i zostanie prezydentem, odda drugiemu posadę premiera. Większość Czadyjczyków nie ma jednak złudzeń, że w wyborach zwycięży Déby i wszystko pozostanie, jak było.

Zachód zaś nie krytykował i nie pouczał, bo przygotowywał grunt, by dalej wspierać Déby’ego i zachować Czad jako swoją ostatnią redutę na Sahelu, przejmowanym przez tamtejszych dżihadystów i Rosję.

Ostatnia oaza

Cztery razy większy od Polski Czad jest ostatnim krajem Sahelu, w którym Francja wciąż utrzymuje bazy wojenne i około 3 tysiące żołnierzy. Zamachowcy z Mali, Burkina Faso i Nigru, przejąwszy władzę, kazali się Francuzom wynosić, a w ich miejsce zaprosili rosyjskich najemników, najpierw od Wagnera, a ostatnio z Korpusu Afrykańskiego, który Wagnera zastąpił.

Grupa Wagnera bis: nowy szyld, nowy dowódca, stara misja. Jak Rosja przejmuje północ Afryki [JAGIELSKI STORY #47]

Od początku wojny w Ukrainie Rosja zarobiła 2,5 mld dolarów na handlu afrykańskim złotem. W zamian oferuje tanią pszenicę i bezpieczeństwo dla zaprzyjaźnionych reżimów. To może wystarczyć, by przejąć cały pas Sahelu.

W Czadzie stacjonuje też setka amerykańskich komandosów, wspierających miejscowe wojsko w walce z dżihadystami. Główną amerykańską bazą w regionie wcześniej był Niger, ale w kwietniu, rozsierdzeni wyższościowym tonem amerykańskich dyplomatów i wojskowych, generałowie z Niamej wyprosili z Nigru wojska USA (tysiąc żołnierzy), a w ich bazach kazali się rozgościć Rosjanom.

Także z Czadu wyproszono większość Amerykanów. Zrobił to dowódca czadyjskiego lotnictwa, generał Idriss Amine Ahmed, jeden z wielu wysokich rangą oficerów, którzy kształcili się w akademiach wojennych w Rosji i Ukrainie, mówią po rosyjsku i znani są z nieufności wobec Zachodu, za to z życzliwości dla Kremla. Opowiadają się też za jak najbliższą współpracą z Nigrem, Mali i Burkina Faso, które ukarane ostracyzmem za zamachy stanu przez Zachód i Unię Afrykańską, zawiązały jesienią Przymierze Państw Sahelu.

Amerykanie wycofali z Czadu większość z setki komandosów, ale oznajmili, że do rozmów o współpracy wojskowej wrócą po majowych wyborach, kiedy w Ndżamenie rozgości się już nowy-stary prezydent. Amerykanie twierdzą też, że prowadzą wciąż rozmowy z wojskowymi władzami z Nigru i dopiero jeśli negocjacje zakończą się ostatecznym niepowodzeniem, pomyślą, do którego z państw zachodniej Afryki przenieść swoje bazy. Generałowie z Pentagonu są przekonani, że zarówno Niger, jak i Czad wciąż są zainteresowane dalszą współpracą wojskową i jedynie chcą wytargować korzystniejsze dla siebie warunki.

Także badacze czadyjskiej polityki uważają, że dystansując się przed wyborami od zachodnich sojuszników, Mahamat Déby (w styczniu złożył w Moskwie wizytę Władimirowi Putinowi) chciał jedynie zjednać sobie krytyczną wobec Zachodu młodzież, a także zabezpieczyć się przed wspieranymi przez Kreml rebeliantami z czadyjskiej północy. Czad, jedno z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych państw świata, jak większość krajów wciągniętych (często wbrew sobie) w nową „zimną wojnę” między Rosją a Zachodem, szuka też innych partnerów. Zabiega o przyjaźń z szejkami ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, coraz aktywniejszymi w Afryce, ale rozmawia też z Katarem. „Nie jesteśmy niewolnikami, którzy marzą jedynie o zastąpieniu jednego pana drugim, lepszym” – powiedział w jednym z wywiadów.

Nowi dżihadyści: zwalczają talibów i wyrównują rachunki z Rosją. Skąd się wzięli?

Po rozbiciu kalifatu znad Tygrysu i Eufratu bojownicy świętej wojny znów ściągają pod Hindukusz, a ich twierdzą staje się Chorasan, kraj wschodzącego słońca, obejmujący ziemie zachodniego Afganistanu i wschodniego Iranu, doliny Tadżyków, pustynie, oazy i stepy Turkmenów i Uzbeków.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej