Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na początku pandemii Ministerstwo Zdrowia miało dla medyków oklaski, pół roku później zaczęło wypłacać dodatki za walkę z COVID-19. Niesprawiedliwie, ale zawsze. Minął rok i wszystko, na co mogą liczyć pracownicy ochrony zdrowia, to kordon policji i barierki odgradzające manifestujących 11 września od przedstawicieli władzy.
30 tys., a może nawet 40 tys. – tylu medyków: pielęgniarek i położnych, diagnostów laboratoryjnych, ratowników medycznych, fizjoterapeutów, lekarzy i lekarzy dentystów, techników radioterapii, ale i przedstawicieli personelu niemedycznego, przeszło przez centrum Warszawy. Minęło już półtorej godziny od momentu, gdy czoło pochodu ruszyło, a z placu Krasińskich wychodziły kolejne grupy. Tak dużej demonstracji medyków nie było od wielu lat. Tak zdeterminowanych protestujących również.
Walczą o wyższe wynagrodzenia? Tak, ale nie tylko i nie przede wszystkim. Gdy spojrzeć na postulaty, od lat są niezmienne: medycy chcą systemu, który dostrzeże człowieka. W pracowniku: by warunki wykonywania zawodu nie urągały godności. By system nie zmuszał do pracy w wymiarze 300–400 godzin miesięcznie. I – przede wszystkim – w pacjencie. Bo o jakiej godności, o jakim bezpieczeństwie pacjenta, o jakiej jakości świadczeń można mówić, gdy jedna pielęgniarka opiekuje się na dyżurze trzydziestoma chorymi? „Szanujcie nas!” – pod takim hasłem, wypisanym flamastrem na szarej tekturze, trudno się nie podpisać.
Minister zdrowia powtarza, że koncentruje się na pacjentach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że już wkrótce fala pandemii zweryfikuje dobre intencje Adama Niedzielskiego. Polityka rozlicza się nie z zamiarów, ale ze skutków. Ocena tych ostatnich jest zaś dla ministra, przynajmniej na razie, bezlitosna: Polska w 2020 r. i w pierwszych miesiącach 2021 r. ma jeden z najwyższych w Europie i wśród krajów wysokorozwiniętych wskaźników zgonów możliwych do uniknięcia – to nie tylko zgony covidowe, ale powiązane z pandemią, a raczej z tym, w jakim stopniu i na jak długo sparaliżowała ona niemal cały system opieki zdrowotnej.
Minister wchodzi w konfrontację ze środowiskami medycznymi w momencie, gdy Polska już od tygodnia notuje kilkudziesięcioprocentowe wzrosty zakażeń. ©