Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kościół na Filipinach rozpoczął proces beatyfikacyjny Niñy Ruiz Abad, zmarłej w 1993 r. 13-latki. Według relacji rodziny i znających ją osób dziewczynka od najmłodszych lat modliła się z wyciągniętymi ramionami przed Najświętszym Sakramentem, w szkole rozdawała święte obrazki i modlitewniki, chodziła ubrana na biało i z różańcem na szyi. Dowiedziawszy się o śmiertelnej chorobie serca, miała powiedzieć matce, by się nie martwiła, bo przecież opiekuje się nią Bóg. Postulator procesu ks. Dennis Ruíz postawił Niñę za wzór dla „dzisiejszej młodzieży”, pochłoniętej „technologiami i przyjemnościami”. Biskupi Filipin stwierdzili, że życie dziewczynki „inspiruje dzieci i młodzież do prowadzenia życia zakorzenionego w modlitwie”.
Ostatnie kilkanaście lat przyniosło beatyfikacje kilku młodych ludzi – m.in. Carla Acutisa, Chiary Badano czy Sandry Sabattini. Rozmawiałem ostatnio z uczniami uczestniczącymi w rekolekcjach wielkopostnych poświęconych Acutisowi, 15-latkowi zmarłemu na białaczkę w 2006 r. Kaznodzieja podkreślał, że Carlo codziennie był na mszy, zajmował się seniorami, opiekował bezdomnymi itp. Część młodzieży była znudzona, część miała z tego „bekę”. Niczego nie ujmując zasługom Niñy Ruiz Abad – wydaje się, że warto zapytać o to, jak Kościół opowiada o świętości. Z kontrreformacyjnego chyba przyzwyczajenia ma odruch budowania narracji heroicznych, dla współczesnej młodzieży po prostu niewiarygodnych – i przede wszystkim niepraktycznych. W rezultacie także świeccy szukają świętości w ekstremalnych przejawach czyjejś pobożności. A może ona dzieje się naprawdę w zwykłej codzienności?