Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rozpoczął się adwent – czas oczekiwania na Boże Narodzenie. To, że czegoś oczekujemy, nie jest niczym nadzwyczajnym. Takie zdania jak: „oczekuję od ciebie tego i tamtego...”, „tego przecież po mnie nie możesz się spodziewać...” – to oświadczenia dobrze nam znane. Nasze życie, my sami, jesteśmy istotami chronicznie czegoś od siebie nawzajem wyczekującymi.
Wiemy jednak, że oczekiwania, które wypełniają nasz powszedni dzień, nie mają nic wspólnego z oczekiwaniem Chrystusa w tych czterech adwentowych tygodniach. Do naszych codziennych i rutynowych obowiązków adwent nie pragnie dorzucić jeszcze jednej rzeczy, którą następnie rutynowo i stosownie do oczekiwań będziemy musieli realizować, lecz – przeciwnie – okres ten orzeka dokładnie o czymś przeciwnym: przychodzi Chrystus. Bóg wkracza w nasz świat dla ciebie i jako Człowiek pragnie zdjąć z twych ramion brzemię ciężaru. Chce cię napełnić swą miłością, mocą i nadzieją.
Ale napełnić i dopełnić można tylko to, co jest puste lub prawie puste! Oczekiwanie Chrystusa oznacza więc w odniesieniu do nas: „uprzątnąć rupiecie” z wysypiska naszych oczekiwań, stworzyć przestrzeń dla zadziałania Boga, abyśmy uwolnili nasze spojrzenie na wiele nieoczekiwanych podarunków, które na szlaku naszego życia składa Bóg.
Adwent oznacza zatem: wykroić sobie czas, szukać spokoju i otworzyć się, aby spotkanie z Bogiem stało się możliwe, aby On mógł u nas zagościć. Całkiem konkretnie i to dzisiaj, w dzień powszedni. Jego „oczekiwać” znaczy „stworzyć dlań przestrzeń”. Stać się pustym, abyśmy mogli zostać napełnieni. I to właściwie zawsze, ale w adwencie w sposób szczególny. Albowiem dotrzeć do nas pragnie Bóg nie tylko jeden raz w roku, lecz w każdym momencie.
W tym sensie życzmy sobie radosnego adwentu, a każdego dnia – okruchu czasu dla siebie, aby uwolnić się od stresu, codziennej powszedniości, trosk i planów na przyszłość; czasu, aby na nowo być wypełnionym radością i ufnością Bogu oraz spoglądać czujnym okiem na dary, jakie niesie samo życie!
Do rodziców syna, który miał przyjechać do domu na Boże Narodzenie, ktoś zatelefonował: „Odbierzcie go ze stacji. On jest w drodze; dokładnie nie wiadomo, którym pociągiem jedzie, lecz przybycie jest zapowiedziane”. Byłoby dobrze, gdyby ktoś przechadzał się po peronie. W przeciwnym razie możemy się z nim rozminąć. Przenosząc tę sytuację na adwent, takim spacerem po peronie będzie dla nas modlitwa.
ZADBAJ O ATMOSFERĘ
Przede wszystkim wygospodaruj sobie czas. Bóg nie liczy minut ani sekund, jakie tracimy dla Niego. Na przykład tzw. akty strzeliste, które trwają sekundy, są czymś cudownym i do tego błyskawicznego kontaktu możesz się dowolnie uciekać. Jeżeli jednak pragniesz prawdziwego odniesienia się do Boga, wtedy będziesz potrzebował więcej czasu.
Z początku nie jest to proste, lecz pewnego dnia do modlitwy nie będziesz potrzebował się zmuszać. Życzenie takiego zbliżenia zrodzi się w głębi twego serca. Doświadczysz tego jako wielkiego szczęścia – na przykład w formie półgodzinnej wizyty w zaciszu pustego kościoła przeżytej jako spotkanie i rozmowa z Bogiem. Poświęcamy tyle czasu na sprawy bezsensowne – a Bóg nie jest dla ciebie wart, by Mu zaoferować rzeczywiście więcej czasu?
Ważną rzeczą jest świadome zaplanowanie czasu na regularną modlitwę. W przeciwnym wypadku modlitwa przerodzi się w odfajkowane zmówienie recytowanych pacierzowych formuł, które na miano modlitwy nie zasługuje.
MÓDL SIĘ SERCEM
Istnieje ogólna reguła: sztancowane uprzednio modlitwy odmawiane tylko ustami, a nie płynące z głębi serca, nie są w ogóle modlitwą. Na baczną uwagę zasługuje celne doświadczenie, aby przed modlitwą wyłączyć wszelkie zakłócenia (radio, płyty CD itp.). Istnieje zresztą poświadczona stara prawda: czas poświęcony Bogu powraca do nas, ponieważ przyczynia się do koncentrowania się na zadaniach, które niesie nam pracowity dzień.
W tym miejscu należy jednak przestrzec przed jednym nieporozumieniem: modlitwa jest dobra nie dlatego, że towarzyszy jej cała skala uczuć, a z oczu płyną nawet łzy. Słynny angielski uczony, kard. John Henry Newman, żyjący w XIX wieku, był zdania, że w sprawach religii uczucie jest ulotnym dźwiękiem i dymem. Wielcy święci nie ustają w napominaniu, że trans uniesienia jest tutaj bez znaczenia. Mężowie ci informują o stanach, kiedy to nie czuli już niczego więcej, a kiedy to w tych okolicznościach modły do Boga słali nawet w okrzykach dopiekającej męki. Taka modlitwa w mrokach duszy miała jednak w oczach Boga więcej wartości niż najbardziej sentymentalne godziny, w których mogło wydawać się, że obecność Boga jest fizycznie uchwytna.
MÓDL SIĘ REGULARNIE
Kiedykolwiek modlisz się, gdy znalazłeś się w potrzebie albo kiedy ogarnia cię wzniosłe uczucie, wtedy nie wykonujesz kroku do przodu. Zobacz: co to jest za więź miłości, która wzywana jest tylko wtedy, kiedy ty właśnie prawdziwej miłości potrzebujesz? Naszkicuj sobie konkretny plan działania. Na przykład: a) wczesnym rankiem, kiedy podnoszę się z łóżka, siadam, na moment szukam świadomego kontaktu z Bogiem. Przedkładam Mu me życie, mój dzień, przedstawiam mych przyjaciół i krewnych, powierzam ich w Jego ręce, zawierzam się Jego prowadzeniu itd.; b) zawsze, ilekroć siadam do stołu, aby się posilić – gdziekolwiek by to było – ślę podziękowanie Bogu, który mnie niesie i o mnie się troszczy; c) kiedykolwiek przekraczam próg kościoła (np. aby go zwiedzić), nawiązuję kontakt z Bogiem, ażeby Go sławić i dziękować za wszelkie doznane dobro; d) w żadnym wypadku nie udaję się na spoczynek bez uprzedniej rozmowy z Bogiem, bez szukania Jego pokoju i Jego pojednania.
Jak twój plan ma wyglądać, o tym musisz sam zdecydować. W każdym razie sprawdzaj wciąż od nowa, czy rzeczywiście modlisz się regularnie. A poza tym bądź krytyczny wobec siebie i wobec zasadzek, jakie knuje szatan wygodnictwa, aby cię odwieść z obranej drogi.
PRZECHODŹ OD FORMUŁ DO WŁASNYCH SŁÓW
Jeżeli modlitwa jest rozmową z Bogiem, wtedy jest rzeczą oczywistą, że nie ma piękniejszej modlitwy nad modlitwę własnymi słowami. Ale modlitwa zanoszona swobodnie jest też niebezpieczna. My ludzie zawsze znajdujemy się w niebezpieczeństwie popadnięcia w bezowocne i jałowe monologi, w których Boga będziemy zanudzali naszymi troskami i problemami, zamiast wzniesienia się ku głębszej modlitwie do Ducha Świętego. Nawet uczniowie Chrystusa, którzy z całą pewnością umieli się modlić, prosili Jezusa, aby im pokazał, jak wygląda prawdziwa modlitwa. Jezus nauczył ich wtedy modlitwy „Ojcze nasz”. Modlitwa ta po wszystkie czasy pozostanie modlitwą, na którą zawsze zorientowane musi być nasze modlenie się. I dlatego to w życiu chrześcijanina nie może być dnia, w którym człowiek przynajmniej jeden raz nie odmówiłby Modlitwy Pańskiej!
Biblia obfituje zresztą w prawdziwe modlitwy, które ukierunkowują nas na właściwy język w kontaktach z Bogiem. Szczególnie Psalmy prezentują taką niezrównaną serię modłów. Człowiek wnika w nie coraz głębiej i uczy się ich głębszego pokochania i podziwu, gdy tylko zaczął całym sercem je odmawiać. Księga Psalmów wypełniona jest po brzegi wielkimi modłami, pośród których można wybierać wedle upodobania to, co w nich do nas przemawia; ludzie odkrywali w nich prawdziwe pomosty prowadzące do Boga. Psalmy recytowały rzesze ludzi przed tobą; ludzie dojrzewali w nich w swym człowieczeństwie. Doświadczali uczucia, że poruszają się na właściwym szlaku, który nieomylnie prowadzi ku Bogu.
Przy tym wszystkim człowiek wzbogaca się o jeszcze jedno przeżycie.
Zaistnieją w twoim życiu dni, kiedy nie będziesz już więcej w stanie modlić się własnymi słowami. Możesz wtedy mówić o szczęściu, gdy będziesz w kondycji, aby sięgnąć do skarbca modlitw wielkiej Tradycji Kościoła. Wciąż i bez końca docierają do nas relacje, kiedy to nasze siostry i bracia na łożu śmierci szeptać mogli jeszcze takie właśnie modlitwy, które darzyły ich głębokim pokojem i niezrównaną swobodą w przejściu na ostateczne spotkanie z Bogiem.
Ks. ALFONS J. SKOWRONEK (ur. 1928 r.) jest profesorem teologii, przez wiele lat był kierownikiem Katedry Teologii Ekumenicznej ATK (obecnie UKSW). Autor ponad 20 książek oraz ponad 500 artykułów w periodykach krajowych i zagranicznych.