Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sprawami tymi – dotyczącymi przyjmowania drogich prezentów od biznesmenów i prób przekupienia dwóch medialnych potentatów w zamian za korzystne artykuły – prokuratura zajmowała się od lat.
Pierwszy raz w historii Izraela do więzienia może trafić urzędujący premier (grozi mu do 10 lat). Decyzja prokuratury zbiega się z wyjątkowo złą sytuacją w kraju – i chodzi nie tylko o zaostrzenie konfliktu na granicach. Oto po drugich już w tym roku wyborach nie udało się zbudować koalicji – ani Netanjahu, ani jego rywalowi Benny’emu Gantzowi. Kandydata na premiera ma teraz wskazać Kneset, a jeśli i jemu się nie uda, konieczne będą nowe wybory (w marcu 2020 r.).
Netanjahu nie poddaje się i twierdzi, że opozycja dopuszcza się antydemokratycznej rewolucji. Ale grunt usuwa mu się spod nóg także w Likudzie, jego partii. W sondażach 56 proc. Izraelczyków uważa go za niezdolnego do rządzenia i Likud zdaje sobie sprawę, że przez niego może przegrać. Za sześć tygodni partia, za zgodą Netanjahu, planuje wewnętrzne wybory, w których wyłoni lidera, a co za tym idzie – kandydata na premiera. „Bibi” weźmie w nich udział.
Z prawnego punktu widzenia sytuacja „Bibiego” jest skomplikowana. Urzędujący premier, wobec którego toczy się postępowanie karne, może nadal sprawować urząd aż do czasu, gdy o jego przyszłości zdecyduje sąd. Problem w tym, że właśnie nie udało mu się sformować koalicji. Netanjahu, zwany też „magikiem”, często spadał na cztery łapy. Najbliższe miesiące okażą się największym sprawdzianem jego kreatywności. ©
Czytaj także: Inga Rogg: Generał na premiera