Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ze zdumieniem jednak obserwuję nagonkę na karmiące matki, która wywiązała się – głównie w internecie – po „wypowiedzi” byłego europosła. Najbardziej dziwią uczestniczące w tej nagonce kobiety, które mają za sobą doświadczenie macierzyństwa.
Pierwszą reakcją na tę nienawistną falę jest złość. Wiem, z iloma trudnościami mierzą się dziś młode matki. One nie mogą się pogodzić z tym, co je teraz – absolutnie niesprawiedliwie – spotyka. Kiedy złość mija, zaczynam się jednak zastanawiać: o co tak naprawdę chodzi?
Podzielę się pewną intuicją: a może agresja kobiet wobec karmiących matek bierze się z zawiści? Statystyki na temat karmienia piersią w Polsce mówią, że wiele kobiet ma poczucie porażki w tym względzie. Chciały karmić, ale się nie udało. Usłyszały, że mają „za mało mleka”, „za małe piersi” itd. I od karmienia odstąpiły. Znam takie kobiety i myślę, że może być im trudno patrzeć na błogą, pełną tkliwości scenę, w której inna kobieta bez problemu, a nawet z przyjemnością przystawia niemowlę do piersi. Nieświadomie budzi się zawiść, a potem – pod pretekstem „nieobyczajności” – następuje atak.
Inne wytłumaczenie to otaczająca nas ponowoczesna kultura. Europoseł piszący, że karmienie piersią jest jak wydalanie, nie wymyślił przecież niczego nowego: od lat słyszymy, że wszystko, co fizjologiczne (a zwłaszcza wszelkie płyny wypływające z naszego ciała), jest „obrzydliwe”. My, kobiety, mamy być wydepilowane, gładkie, bez potu, bez krwi, bez mleka.
Przepełnione pokarmem piersi to dowód, że jesteśmy ssakami. Najwyraźniej nie ma na ten fakt w polskim społeczeństwie zgody. ©