Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wiadomość, którą Dmytro Kułeba miał do przekazania dziennikarzom, tym razem była wyjątkowo dobra. Ukraińska armia, cierpiąca na coraz większy „głód amunicyjny”, coraz bardziej odczuwalny na froncie, wkrótce zacznie otrzymywać pociski kupione w ramach czeskiej inicjatywy – podał szef ukraińskiego MSZ w środę 13 marca na konferencji prasowej w Kijowie.
OSIEMSET TYSIĘCY | Wygląda więc, że to, co Unii Europejskiej udało się tylko połowicznie, zrealizują Czesi. Wszystko za sprawą tzw. czeskiej inicjatywy, o której głośno zrobiło się w lutym, po konferencji na temat światowego bezpieczeństwa w Monachium. Przedtem premier Petr Fiala przedstawił pomysł na forum Rady Europejskiej: Czesi chcą koordynować dostawy amunicji dla Ukrainy. Ma ona zostać kupiona poza Unią, która nie jest w stanie na razie zaspokoić ukraińskich potrzeb.
„Czechy znalazły za granicą setki tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej, którą mogłyby dostarczyć Ukrainie w ciągu kilku tygodni, jeśli partnerzy w USA, Niemczech, Szwecja i inne kraje zapewnią finansowanie” – mówił w Monachium prezydent Czech Petr Pavel. Wyjaśniał, że zlokalizowano pół miliona sztuk amunicji 155 milimetrów (to standardowy kaliber w armiach NATO; taki mają haubice dostarczane przez kraje zachodnie) oraz 300 tys. sztuk amunicji 122 mm (to z kolei standardowy kaliber używany w armatach posowieckich).
Pavel nie ujawnił źródła pochodzenia pocisków. Przekaz był następujący: wiemy, kto i ile chce sprzedać. Wiadomo tylko, że to państwa spoza Unii i ich lista jest otwarta. W mediach spekuluje się o Korei Południowej, Turcji i Republice Południowej Afryki.
PIERWSZA TRANSZA | Od początku rosyjskiej inwazji Czesi są wśród pionierów wsparcia dla Ukrainy. Zaangażowanie to wpisuje się też w program rządu Fiali, który zapowiadał powrót Czech „na szczyt Europy” oraz zacieśnienie relacji z NATO i Unią.
Także czeska inicjatywa nie pojawiła się znikąd. Był to proces trwający niemal od początku wojny na Ukrainie, a zaangażowanych jest w niego szereg osób i urzędów. Nabrał na znaczeniu z chwilą, gdy okazało się, że nie udało się skoordynować dostaw przez Brytyjczyków w ramach tzw. inicjatywy kopenhaskiej, i gdy było już wiadomo, że Unia nie wywiąże się z obietnicy miliona pocisków dla Ukrainy do końca marca 2024 r.
Czechy powinny przyjąć wspólną unijną walutę: apeluje prezydent Petr Pavel
Szefowie rządów i państw Unii po raz pierwszy mieli usłyszeć o czeskim pomyśle podczas nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej 1 lutego, który odbył się dzień po tym, jak premierzy kilku krajów Europy, w tym Czech, wspólnie wezwali na łamach „Financial Times” do zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy. Był tylko jeden warunek: aby idea się powiodła, konieczne było zebranie odpowiedniego finansowania.
Dziś państw-donatorów jest więcej, niż spodziewał się prezydent Pavel, gdy 16 lutego zabierał głos w Monachium. Okazało się, że to jego wystąpienie bardzo pomogło: do połowy marca udział w inicjatywie zadeklarowało 18 państw, w tym Holandia, Francja, Niemcy i Norwegia. To właśnie deklaracja Norwegów przyspieszyła przedwczesne ogłoszenie sukcesu: 7 marca prezydent podał, że zebrano całą potrzebną kwotę. Dzień później premier Fiala sprostował, iż zebrano całość, ale na pierwszą transzę 300 tys. pocisków. Dostawa całości ma zająć kilka miesięcy.
Gdy Europa spiera się o wojnę na Bliskim Wschodzie, Czechy stoją murem za Izraelem. Dlaczego?
DYSKRETNIE CZY GŁOŚNO | Nie wiemy, czy falstart Pavla to efekt słabej od dłuższego już czasu komunikacji między Hradem a rządem. Wiadomo, że wokół inicjatywy panuje embargo informacyjne. Minister obrony Jana Černochová twierdzi, że Praga jest oszczędna w informowaniu, gdyż kraje, które mogłyby współpracować w projekcie jako sprzedający, uzależniają swój udział od tego, iż fakt ten nie będzie ujawniany.
Nie podano też publicznie kwoty końcowej, którą Czechy chcą zebrać. Wcześniej informowano, że będzie ona uzależniona od konkretnych państw i tego, czy chcą publikować informacje o swoich donacjach. Doradca Fiali ds. bezpieczeństwa Tomáš Pojar pod koniec lutego mówił, że zmianie może ulec i cena amunicji, i możliwości donatorów, którzy albo wpłacą więcej, niż zapowiadali, albo mogą nie dotrzymać obietnicy. To tzw. koalicja chętnych – mówił Pojar podczas obchodów 25. rocznicy wejścia Czech do NATO.
Wymóg dyskrecji w informowaniu o postępach amunicyjnej inicjatywy może jednak kłócić się z determinacją rządu, aby w końcu móc ogłosić sukces. Zwłaszcza że w 2025 r. są wybory parlamentarne, a prawicowo-centrowa koalicja Fiali nie ma dziś dobrych notowań.