Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jesienią 1918 r. Czesi i Słowacy przestali być poddanymi cesarza Austrii i króla Węgier – wcześniej Czechy przynależały bowiem do cesarstwa, a Słowacja, zwana Górnymi Węgrami, do królestwa madziarskiego. Stali się obywatelami demokratycznego państwa: nowo utworzonej Czechosłowacji jako federacji obu narodów. Do nowego ustroju trochę jednak z tego starego – gdzie cesarz był także królem Czech – jednak zabrali, np. szacunek dla głowy państwa. Kult pierwszego prezydenta Czechosłowacji Tomáša Garrigue Masaryka może przypominać trochę kult cesarza Františka Josefa I...
PATRYCJA BUKALSKA: W międzywojennej Czechosłowacji, w atmosferze narodowego entuzjazmu, Czesi i Słowacy patrzyli krytycznie na czasy Habsburgów. Jak zmieniało się ich postrzeganie imperium austro-węgierskiego?
JAN ADAMEC: Wyraźną cezurą, gdy idzie o obraz monarchii naddunajskiej, był dla obu narodów rok 1989. Dopiero po upadku komunizmu wcześniejsze tradycyjnie negatywne interpretacje czasów austro-węgierskich – pochodzące jeszcze z XIX wieku i dominujące w okresie Pierwszej Republiki (1918-38) oraz komunizmu – zostały zastąpione przez wizje bardziej pozytywne. Co więcej, monarchię zaczęto nawet postrzegać jako swego rodzaju zapowiedź Unii Europejskiej, „laboratorium” współżycia wielu narodów w ramach jednego politycznego projektu. Jest to jednak po części ahistoryczna już projekcja współczesnych problemów na realia wieku XIX.
W Polsce przeważa raczej sentymentalne spojrzenie na Franciszka Józefa. A jak jest za naszą południową granicą?
Nostalgia jest obecna też u Czechów, bo na monarchię przekładamy nasze sny i marzenia. Po tym, co dotknęło Europę Środkową po 1914 r. – dwie wojny światowe, Holokaust, zimna wojna, komunizm – czasy Franciszka Józefa jawią się jako era stabilności, pokoju i dobrobytu. Nawet jeśli nie do końca tak było. W przypadku Czechów, wcześniejszą uproszczoną interpretację panowania Habsburgów na czeskim tronie w latach 1526–1918 jako „czasu ciemności i ucisku wszystkiego, co czeskie” zastąpił bardziej zróżnicowany pogląd. Szczególnie druga połowa XIX w., tj. rządy Franciszka Józefa, są teraz postrzegane jako dość dobry i owocny czas dla Czechów, kiedy to nasz naród ostatecznie zyskał swe elity, świadomość i struktury narodowe, które zostały w pełni wykorzystane w 1918 r. przy tworzeniu Czechosłowacji. Ten okres nie jest więc już postrzegany tylko jako opresyjny, lecz jako sprzyjający też rozwojowi czeskich elit politycznych, ekonomicznych i kulturalnych. Z drugiej strony niektórzy ostrzegają przed nadmierną „austrofilią” i idealizacją monarchii jako demokratycznego i tolerancyjnego ustroju. Zapomina się o charakterze ustroju i niemieckiej dominacji językowej. Monarchia nie była nowoczesna, miała przestarzałą strukturę.
Czy są różnice w stosunku do Austro-Węgier między Czechami i Słowakami?
Oczywiście. Wynikają one choćby z tego, że po tym, jak w 1867 r. Austriacy i Węgrzy porozumieli się w kwestii nowego kształtu monarchii – odtąd jako unii dwóch państw – Czesi i Słowacy znaleźli się w różnych państwach. Sytuacja Czechów była lepsza – politycznie i ekonomicznie mieliśmy większe prawa niż Słowacy. W efekcie na Słowacji nie ma dziś takiej idealizacji monarchii jak w Czechach, bo naród słowacki musiał walczyć z poważnymi próbami madziaryzacji ze strony węgierskich elit. Wprawdzie Franciszek Józef był królem Węgier, ale bardzo twardą politykę narodowościową realizowali sami Węgrzy, i dla Słowaków była to – na polu kultury i tożsamości narodowej – dosłownie walka o przetrwanie. Czesi na odwrót. Po 1867 r., gdy przyjęto konstytucję, wykorzystali austriacką przestrzeń do emancypacji i zakończenia procesu tworzenia politycznych i społecznych struktur, które koniec końców miały ich doprowadzić do samostanowienia. ©℗
JAN ADAMEC jest czeskim historykiem. Prowadzi internetowy magazyn o zimnej wojnie (www.praguecoldwar.cz), współpracuje z portalem Visegrad Revue.