Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Artykuł Zbigniewa Nosowskiego „Opcja Abrahama” przeczytałem m.in. dlatego, że jestem rodzicem, który na co dzień podtrzymuje przynależność do Kościoła u dzieci, odpowiadając na wątpliwości w stylu: „Kościół to, Kościół tamto”. Chodzi o „wyczyny” hierarchów i ich sojuszników – ów „kurs prosto na mieliznę”, o którym pisze Nosowski.
Nadzieję na zmianę ma dawać to, że „rozkwitają dyskusje, narady, spotkania”. Pojawia się pytanie: kto i z kim prowadzi te dyskusje? Czy przedstawiciele Kościoła zwanego „toruńskim” też biorą w nich udział? Obawiam się, że nie mają na to ochoty. Czy w Polsce jest w ogóle możliwa dyskusja, o jakiej kilka stron dalej pisze Zuzanna Flisowska-Caridi? Dyskusja, która toczy się za naszą zachodnią granicą. Przeciętny katolik nie pojmie, na czym miałaby polegać „Opcja Abrahama” – oczekuje konkretów tu i teraz. Kilka lat temu znajoma opowiedziała mi historię. Jej krewnym jest biskup, który w prywatnej rozmowie ubolewał, że tak wielu nowo wstępujących alumnów to osoby niewierzące. Wtedy była to dla mnie informacja wstrząsająca, dziś – obserwując działalność tych kapłanów – wiem, o czym mówił tamten biskup. „Kościół potrzebuje reformy strukturalnej, nawrócenia swoich struktur” – pisze Nosowski. Czy nawrócenie funkcjonariuszy Kościoła również się w tym mieści? Jest ono, w moim przekonaniu, niezbędne.