Producenci szkockiej whisky wycofali się z Rosji. Dlaczego więc ten alkohol wciąż płynie do Moskwy szerokim strumieniem?

Problem dotyczy nie tylko alkoholi, ale także leków, elektroniki czy rud manganu. W jaki sposób wszystkie te produkty docierają nadal na rosyjski rynek? I jaką w tym rolę odgrywa Łotwa?
ze Szkocji

16.04.2024

Czyta się kilka minut

Stoisko z alkoholami w sklepie Auchan w Moskwie, sierpień 2022 r. // Fot. Aleksander Polyakov / Russian Look / Forum
Stoisko z alkoholami w sklepie w Moskwie, sierpień 2022 r. // Fot. Aleksander Polyakov / Russian Look / Forum

Ta ciemna ziołowa nalewka, której oryginalna nazwa brzmi Rīgas Melnais Balzams, jest najbardziej znanym łotewskim trunkiem. W Polsce występuje jako Ryski Czarny Balsam lub po prostu Czarny Balsam. Pierwsza wzmianka o nim pochodzi z połowy wieku XVIII. Receptura nie została nigdy oficjalnie upubliczniona, ale wiadomo, że składa się z około dwudziestu ziół. Czarny likier ma wielbicieli na całym świecie i Łotysze z powodzeniem go od lat eksportują.

Dziś okazuje się, że bałtyckie państwo ma jeszcze inny eksportowy hit – whisky. Wprawdzie na Łotwie jej nie produkują, ale to stąd jest ona transportowana z Europy do Rosji. To duży biznes: w ubiegłym roku wartość whisky eksportowanej z Łotwy do państwa Putina wyniosła ponad 250 mln dolarów. Dla porównania: z sąsiedniej Litwy było to tylko 39 mln dolarów.

Tymczasem, jak wskazuje szkocki dziennik „The Herald”, wartość bezpośredniego eksportu whisky z Wielkiej Brytanii do Rosji nie przekroczyła 15 mln dolarów.

Skąd taka różnica?

TAK NALEŻY | Wprawdzie alkohol nie został objęty sankcjami, które Unia Europejska i jej poszczególne kraje nałożyły na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę. Sprzedawanie go do Rosji jest zatem legalne. Może jednak dziwić, że za 70 proc. całego eksportu whisky do Rosji w 2023 r. odpowiada niewielka Łotwa. Tym bardziej że niezmiennie, podobnie jak pozostałe kraje bałtyckie, wspiera Ukrainę w jej walce.

Choć więc sankcje ich nie dotyczą, po rozpoczęciu w lutym 2022 r. przez Putina wojny na pełną skalę wiele firm handlujących alkoholem zdecydowało się dobrowolnie zrezygnować z interesów w Rosji. Wśród nich była brytyjska firma Diageo. To międzynarodowy potentat na rynku alkoholi, który w swojej ofercie ma popularną whisky Johnnie Walker, a także całą kolekcję whisky typu single malt  jak Talisker, Lagavulin czy Clynelish (single malt to whisky powstała tylko z jednego słodu, jęczmiennego, w odróżnieniu od typu blended, który jest mieszanką destylatów wielu zbóż).

To była bardzo trudna decyzja, przyznawał Michael Holm, dyrektor Diageo na Europę Wschodnią. Również ze względu na zatrudnionych w Rosji pracowników. „Podjęliśmy ją, bo uważaliśmy, że tak właśnie należy” – podkreślał w rozmowie z branżowym portalem Whisky Invest Direct.

OKRĘŻNĄ DROGĄ | Tymczasem po chwilowym spadku eksportu w roku 2022, w roku następnym eksport whisky – nie tylko tej szkockiej, ale także tej z Irlandii, USA czy Indii – do Rosji okazał się większy niż wcześniej; jego wartość wyniosła aż 350 mln dolarów. Znaczną część z tego ma stanowić Johnnie Walker.

Jak to możliwe? Wyjaśnienie zagadki jest proste: to tzw. import/eksport równoległy. Polega on na tym, że dystrybutorzy kupują towar – czasem bez wiedzy i zgody producenta – w jednym kraju, a następnie eksportują go dalej, okrężną drogą przez kolejny kraj. W ubiegłym roku w Rosji zmieniono prawo tak, aby taki manewr był możliwy.

Tymczasem jeszcze przed inwazją Łotwa była jednym z większym centrów transportowych, jeśli chodzi o alkohol wysyłany do Rosji, Białorusi czy Ukrainy. Dlaczego? Bo tak logistycznie najprościej: ładunki – nie tylko zresztą alkoholi – docierały do Łotwy drogą morską, a stąd już bezpośrednio i blisko do Rosji drogą lądową.

Veniamin Grabar z rosyjskiej firmy Ladoga wyjaśniał w rozmowie z agencją Ria Novosti, że logistyka się nie zmieniła, zmieniły się jedynie papierowe formalności. „Wcześniej, zgodnie z dokumentami, eksport do Rosji szedł po prostu tranzytem przez Łotwę lub Litwę. Teraz w dokumentach ostatecznym punktem są kraje bałtyckie. Stąd dostawa trafia do Federacji Rosyjskiej” – mówił.

LUKA W SYSTEMIE | – Proces takiego reeksportu dóbr przez Łotwę trwa już dwa lata i nie jest to tylko alkohol. To także elektronika czy leki. Również produkty, które są na listach sankcjonowanych – mówi w rozmowie z „Tygodnikiem” Bartosz Chmielewski, analityk z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich. – Oficjalnie transport alkoholu może np. być kierowany z Łotwy do Kazachstanu, ale nie dociera tam i zostaje w Rosji.

Chmielewski zwraca uwagę na zmiany w statystyce łotewsko-rosyjskiej wymiany handlowej, która po rozpoczęciu inwazji z dnia na dzień spadła o 70 mln euro. W tym samym czasie o 70 mln euro wzrosła natomiast wymiana między Łotwą a państwami Azji Centralnej, Kazachstanem i Kirgistanem.

– Łotwa i Estonia, w mniejszym stopniu Litwa, są węzłem omijania sankcji europejskich – uważa Chmielewski. – To jest krytykowane przez władze łotewskie, ale są one w znacznym stopniu bezsilne. Niewiele mają tu do powiedzenia, bo jest to robione przez duże korporacje europejskie. Te z kolei formalnie nie łamią prawa, bo wykorzystują lukę w systemie. Jeżeli na granicę łotewsko-rosyjską przyjeżdża jakiś towar, który w dokumentach deklarowany jest jako eksport do Kazachstanu, łotewskie służby celne nie mogą go zatrzymać. To, co dzieje się z nim, gdy znajdzie się na terytorium Rosji, jest już niemożliwe do zweryfikowania.

ZA I PRZECIW | Co mówi się o tym na Łotwie? Kraju, który od początku rosyjskiej inwazji przekazał Ukraińcom wsparcie w wysokości ok. 650 mln euro, z czego 370 mln zainwestowano w wyposażenie ukraińskiej armii.

– Poparcie dla Ukrainy się nie zmienia. Zmęczenie wojną jest niezauważalne. W Rydze wszystkie instytucje publiczne nadal mają wywieszone flagi łotewską, unijną i ukraińską – mówi Bartosz Chmielewski.

Sprawa „równoległych eksportów” z Unii do Rosji to jednak ważny temat i, jak przyznaje analityk, jest on w ostatnim czasie podejmowany przez łotewskie media.

Na początku kwietnia The Baltic Center for Investigative Journalism Re:Baltica opublikował listę największych eksporterów z Łotwy do Rosji w latach 2022-23. „Podczas gdy rząd wzywa przedsiębiorstwa do »samooczyszczenia«, łotewski eksport do Rosji po dwóch latach wojny skurczył się jedynie nieznacznie” – zauważają autorzy Re:Baltica.

W medialnej dyskusji pojawiają się różne argumenty za i przeciw „równoległym eksportom”. Krytycy wskazują, że dzięki utrzymaniu dostaw do Rosji takich towarów jak alkohol zamożni Rosjanie nie muszą zmieniać swojego trybu życia i nie odczuwają skutków wojny. A poza tym, skoro nawet Bałtowie handlują z Rosją, jaki to sygnał dla świata?

PYTANIA MORALNE | Poza głosami krytycznymi pojawiają się jednak także głosy, które próbują racjonalizować proces reeksportu. I tak podkreśla się, że eksport alkoholu nie wzmacnia rosyjskiej machiny wojennej, a sprzedając Rosjanom whisky, wyprowadza się stamtąd pieniądze, które nie zostaną wydane na wojnę.

– To jedna z perspektyw. Podam inny przykład: pół roku temu na Łotwie była dyskusja o lekach, które łotewskie firmy farmaceutyczne eksportują do Rosji. Konkretnie chodziło np. o lek na schorzenia kardiologiczne. Pytano, czy można pozbawiać go Rosjan cierpiących na choroby serca? Wiadomo też jednak, że ten lek jest wykorzystywany przez żołnierzy na froncie jako stymulant. To skomplikowane pytania moralne – mówi Chmielewski.

Na liście eksporterów, którą sporządzili dziennikarze Re:Baltica, firmy farmaceutyczne uplasowały się na drugim i trzecim miejscu. Obie podkreślają, że sankcje nie obejmują leków, że oba przedsiębiorstwa działają w oparciu o przesłanki humanitarne i że nie biorą udziału w rosyjskich zamówieniach publicznych dotyczących potrzeb armii.

MIESZANE DESTYLATY | Obok kwestii moralnych, jakie towarzyszą dziwnej drodze ich whisky do Rosji, Szkotów martwi jeszcze inna kwestia – mianowicie podróbki whisky obecne na rosyjskim rynku. A także tamtejsze destylarnie.

Z podróbkami walczą także rosyjskie władze. Przed rokiem policja zamknęła pod Moskwą całą rozlewnię fałszywych alkoholi udających te markowe (whisky, rum i koniak), które nie tylko nie miały nic wspólnego z oryginałami, ale były wręcz niebezpieczne dla zdrowia.

Szkoccy producenci z niepokojem przyglądają się też alkoholom, które w Rosji produkowane są wprawdzie legalnie, jednak w istocie podszywają się pod szkocką whisky – czy to poprzez nazwę, czy grafikę etykiety. Problem jest poważny: w 2022 r. produkcja „rosyjskiej whisky” wzrosła o jedną trzecią, a w Rosji działa już kilkanaście takich destylarni. Niektóre produkują trunek od podstaw, inne mieszają importowane destylaty, być może nawet szkockie, z własnym alkoholem.

Oferta podrabianej „szkockiej whisky” w rosyjskim sklepie internetowym // Zrzut ekranu

„SCOTCH” Z KRÓLEWCA | Faktem jest, że whisky produkowana jest w wielu krajach świata – dość wspomnieć cieszącą się uznaniem znawców whisky z Japonii. Ale szkocka whisky to inna sprawa. Aby tak nazwać swój produkt, alkohol musi być wyprodukowany w Szkocji i ze szkockich produktów (woda i słód jęczmienny), musi być też przechowywany w dębowych beczkach w Szkocji przez okres nie krótszy niż trzy lata. Warunków jest zresztą więcej i są one rygorystycznie przestrzegane.

Produkty rosyjskie, które nawiązują do „szkockiej”, nie mają z tym rzecz jasna nic wspólnego. Odpowiadają jednak najwyraźniej na oczekiwania Rosjan, ich pragnienie prestiżu.

Butelka Mac Callister – trunku, który ma być whisky powstałą ze „zmieszanych starzonych szkockich destylatów” (choć na jej etykiecie piszą „whiskey”, inaczej niż w Szkocji ) – kosztuje w rosyjskim sklepie internetowym ponad 600 rubli (ok. 5 funtów). To ułamek tego, co warta jest butelka oryginalnej „szkockiej”. Nazwa sugeruje jednak jej pochodzenie z Wysp Brytyjskich. Żeby klient nie miał wątpliwości, na etykiecie widnieje także dudziarz.

Na rosyjskim rynku dostępny jest też Glen McClaud – tyle że nie ze szkockich dolin (glen to dolina), ale prosto z Kraju Stawropolskiego, regionu na południu Rosji. Jest także Scotch Terrier z Królewca (obwodu kaliningradzkiego). Rosja jako miejsce pochodzenia nie jest bynajmniej skrywana, lecz dobór nazw i obrazów, kojarzonych ze Szkocją, wykorzystuje reputację prawdziwej „szkockiej”.

WIĘCEJ NIŻ TRUNEK | Scotch Whisky Association to wszystko obserwuje i zgłasza oficjalne zastrzeżenia. Przyznaje, że ze względu na „prawną i polityczną sytuację w Rosji” jest to spore wyzwanie, ale nie zamierza spocząć w wysiłkach, by „usunąć fałszywą szkocką whisky ze sprzedaży na całym świecie”.

Dla Szkotów to rzecz istotna. Whisky w Szkocji jest wpisana w historię, kulturę i krajobraz. Napisano o niej książki i poematy. Opiewał ją narodowy bard Szkotów Robert Burns („Freedom an’ Whisky gang thegither”, „Wolność i whisky idą w parze” – deklarował). To więcej niż mocny trunek – w końcu samo słowo pochodzi z gaelickiego Uisge Beatha, co oznacza „woda życia”.

A zarazem whisky to też po prostu biznes – i to potężny. Według danych Scotch Whisky Association co sekundę ze Szkocji eksportowane są 43 butelki. W roku 2023 wartość eksportu tego alkoholu wyniosła 5,6 mld funtów. W Szkocji whisky daje bezpośrednie zatrudnienie ponad 40 tysiącom osób, w tym także w destylarniach organizujących zwiedzanie i degustację. W 2022 r. odnotowały one dwa miliony gości  i tym samym stały się jedną z największych turystycznych atrakcji Szkocji.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Stąd wysiłki Scotch Whisky Association dla zachowania czystości i reputacji trunku są nie tylko dbałością o tradycję, ale też walką o utrzymanie pozycji. Bo to szkocka whisky nadal jest tą najpopularniejszą na świecie.

ZAMKNĄĆ LUKĘ | Problem „równoległych eksportów” z Unii do Rosji, w tym whisky (tej szkockiej i z innych krajów), raczej nie zniknie. W styczniu tego roku prawie połowę wszystkich towarów eksportowanych z Łotwy do Rosji stanowił alkohol.

– To jest taka zabawa w kotka i myszkę – mówi Bartosz Chmielewski. – Gdy pojawiają się jakieś ograniczenia, firmy z pomocą prawników szukają sposobów na ich ominięcie. Być może należy na forum unijnym wprowadzać nowe mechanizmy, które zamkną luki w systemie.

– To kwestia odpowiedzialności społecznej biznesu – dodaje. – Nie wszędzie tam, gdzie da się zarobić pieniądze, jest to etyczne. To pytanie do firm, także tych zajmujących się spedycją, na ile ich menadżerowie czują się dobrze, łamiąc zasady i de facto wspierając Rosję w jej machinie wojennej.

Bo to nie jest tylko alkohol czy leki na serce. Chmielewski: – Ostatnio estońskie i łotewskie media pisały o rudzie manganu, która idzie z Afryki przez państwa bałtyckie do Rosji. Jest to jeden z ważnych surowców dla rosyjskiego przemysłu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Co piją Rosjanie