Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Sound of Freedom. Dźwięk wolności” – opowieść o słynnym amerykańskim łowcy pedofilów od początku wzbudzała podejrzenia. Przede wszystkim z powodu powinowactw z QAnonem – internetowym rozsiewaczem prawicowych teorii spiskowych. Związki z tą grupą miał utrzymywać Tim Ballard, czyli pierwowzór głównej postaci, oraz grający ją Jim Caviezel, znany między innymi z „Pasji” Mela Gibsona, który tym razem wystąpił jako producent. I nie byłoby się czym aż tak bardzo ekscytować, gdyby nie fakt, iż niezależny film z budżetem 14,5 miliona dolarów, który przez pięć lat nie mógł znaleźć dystrybutora i musiał skorzystać z oddolnego finansowania, niepodziewanie zarobił na świecie 250 milionów. Przebicie, o jakim Hollywood może dziś jedynie pomarzyć.
Cóż takiego ma w sobie ten dość konwencjonalny sensacyjniak zaangażowany w walkę z handlem dziećmi? Na przykład arcyszlachetnego bohatera, jasnowłosego ojca gromadki dzieci, który stawia na szali wszystko, by rozpracować i unieszkodliwić międzynarodową siatkę handlarzy żywym towarem, wyruszając w tym celu do Kolumbii. Nieważne, że film bezwstydnie gra na emocjach i w gruncie rzeczy eksploatuje temat poprzez nadmierne koloryzowanie faktów.
Bywa w tym chwilami wręcz pornograficzny, mimo że przecież tak naprawdę niczego drastycznego nie pokazuje. Wielu widzom nie przeszkadzały również odkrycia, iż prawdziwy Ballard nie był wcale postacią krystaliczną. W końcu kino to kino i najwyraźniej opowiedziana w ten sposób historia spełniła masowe oczekiwania. Także zamówienia polityczne, czemu twórcy, na czele z meksykańskim reżyserem Alejandro Monteverdem, oczywiście zaprzeczali. Choć przecież na jego celowniku znalazł się nie tylko dzisiejszy „chory świat”, ale także jego zdeprawowane liberalne elity.
„Sparta” Ulricha Seidla to zupełnie inny fenomen. W Polsce film nie doczekał się kinowej dystrybucji, wiele festiwali go zbojkotowało, a wszystko za sprawą przekroczeń, jakich miał dopuścić się na planie sam reżyser. Opowiedział historię Austriaka, który jedzie na zaniedbaną rumuńską prowincję, by prowadzić treningi dżudo dla miejscowych dzieciaków. Ewald jest bratem szansonisty z „Rimini”, poprzedniego filmu Seidla, i już od początku zdaje się jeszcze bardziej odpychający. Ciągnie go bowiem do małych chłopców i choć walczy ze sobą, ażeby nie stać się czynnym pedofilem, tyle nam przecież wystarczy, by popatrzeć na niego z odrazą. I austriacki twórca świetnie rozgrywa te nasze podejrzenia, przewidywania czy projekcje. Jego bohater cierpi z powodu swoich skłonności i, jakkolwiek trudno w tym przypadku oddzielić intencje od czynów, może też budzić współczucie.
Powstał zatem obraz wyjątkowo kłopotliwy w odbiorze, największa afera wybuchła jednak wtedy, gdy rumuńscy rodzice oskarżyli Seidla o liczne nadużycia, na przykład o zatajenie przed nimi faktu, iż film kręcony z udziałem ich dzieci dotyczy pedofilii. Sprawa, którą obszernie raportował „Der Spiegel”, była zgłaszana na policji i szeroko komentowana, lecz ostatecznie reżyser odparł zarzuty. Ale niesmak pozostał. Bo nawet jeśli nie doszło do wykorzystania nieletnich naturszczyków i żaden z nich nie doznał uszczerbku na psychice, w dzisiejszych czasach tego rodzaju niejednoznaczne kino coraz trudniej wybronić.
Nie bójmy się jednak przyznać: śliska i moralnie niewygodna „Sparta” jest dużo ciekawszym filmem niż zacne i słuszne „Sound of Freedom”. Oba zresztą stanowią dobrą okazję do rozmowy na temat tego, jak zmienia się wrażliwość: na planie, na ekranie i na widowni. Nie tylko w kwestii traktowania najmłodszych. Wszak z obu tytułów – tego o zachodnim pedofilu w Rumunii i tego o białym zbawcy w Kolumbii – sporo można wyczytać także o kulturowych wyobrażeniach wobec peryferii czy o traktowaniu ich mieszkańców.
SPARTA – reż. Ulrich Seidl. Prod. Austria/Francja/Niemcy 2022. HBO Max, Play Now, Player, tv smart
SOUND OF FREEDOM. DŹWIĘK WOLNOŚCI – reż. Alejandro Monteverde. Prod. USA 2023. Premiery CANAL+, Katoflix