Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Politycy tworzący nowy rząd obiecali nauczycielom znaczące podwyżki. Koalicja Obywatelska w swoich „stu konkretach na pierwsze sto dni rządów” pisała o 30 procentach, co miałoby się przełożyć na co najmniej 1500 zł brutto więcej. W sprawie podwyżek zarysował się jednak w ostatnim tygodniu pierwszy spór: Donald Tusk po wyborach mówi już tylko o 30 procentach, Związek Nauczycielstwa Polskiego nie tylko przypomina o minimalnej kwocie, ale domaga się również powiązania nauczycielskich płac ze średnią krajową. Pewne jest jedno: zgodnie z niedawną zapowiedzią przyszłego premiera podwyżka będzie obowiązywać od 1 stycznia, nawet jeśli formalna decyzja na jej temat zapadnie dopiero w lutym lub marcu.
Nowa koalicja chce uwolnić szkoły od polityki (temu ma m.in. służyć wycofanie przedmiotu historia i teraźniejszość), a uczniów od nadmiaru zajęć i zadań. Służyć ma temu odchudzenie podstaw programowych, a także likwidacja zadań domowych. Druga z obietnic zdążyła się spotkać z krytyczną reakcją części ekspertów, którzy wskazywali, że taka rewolucja nie jest realna w krótkim czasie – zwłaszcza w ciągu stu dni po objęciu władzy. Politycy nowej koalicji chcieliby ponadto przestawić polską szkołę na tryb jednozmianowy, co miałoby się ostatecznie dokonać od 1 września 2025 r.
Przed wyborami wiele mówiło się o możliwym wyprowadzeniu ze szkół religii, ale punkt ten nie znalazł się w umowie koalicyjnej. Niepewne jest też – ze względów prawnych, tzn. zapisów konkordatu – zaprzestanie finansowania religii, czego domagała się głównie Lewica. Najbardziej realistycznym postulatem dotyczącym szkolnej katechezy jest twarde zadekretowanie zakazu organizowania jej w środku dnia nauki. Praktyka ta dyskryminuje uczniów niechodzących na religię.