Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Może zmienić się w robota, walczyć z kosmitami i robi piekielnie dobrą latte” – tak na Twitterze Elon Musk zachwalał najnowszy produkt swojej firmy. Nieco przesadził: jeśli skonstruowana przez Teslę ciężarówka potrafi rzeczywiście zmienić się w robota, to nadal się doskonale konspiruje. Ale, przy zwyczajowych zastrzeżeniach związanych z delikatną megalomanią południowoafrykańskiego miliardera, możliwe, że trafił on w dziesiątkę. Bo „zielone” ciężarówki – i szerzej, transport towarów, mogą być kluczem do oczyszczenia naszej atmosfery.
Elektryczna ciężarówka Elona Muska nie jest pierwsza. Daimler, Volvo i Cummins pokazały swoje prototypy w ostatnich tygodniach – ale jej możliwości, jeśli okażą się prawdą, przerastają konkurencję o głowę. Pojazd ma zasięg 750 kilometrów i jest w stanie naładować akumulatory do poziomu 80% w 30 minut. Najlepszy z konkurentów wymaga podpięcia do kontaktu co 300 kilometrów. W przypadku ciężarówek to kolosalna różnica. Do tego Tesla Semi jest półautomatyczna, jest w stanie sama pilnować bezpieczeństwa jazdy i ma zapewniać komfort oraz komplet danych nie tylko kierowcy, ale i menadżerom flot ciężarówek. Z 40-tonowym ładunkiem ma przyspieszać do setki w 20 sekund. I ma trafić do produkcji już w 2019 roku.
Ten ostatni punkt może się okazać największym wyzwaniem, bo firma już dziś ma potężne problemy z rozwojem swoich linii produkcyjnych: jej ostatni model, stosunkowo niedrogi model X, ma już wielomiesięczne opóźnienie.
Ale jeśli deklarowanym celem Muska jest ratowanie środowiska przez elektryfikację transportu, to jedna ciężarówka jest cenniejsza od wielu osobowych aut. Ciężarówki stanowią niewielki odsetek wszystkich pojazdów, ale produkują nieproporcjonalnie wiele zanieczyszczeń. W USA stanowią 7 procent samochodów, ale emitują 20 procent wszystkich gazów cieplarnianych i ⅓ odpowiadających za problemy z oddychaniem tlenków azotu. Do tego właściciele ciężarówek kierują się prostym rachunkiem ekonomicznym. Jeśli elektryczne TIRy pozwolą im zarobić więcej pieniędzy, transformacja branży będzie błyskawiczna.
Pierwsze eksperymenty już trwają. Jeden – w Szwecji, gdzie Scania chce zelektryfikować 150-kilometrową drogę prowadzącą z kopalni żelaza Svappavaara do kolejowego terminalu w Pajala; zamiast zatruwających środowisko diesli rudę do pociągów będą dowozić krzyżówki ciężarówki z trolejbusem, zasilane z kabli przez pantograf. Drugi – w porcie w Los Angeles, gdzie od kilku miesięcy ładunki wożą wodorowe ciężarówki Toyoty.