Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na finiszu roku 2023 prezydent USA ma prawo czuć się zmęczony. Po miesiącach wzmacniania sojuszy w Europie i zabezpieczania środków na pomoc dla Ukrainy przyszło mu walczyć na własnym podwórku z Republikanami – ci uzależniają kolejny pakiet od zaostrzenia amerykańskiej polityki migracyjnej.
Biały Dom potrzebuje też środków na wsparcie dla Izraela i pomoc humanitarną dla cywilów w Gazie. Choć Biden robił wszystko, by w ten konflikt nie zaangażowały się Iran i Hezbollah – w ramach odstraszania skierował lotniskowce we wschodni region Morza Śródziemnego – i tak jest krytykowany za wsparcie dla Benjamina Netanjahu. W tej kwestii odwracają się od niego zarówno progresywni Demokraci, jak też młodzi wyborcy, wśród których 70 proc. potępia jego politykę wobec wojny Hamas–Izrael. Inni zaś podkreślają, że powinien skupić się na rywalizacji z Chinami.
Amerykańscy wyborcy źle oceniają Bidena także za „prace domowe”. Choć gospodarka trzyma się mocno, niemal 70 proc. Amerykanów uważa, iż nie ma on w tym zasługi. Jego rządy negatywnie ocenia ponad 55 proc., a niemal 40 proc. Demokratów chce jego odejścia na emeryturę. Sondaże nie dają złudzeń: jeśli 81-letni prezydent stanie na ringu z Trumpem, czeka go trudna walka.
Biden nie zazna też spokoju na Kapitolu: Republikanie formalnie zatwierdzili wobec niego śledztwo w ramach procedury impeachmentu. Szykują spektakl, choć nie mają dowodów, że czerpał zyski z transakcji biznesowych swojego syna Huntera (ten usłyszał w grudniu nowe zarzuty, teraz w sprawie nadużyć podatkowych).
Podczas spotkania w Bostonie z darczyńcami Biden oświadczył, że nie wyklucza wycofania się z wyścigu o reelekcję, jeśli ze startu zrezygnuje Trump. „Nie jestem pewien, czy będę walczył” – wypalił. Nie ma się czemu dziwić.
Autorka jest dziennikarką „Press”.