Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zaczęło się 29 lipca. Na stronie internetowej Papieskiego Instytutu Teologicznego Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie opublikowano komunikat, że prasowe doniesienia o liście protestacyjnym 150 studentów przeciwko nowemu statutowi uczelni są bezpodstawne, do władz instytutu dotarło raptem jedno pismo od zaniepokojonego studenta, a wprowadzane zmiany nikomu nie pokrzyżują naukowych planów.
Następnego dnia podpisów pod petycją było już ponad 500. Media pisały o stalinowskich czystkach, a informacje biura prasowego instytutu porównywały do komunikatów o stanie zdrowia Jurija Andropowa, wydawanych niegdyś przez biuro polityczne Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.
Tak rozpętano ostatnią bitwę nieostatniej przecież wojny w Watykanie.
Dwór nad przepaścią
Założony przez Jana Pawła II w 1981 r. instytut miał zajmować się teologiczną refleksją nad zagadnieniami szczególnie bliskimi sercu polskiego papieża – małżeństwa i rodziny. Dziś powiedzielibyśmy, że miał być kościelnym think tankiem – z jednej strony głosem doradczym dla papieża i dbającym o ortodoksję teologów, z drugiej – pomostem pomiędzy nimi a „praktykami” tematu – duszpasterzami, pracownikami katolickich poradni czy samymi małżonkami, chcącymi żyć zgodnie z kościelną doktryną.
Szybko jednak – jak zauważył na swym blogu Andrea Grillo, profesor teologii w innym papieskim instytucie (liturgicznym) – stał się zespołem teologów oderwanych od realiów życia, których bardziej zajmowała ochrona „dziedzictwa” niż rozwój myśli teologicznej, bardziej własna pozycja na papieskim dworze niż współpraca z tymi, którzy problematykę rodziny zgłębiali czy to od strony teologicznej, czy nauk społecznych.
I tak, przyjmując założenie o niezmienności katolickiej nauki o małżeństwie i rodzinie oraz będąc przekonanym, że pełny jej wykład zawarty został w encyklice „Humanae vitae” i adhortacji „Familiaris consortio”, można było wszelką aktywność naukową ograniczyć do obrony raz zajętych pozycji. „Była to teologia statyczna, zblokowana, bojąca się nowych form życia, zajmująca się ekskomunikowaniem jakichkolwiek przejawów inteligencji – pisał Grillo – potępiająca wszystko, co w tych sprawach (czyli seksu) nie wiąże się z przestrzeganiem dotychczasowych i nakładaniem nowych zakazów”.
Tymczasem „między doktryną Kościoła a doświadczeniem życia wielu chrześcijan powstała przepaść” – mówił kard. Walter Kasper w 2014 r., wyjaśniając kardynałom powody, dla których papież Franciszek zwołał nadzwyczajny synod o małżeństwie i rodzinie.
Nowe rozdanie
Przedstawicieli instytutu – ośrodka, który przez trzy dekady miał „prawo weta” we wszystkim, co dotyczyło materii synodu – na obrady nie zaproszono. Papież dał sygnał, że nie zamierza sprowadzać małżeństwa do seksu i prokreacji, skoro tyle jest innych, nie mniej istotnych problemów. Choćby sytuacja materialna rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, albo relacje międzypokoleniowe (dzieci – rodzice – dziadkowie), czy last but not least narastająca liczba osób żyjących w „związkach nieunormowanych”. Wszystkie wymagają nowego podejścia – duszpasterskiego i teologicznego, a nie ciągłego odwoływania się do wzorców z przeszłości.
Nowe spojrzenie na małżeństwo i rodzinę najlepiej wyrażała posynodalna adhortacja „Amoris laetitia” (marzec 2016), którą Papieski Instytut Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przyjął bardzo sceptycznie. Kard. Carlo Caffarra, założyciel i pierwszy rektor, był jednym z czterech autorów listu otwartego do Franciszka, zawierającego tzw. dubia (wątpliwości) co do nauki zawartej w opublikowanym dokumencie. Publikacje pracowników instytutu w kolejnych latach również oscylowały wokół tego tematu: próbowano za wszelką cenę zmarginalizować jej znaczenie (zwłaszcza przypisu 351, dopuszczającego – „w pewnych przypadkach” – możliwość udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym) i interpretować w duchu Jana Pawła II.
Bronić katolickiej doktryny krytykując papieża, który jest katolickości najważniejszym symbolem i zwornikiem – to karkołomne zadanie. W dodatku ci, którzy to robią – odwołując się do „niezmiennej” nauki Jana Pawła II – zapomnieli, że i polski papież był w podobny sposób krytykowany. „Herezja stawiana jest na równi z Prawdą, pseudoobjawieniom przyznaje się tę samą rangę co jedynej, prawdziwej Religii, a fałszywe wierzenia równane są z kultem prawdziwym” – pisali w 1985 r. członkowie Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X na temat ekumenicznego i międzyreligijnego dialogu papieża Wojtyły.
Dziś wydaje się oczywiste, że Jan Paweł II miał prawo – i obowiązek – tchnąć nowego ducha w przestarzałe, kościelne schematy myślenia. W końcu był papieżem „na nowe czasy”. Świat się zmieniał. Dwadzieścia lat, jakie upłynęły wówczas od śmierci Piusa XII, ostatniego przedsoborowego papieża, są tej tezy wystarczającym usprawiedliwieniem.
Tyle że od posynodalnej adhortacji „Familiaris consortio” Jana Pawła II do Franciszkowej adhortacji „Amoris laetitia” upłynęło 35 lat i świat zmienił się jeszcze bardziej. Skoro Wojtyła mógł mieć naukową instytucję do wyjaśniania nauki zawartej w swojej adhortacji, to i Bergoglio ma takie prawo.
W cztery miesiące po publikacji „Amoris laetitia” papież mianował nowe władze instytutu.
Rok później zmienił jego nazwę.
Drobna zmiana
Mocą ogłoszonego we wrześniu 2017 r. motu proprio „Summa familiae cura” papież – w miejsce dotychczasowego Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną – powołał nowy Papieski Instytut Teologiczny Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie. W pozornie drobnej różnicy kryje się duża zmiana. „Nie ma przecież nauk o małżeństwie i rodzinie. Więc o czym ten tytuł mówi? Tylko o tym, że socjologia, psychologia i tym podobne nauki będą decydowały, jak i co należy myśleć o małżeństwie i o rodzinie” – mówi w wywiadzie dla „Teologii Politycznej” prof. Stanisław Grygiel, filozof, przyjaciel Jana Pawła II, współzałożyciel instytutu oraz kierownik Katedry Karola Wojtyły. I wypowiada wiele gorzkich słów o chaosie, jaki za pontyfikatu Franciszka zapanował w nauczaniu o małżeństwie i rodzinie. Jest przekonany, że nowe władze na dobre zerwały z dziedzictwem Jana Pawła II, usuwając z programu nauczania teologię moralną i „wojtyłową antropologię adekwatną”.
Prof. Grygiel, tak jak i pozostali wykładowcy, został przed miesiącem zwolniony z pracy. Nowy statut instytutu nakłada obowiązek przeprowadzenia konkursów na stanowiska dydaktyczne. Przewiduje też rezygnację z nauczania teologii moralnej fundamentalnej. Władze ośrodka wyjaśniają, że skoro jest to obowiązkowy przedmiot na pierwszym, trzyletnim etapie studiów teologicznych (bakalaureat), nie ma powodu, by tracić na niego czas i pieniądze na kolejnych etapach edukacji (instytut prowadzi kursy magisterskie, licencjackie i doktorskie). Dzięki temu będzie można poszerzyć ofertę edukacyjną instytutu o inne przedmioty. Dodają też, że wszyscy wykładowcy, z którymi rozwiązano umowy, będą mogli je na nowo podpisać. Z wyjątkiem dwóch.
Związki niepołączalne
Na nowej liście pracowników nie znajdą się na pewno profesorowie ks. Livio Melina i o. José Noriega. Pierwszy, Włoch, uczeń kard. Caffarry, był wykładowcą teologii moralnej fundamentalnej (w instytucie rzymskim oraz filiach rozsianych po całym świecie), rektorem (2006-16) i dyrektorem naukowym instytutowego czasopisma „Anthropotes”. Etat traci, ponieważ – jak twierdzą nowe władze – likwidowany jest kurs przedmiotu, który wykładał.
Drugi, hiszpański zakonnik ze Zgromadzenia Uczniów Serca Jezusa i Maryi, w instytucie robił doktorat (pod opieką Meliny), wykładał teologię specjalistyczną (w centrali i filiach), był wicerektorem (2006-10) i dyrektorem wydawniczym. Rozgłos przyniósł mu „Słownik o seksie, miłości i płodności”, którego był redaktorem, oraz wiele artykułów pisanych w obronie tradycyjnej nauki o płodności (m.in. tekst „Humanae vitae jest konieczne, seks nie”). Traci posadę, bo jako przełożony generalny zgromadzenia zakonnego nie może – jak mówi prawo kanoniczne – łączyć „dwóch lub więcej urzędów niepołączalnych”. Choć robił to z powodzeniem przez ostatnie 11 lat (generałem został w 2008 r.).
Podejrzenia, że pod płaszczykiem reorganizacji postanowiono pozbyć się z instytutu najbardziej znanych teologów, nie są więc bezzasadne. W końcu obaj uczeni uważani byli – wraz z prof. Grygielem – za najważniejszych „strażników dziedzictwa Jana Pawła II”. I krytyków obecnego papieża.
Już przed trzema laty, gdy Melinę odwołano z funkcji rektora, mówiono o odbijaniu instytutu przez postępową i liberalną „szkołę mediolańską” (której duchowym patronem jest nieżyjący kard. Carlo Maria Martini – za życia krytyk rygorystycznego podejścia Wojtyły do etyki małżeńskiej; nowy rektor instytutu, prof. Pierangelo Sequeri, był szefem fakultetu teologicznego w Mediolanie) spod władzy konserwatywnej „szkoły bolońskiej” (od kard. Caffarry, arcybiskupa Bolonii). Choć nikt nie miał wątpliwości, po której stronie stał zespół. Wydany w tamtym czasie numer „Anthropotes” (2/XXXII/2016) otwierał się serdecznym pożegnaniem rektora (pióra prof. Grygiela), a po nim następował długi, dwunastostronicowy, utrzymany w podobnie pochwalnym tonie tekst prof. Noriegi, redaktora naczelnego, opisujący „złote dziesięciolecie” rządów Meliny (będącego nadal dyrektorem naukowym czasopisma).
Franciszek rządzi
Ostatnim, dość rozpaczliwym aktem w przegranej wojnie o instytut była publikacja zdjęcia ze spotkania ks. Meliny z papieżem emerytem. Ukazało się jednocześnie (1 sierpnia) w kilku tytułach amerykańskiego konserwatywnego koncernu medialnego EWTN (który rok temu nawoływał, ustami abp. Viganò, do dymisji papieża Franciszka) z podpisem, że Benedykt XVI zaprosił rektora na rozmowę o „wydarzeniach w Papieskim Instytucie Jana Pawła II”, udzielił mu błogosławieństwa i „przekazał wyrazy osobistej solidarności i przyjaźni”.
Obrońcy katolickiej doktryny zapomnieli chyba o jednej z jej najważniejszych zasad, sformułowanej już w IV wieku przez św. Ambrożego (zresztą biskupa Mediolanu): „Ubi Petrus, ibi Ecclesia” (gdzie Piotr, tam Kościół). Papież Franciszek wygrał wojnę o instytut. Wsparcie byłego papieża dla byłego rektora niczego tu nie zmienia. ©℗