Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rząd polski wysyła czytelny sygnał, że nie zrezygnujemy z gospodarki budowanej na węglu. Ta decyzja jest logiczną konsekwencją narastającej od dłuższego czasu w kraju krytyki porozumień klimatycznych. Ochrona klimatu ma pogrzebać naszą gospodarkę i sprawić, że przemysł ciężki wywędruje na wschód.
Ryzyko takiej decyzji, o czym nie chcą pamiętać krytycy zobowiązań klimatycznych, jest jednak wysokie. Nie tylko dlatego, że rosnący popyt na węgiel już teraz skutkuje coraz większymi cenami surowca, co może w przyszłości okazać się kością niezgody pomiędzy polskimi kopalniami a konsumentami i producentami energii. Dlaczego sprzedawać Polakom, skoro Chińczycy zapłacą więcej? Po drugie: polski rząd jeszcze przed unijnym wetem podjął decyzje, które w znaczący sposób wzmacniają energetykę węglową, ale odbierają jednocześnie fundusze na rozwój zielonej energii. To oznacza, że w najbliższym czasie nie będzie mowy o budowaniu długofalowej, innej niż elektrownie atomowe, alternatywy dla węgla. Po trzecie wreszcie: wyliczenia pokazujące, jak kosztowna jest zielona energia, nie biorą pod uwagę bardzo wysokich (m.in. zdrowotnych) kosztów środowiskowych energetyki węglowej.
Scenariusz na najbliższe lata wygląda więc następująco: będziemy budować nowe elektrownie węglowe, a w tym czasie inne kraje skupią się na udoskonalaniu alternatywnych metod pozyskiwania energii. A za maksimum 20 lat, kiedy polski węgiel zniknie (przy obecnym tempie wydobycia zasoby wystarczą do 2035 r.), obudzimy się z ręką... w kopalni.