Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Bomba wybuchła przy wejściu do hali koncertowej Manchester Arena. Właśnie zakończył się występ amerykańskiej piosenkarki Ariane Grande. Tłum nastolatków i dzieci zaczynał wychodzić z hali, gdy usłyszano wybuch (niektórzy świadkowie mówią o dwóch eksplozjach). Przez chwilę wszyscy byli zdezorientowani, potem wybuchła panika. Na zewnątrz hali stali przerażeni rodzice, którzy przyjechali odebrać po koncercie swoje dzieci. Kto mógł uderzyć właśnie w dzieci? Na koncercie były nawet te naprawdę małe, kilkuletnie. Kto, bez względu na poglądy, zrobiłby coś takiego? To pytanie zadają z niedowierzaniem komentatorzy, dziennikarze i zwykli ludzie.
Zamachowiec również zginął w wybuchu. Do przeprowadzenia tego ataku przyznało się Państwo Islamskie.
W Wielkiej Brytanii od 2014 roku panuje drugi najwyższy poziom zagrożenia, oznaczający, że atak terrorystyczny jest bardzo prawdopodobny. W marcu doszło do zamachu w Westminster w Londynie – sprawca wjechał samochodem w przechodniów na moście, a potem zaatakował nożem policjanta. Zginęły 4 osoby, wliczając w to napastnika. Tego rodzaju atakom – przeprowadzanym przez samotnego zamachowca, bez użycia broni palnej czy materiałów wybuchowych, bardzo trudno zapobiegać. Wcześniej jednak brytyjskim służbom udało się udaremnić przygotowania do 12 innych ataków w ciągu półtora roku.
Do zamachu w Manchester doszło w gorącym czasie przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, zaplanowanymi na 8 czerwca. Wszystkie partie ogłosiły już, że zawieszają swoje kampanie. Pani premier Theresa May spotka się dziś z z specjalnym rządowym zespołem ds. bezpieczeństwa Cobra.
A Brytyjczycy? Jak zawsze w takich sytuacjach wykazują niezwykły hart ducha. Obsługa Areny starała się jak najszybciej opanować panikę, ludzie pomagali sobie nawzajem, manchesterscy taksówkarze wyłączyli taksometry i za darmo odwozili ludzi do domu. Właściciele hoteli i zwykli mieszkańcy miasta oferują pokoje ludziom, którzy przyjechali na koncert z daleka i jeszcze nie mogą wrócić do swoich domów. „Manchester nie ugnie się, będzie nadal rosnąć i rozwijać się” – powiedział sir Richard Leese z Rady Miasta – „Musimy pokazać, że będziemy nadal żyć jak przedtem, to jest czas, gdy musimy być tak silni jak to tylko możliwe”. To chyba jedyne co można w chwili takiej tragedii powiedzieć.