Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sejm skierował w środę do dalszych prac poselski projekt ustawy, zamrażający ceny energii w przyszłym roku, odrzucając zarazem w pierwszym czytaniu analogiczny projekt, przygotowany przez rząd Mateusza Morawieckiego. To po raz kolejny pokazało, kto dysponuje większością w Sejmie X kadencji i jest jednoznacznym prognostykiem przed zaplanowanym na najbliższy poniedziałek głosowaniem nad wotum nieufności dla „dwutygodniowego” rządu Mateusza Morawieckiego.
PiS przegrywa głosowania, ale sprawę tej ustawy propagandowo wygrał. Wszystko za sprawą przepisów, dotyczących elektrowni wiatrowych, dołączonych do poselskiego projektu z inicjatywy Polski 2050. W zasadniczy sposób zmieniały one zasady regulujące stawianie wiatraków. Cel był polityczny – chodziło o to, żeby prezydent Andrzej Duda został niejako zmuszony do podpisania ustawy, bo jej najważniejsza część dotyczy przyszłorocznych cen energii.
Sprawa została fatalnie rozegrana komunikacyjnie przez wnioskodawców. Nie zrobiono żadnej konferencji prasowej, nie wyjaśniono, dlaczego dołącza się kwestie wiatraków, dlaczego takie, a nie inne zapisy itd. To musiało wywołać reakcję PiS, niezależnie od tego, że Polska 2050 podobne poglądy głosiła od dawna. PiS oczywiście przedstawiło sprawę w krzywym zwierciadle, nieprawdziwie przekonując, że projekt wprowadza minimalną odległość wiatraków od zabudowań 300 metrów oraz zakłada wywłaszczenie właścicieli gruntów.
Prawda była inna, projekt wprowadzał przede wszystkim nowe kryterium dla wiatraków – hałasu, a odległość 300 metrów miała dotyczyć tylko tych najcichszych. Z kolei te najgłośniejsze, które w myśl obecnych przepisów można stawiać 700 metrów od zabudowań, mają zostać odsunięte o 2 kilometry. Rzekome wywłaszczenie dotyczyło tylko prawa do zakopania pod ziemią kabla na czyimś gruncie, zresztą za opłatą.
Hołownia punktuje Morawieckiego. Czy równie skutecznie wejdzie w rolę arbitra?
Nie zmienia to faktu, że PiS wygrał tę sprawę wizerunkowo. Przyznał to nawet sam Szymon Hołownia na wtorkowej konferencji prasowej. Poinformował zarazem, że decyzją liderów koalicji większościowej część wiatrakowa zostaje na razie wycofana z ustawy o cenach energii i będzie złożona oddzielnie, już jako projekt nowego rządu Donalda Tuska. Mają zniknąć najbardziej kontrowersyjne zapisy – wszędzie ma być odległość minimum 500 metrów, a w przypadku parków narodowych 1500 metrów.
Prąd podrożeje, choć… potaniał. Dostawcy energii chcą podwyżek
Z kuluarowych informacji wynika, że decyzje zapadły pod naciskiem samego Donalda Tuska, który w ten sposób postanowił ugasić polityczny pożar, wywołany przez ludzi Hołowni. Przyszły premier zdobył polityczne punkty kosztem mniej doświadczonego marszałka Sejmu. Zarazem wziął na siebie odpowiedzialność za uchwalenie nowej ustawy wiatrakowej. Żeby na nowej koalicji nie pozostało odium całkowitej politycznej porażki, powinna zostać ona złożona w Sejmie jako rzeczywiście jedna z pierwszych inicjatyw nowego rządu. I przybrać taki kształt, żeby prezydent Andrzej Duda miał jak najmniej pretekstów do jej zawetowania.
Nie będzie to łatwe, ale ostatnią rozgrywką Tusk pokazał, że nadal jest w politycznej formie. Może więc sobie z tym poradzi.