Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Media Obywatelskie – Media Służby Publicznej” – tak zatytułowano konferencję w Fundacji Batorego, podczas której odbyła się pierwsza prezentacja założeń nowej ustawy medialnej. Przygotował ją zespół ekspertów (m.in. Jan Dworak i Tadeusz Kowalski) w konsultacji ze środowiskami dziennikarskimi.
Projekt ma być próbą przecięcia węzła gordyjskiego w mediach publicznych. Wprowadza wiele nowych rozwiązań, np. gwarancje niezależności dla dziennikarzy, wyznacza dokładnie sprecyzowane zadania mediów publicznych i precyzyjnie określa standardy, których powinny przestrzegać. Zwiększa też kompetencje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, ale jednocześnie podnosi wymogi, jakie będą stawiane jej członkom. Ponadto skład KRRiT zostałby powiększony z 5 do 6 osób (po dwie mianowane przez prezydenta, Sejm i Senat), a kadencja połowy Rady kończyłaby się co trzy lata, co umożliwiałoby z jednej strony „mijanie się” z wyłanianiem większości parlamentarnej czy prezydenta, a z drugiej – szybsze umożliwienie nowej większości uzupełnienie składu KRRiT.
W myśl projektu, w spółkach medialnych zarządy byłyby jednoosobowe, wybierane na 4-letnie kadencje, a w zarządzie mogliby zasiadać ludzie, którzy ewentualną działalność polityczną zakończyli co najmniej pięć lat wcześniej. Organami powołującymi zarządy oraz czuwającymi nad ich działalnością byłyby tzw. rady powiernicze (coś w rodzaju połączenia obecnych rad nadzorczych i programowych). Kandydatów do rad powierniczych, wybieranych na 4-letnie kadencje, typowałyby organizacje społeczne, środowiska akademickie, stowarzyszenia twórcze, choć także instytucje polityczne. Członkowie rad powierniczych byliby wyłaniani w otwartym konkursie, natomiast rolą KRRiT byłaby tylko ich formalna nominacja.
Ponadto media publiczne miałyby być finansowane z budżetu, a w przyszłości z tzw. składki audiowizualnej. Od obecnego abonamentu RTV różniłaby się tym, że nie płaciłyby jej wszystkie gospodarstwa domowe, tylko podatnicy i firmy (w wysokości ok. 9 zł miesięcznie). Składka byłaby pobierana wraz z podatkiem dochodowym.
Założenia projektu ustawy zawierają oczywiście szereg kontrowersyjnych propozycji, jak np. połączenie Polskiego Radia z Telewizją Polską lub możliwość odwoływania członków KRRiT w trakcie kadencji. Najważniejsze jednak, że prezentacja projektu jest krokiem naprzód w rozwiązywaniu kryzysu wokół mediów publicznych. Jak słusznie zauważył podczas dyskusji szef sejmowej komisji kultury Bogdan Zdrojewski, najbardziej cieszyłby się nie z rozpoczęcia prac nad projektem, w czym uczestniczył już nie raz, ale z zakończenia i uchwalenia ustawy.
Inny niż wszyscy. Kim jest Władysław Kosiniak-Kamysz, człowiek odpowiedzialny za nasze wojsko?
Wydaje się, że ten apel były minister kultury powinien skierować do swoich kolegów z KO, Koalicji 15 Października i rządu Donalda Tuska. Przede wszystkim jednak do obecnego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
W ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Newsweek” Sienkiewicz zasugerował, że na pracę nad ustawą medialną jest dużo czasu, bo póki w Pałacu Prezydenckim zasiada Andrzej Duda, nie ma szans np. na wymianę obecnego składu KRRiT.
Nie wydaje mi się to słusznym podejściem. Minister kultury najwyraźniej zakłada, że z politycznymi antagonistami nie ma sensu negocjować, tylko trzeba ich przegłosować albo ominąć. Takie myślenie ma niestety mało wspólnego z demokracją. Polega ona przecież nie tylko na tym, że większość przegłosowuje mniejszość, ale także na tym, że w sytuacji istnienia ośrodków władzy, różniących się wizjami politycznymi, podejmuje się chociaż próbę negocjacji, by znaleźć konsensus, który jest do zaakceptowania dla obu stron. Zwłaszcza jeśli jednym z ośrodków jest prezydent, bez którego udziału niemożliwe jest domknięcie procesu ustawodawczego. I zwłaszcza wtedy, kiedy brak rozstrzygnięcia ustawowego powoduje destrukcję ważnej sfery publicznej.
Rozumie to np. minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Przygotowuje właśnie projekt ustawy o KRS, który mógłby w zasadzie zaakceptować prezydent. Wiadomo, że Krajowa Rada Sądownictwa wymaga nowego ukształtowania, bo po pierwsze jej niekonstytucyjność ciąży na statusie sędziów przez nią proponowanych, a po drugie jej reforma jest jednym z wymogów uzyskania przez Polskę środków z KPO. Trzeba więc to zrobić nawet za cenę dokonania połowicznych zmian.
Krajowy Plan Odbudowy: na co pójdą pieniądze?
Podobnie jest w przypadku mediów publicznych. Nie mogą one przecież wiecznie być w stanie likwidacji, nie mówiąc już o tym, że obecna KRRiT, w zemście za dotychczasowe działania ministra Sienkiewicza, odmawia ich finansowania. Ten kryzys trzeba jak najszybciej zakończyć i najlepszym sposobem byłoby uchwalenie nowej ustawy medialnej. Nawet za cenę kompromisu z Andrzejem Dudą. A jeśli okazałby się niemożliwy, stawiałby przynajmniej nową władzę w korzystnym świetle w społeczeństwie – jako ludzi próbujących szukać kompromisu.
Do ministra Bartłomieja Sienkiewicza można więc zaapelować cytatem z dzieła jego słynnego antenata: kończ waść… pracę nad ustawą.