Aborcja jest, zakaz nie działa. Czego jeszcze się dowiedzieliśmy po dwudniowej kłótni w Sejmie

Koalicja rządząca uzbierała większość pozwalającą na przedłużenie starań o liberalizację prawa antyaborcyjnego. Ale wnioski, jakie płyną z dwóch sejmowych dni, nie są ani jednoznaczne, ani optymistyczne.

16.04.2024

Czyta się kilka minut

Dzwon "Głos nienarodzonych" wystawiony przed Sejmem przez Ordo Iuris w czasie głosowania nad projektami ustaw okołoaborcyjnych. Warszawa, 12 kwietnia 2024 r. // Fot. Wojciech Olkuśnik / East News
Dzwon „Głos nienarodzonych” wystawiony przed Sejmem przez Ordo Iuris w czasie głosowania nad projektami ustaw okołoaborcyjnych. Warszawa, 12 kwietnia 2024 r. // Fot. Wojciech Olkuśnik / East News

Czy można streścić ponad sześciogodzinny maraton wypowiedzi w jednym zdaniu? Na przykład: „ciszej nad tą debatą”. Albo: „Stop making stupid people famous”. Kierując się tą zasadą, można przejść nad ubiegłotygodniowym pierwszym czytaniem czterech projektów do porządku dziennego, odnotowując jedynie, że się odbyło i nie brakowało w nim niczego, co polski parlamentaryzm ma do zaoferowania: populizmu, inwektyw, odwoływania się do niskich instynktów, prób manipulacji, z rzadka tylko przetykanych sensownymi i racjonalnymi argumentami. I to wszystko z obu stron barykady, nawet jeśli nie „po równo”.

Zakaz nie działa

Jeśli któryś z głosów zasługuje na zauważenie, to deklaracja jednej z posłanek Lewicy: „W Polsce jedna na trzy kobiety ma za sobą aborcję. Jestem jedną z nich”. Posłanka nie powiedziała nic, co nie byłoby wiadome. Już wiele miesięcy temu prezes PiS twierdził, że ciążę można przerwać „na każdym rogu w Warszawie i w wielu innych miejscach też”. I że nikt za to nie ściga. Zasadniczo Kaczyński powiedział prawdę, choć nie jest to takie jednoznaczne, co pokazał choćby przykład pani Joanny z Krakowa, upokorzonej przez policję, gdy szukała profesjonalnej opieki, albo ginekolożki ze Szczecina, do gabinetu której wkroczyło jakiś czas temu CBA.

A jednak deklaracja posłanki skierowała światła jupiterów na to, czego politycy z oczu tracić nie powinni, przynajmniej przy okazji takich debat: aborcja jest. Zakaz nie działa.

Fatalny wniosek

Poza tym? W pierwszej części dyskusji (użycie tego słowa budzi opór, dyskusja zakłada wzajemne wsłuchiwanie się w racje i argumenty stron), gdy kluby prezentowały swoje stanowiska, nie było aż tak źle, aż tak irracjonalnie, aż tak niemerytorycznie. Było natomiast przewidywalnie. Największą niespodzianką okazała się informacja, że klub Prawa i Sprawiedliwości składa wnioski o odrzucenie w przypadku trzech projektów – dwóch Klubu Lewicy oraz Koalicji Obywatelskiej – natomiast w przypadku projektu Trzeciej Drogi posłowie mają głosować zgodnie z sumieniem.

Nawet to jednak trudno uznać za sensację: po przegranych w październiku wyborach prominentni politycy PiS (m.in. były premier Mateusz Morawiecki, który ostatecznie pomylił się przy głosowaniu) zidentyfikowali jako jedną z przyczyn porażki werdykt Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 r. Ba, pojawiły się głosy, że był on „fatalny”, a nawet – „błędny”. Bo że kosztował politycznie bardzo dużo, przyznał nawet prezes Kaczyński. Po wyborach okazało się, że w klubie PiS jest niemała grupa „światopoglądowych liberałów”. Zwłaszcza przy uchwalaniu ustawy o finansowaniu leczenia niepłodności metodą in vitro niektórzy posłowie PiS deklarowali, że zawsze byli „za”, choć to ich rząd w 2016 r. zakończył – na osiem długich lat – finansowanie tego programu.

Czy jednak rzeczywiście w klubie PiS w sprawach aborcyjnych ma decydować „sumienie”, czy zwykła kalkulacja polityczna? Bez wątpienia byłoby ogromnym sukcesem tej partii, gdyby po wyborach samorządowych Koalicja 15 Października musiała się zmierzyć z konsekwencjami odrzucenia projektów Lewicy oraz KO i z jednoczesnym skierowaniem do komisji nadzwyczajnej wyłącznie projektu Trzeciej Drogi.

Koalicjanci tego nie zapomną

Nie ma żadnych wątpliwości, że liderzy partii koalicyjnych zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji, patrząc z obawami na ławy PSL. Klubu, w którym w kwestiach światopoglądowych nie ma dyscypliny i jednocześnie zasiada w nim grupa posłów, którym bliżej do ultrakonserwatystów z PiS i Konfederacji niż choćby do Polski 2050. Gdy w piątek przed południem w sejmowych kuluarach pojawiła się informacja, że Władysław Kosiniak-Kamysz imiennie zwrócił się do swoich posłów o niegłosowanie za odrzuceniem projektów, był to jasny sygnał, jak duże są obawy, iż scenariusz pisany na Nowogrodzkiej może się zrealizować.

Nie zrealizował się, mimo że klub PSL w głosowaniach nad projektami Lewicy i Koalicji Obywatelskiej rzeczywiście, mówiąc bardzo oględnie, zachował się niejednoznacznie. Ośmioro posłów głosujących za odrzuceniem ręka w rękę z Konfederacją i PiS, przy piętnastu wstrzymujących się (tak głosował m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz) to wynik, którego koalicjanci zapewne nie zapomną. To zresztą ogromny paradoks: posłowie PSL, korzystając z komfortu podejmowania decyzji we własnym sumieniu (w miejsce partyjnej czy też klubowej dyscypliny), odmawiają kobietom prawa do kierowania się własnym sumieniem w sprawie o ileż bardziej ich bezpośrednio dotyczącej.

Lewica: komu to potrzebne

Obiektywne kryteria wykluczenia – jak klasa, miejsce urodzenia czy sytuacja majątkowa – zostały zastąpione dzisiaj na lewicy przez kryteria subiektywne, uczucia. Demografia i brutalna wyborcza arytmetyka udowadniają, że z mniejszości nie da się uzbierać większości.

Budująca była natomiast jedność koalicji rządzącej w głosowaniu nad projektem Trzeciej Drogi – mimo że praktycznie nie realizuje on obietnic ani Lewicy, ani Koalicji Obywatelskiej, obydwa kluby zagłosowały przeciw odrzuceniu w pierwszym czytaniu. Zagłosowali tak również wszyscy posłowie PSL – choć wcześniej pojawiały się informacje, że nawet ten projekt jest kontestowany. Z koalicyjnych drobiazgów warto odnotować, że w głosowaniach nad projektami nie wziął udziału Roman Giertych. Polityk, startując z list Koalicji Obywatelskiej (przypomnijmy, że Donald Tusk zapowiedział wyrzucenie z klubu każdego, kto zagłosuje przeciw liberalizacji aborcji), zapowiedział, że nie zmieni swoich poglądów w tej sprawie, ale obiecał też, że nie będzie brać udziału w głosowaniach – a więc „przeciw” nie zagłosuje.

Obiecaliśmy koniec kłótni

Jak głosowali posłowie PiS? Zgodnie z zapowiedziami, za odrzuceniem trzech projektów (dwóch Lewicy i KO). W sprawie projektu Trzeciej Drogi również lwia część klubu (156 posłów) zajęła takie samo stanowisko, ale czworo (w tym była minister zdrowia Katarzyna Sójka i były wiceminister zdrowia i minister cyfryzacji Janusz Cieszyński) głosowało przeciw odrzuceniu, a 21 posłów (w tym Jarosław Kaczyński) wstrzymało się od głosu.

„Obiecaliśmy dość kłótni i dotrzymaliśmy słowa. W Polska 2050 uważamy, że największą szansę na zmianę daje referendum, ale głosowaliśmy za wszystkimi projektami. Zrobiliśmy to z szacunku do demokracji i troski o trwałość koalicji. Teraz oddajemy los tych ustaw w ręce członkiń i członków komisji” – taki komentarz pojawił się bezpośrednio po głosowaniach na profilu Szymona Hołowni na platformie X. Trwałość koalicji została ocalona? Na pewno nie została poddana kolejnej ciężkiej próbie. Zyskano czas.

Projekty trafią teraz do komisji nadzwyczajnej… w której znów wszystko będzie zależeć od PSL. Komisja ma liczyć 27 posłów, miejsca według parytetu: PiS - 11, KO – 9, TD PSL, TD Polska 2050 i Lewica – po 2, Konfederacja – 1. W klubie Szymona Hołowni większość, jak można usłyszeć, wprost popiera rozwiązania liberalizujące przepisy, więc można założyć, że razem z Lewicą i KO będzie 13 głosów „progresywnych” – umownie rzecz ujmując. PiS i Konfederacja mają razem 12 głosów. PSL tymczasem delegował do komisji dwie posłanki: Urszulę Pasławską i Urszulę Nowogórską. Pierwsza głosowała „przeciw” odrzuceniu projektów Lewicy i KO, druga – za odrzuceniem (i została jedną z wiceprzewodniczących).

To ważne, zwłaszcza w kontekście informacji, że przynajmniej na razie nie ma mowy o referendum: kluby PSL oraz Polski 2050 nie zebrały wystarczającej liczby podpisów (69) pod swoim wnioskiem. To unieważnia sekwencję: powrót do tzw. kompromisu aborcyjnego sprzed jesieni 2020 r. a w drugim kroku referendum.

Decyzję podejmie Sejm.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce medycznej. Studiowała nauki polityczne i socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1997 roku rozpoczęła przygodę z dziennikarstwem, która trwa do dziś. Pracowała m.in. w „Życiu”, Polskiej Agencji Prasowej i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 16/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Sumienie i kalkulacja