Był „Nikiforem polskiej literatury” i wiecznym włóczęgą. Nie pasował do PRL-u, podążał za marzeniem: Jan Papuga

Prekursor powojennego pisarstwa marynistycznego, polski Jack London, trochę Stachura, a trochę Himilsbach – tak go opisywano. Istotnie, swoimi przygodami mógłby zapełnić niejeden scenariusz filmowy. Od jego śmierci mija 50 lat.

09.04.2024

Czyta się kilka minut

Jan Papuga, Szczecin 1966 r. // Fot. Witold Chromiński / archiwum prywatne
Jan Papuga, Szczecin 1966 r. // Fot. Witold Chromiński / Archiwum prywatne

Tadeusz Konwicki, który po wojnie gościł Jana Papugę w warszawskiej kawalerce, pisał z sympatią: „Mocno zbudowany jak prawdziwy marynarz, mówił jakimś dziwnym, trochę sepleniącym głosem i zawsze o sprawach bardzo poważnych, jak na przykład o tym, że za kimś się ujął w drodze, chciał kogoś obronić przed krzywdą, i wysiadł z pociągu w pół drogi i został, i musiał czekać na następny. Referował nam też swoje sprawy literackie, dla których przyjeżdżał do stolicy. Lubili tu go wszyscy”.

Zresztą znali go (i zwykle lubili) literaci z różnych zakątków Polski – w zaczepnej naturze „morskiego wilka” tkwił jego urok. Zapamiętali go rybacy z okolic Szczecina, który od połowy 1946 r. stał się jego domem. Krępy i niski (162 cm wzrostu), we flanelowej koszuli, krótkich spodenkach i sandałach na bosych stopach, z chlebaczkiem. Dziwak, oryginał. Mawiał, że świat jest po to, by go oglądać – i tej zasady trzymał się całe życie. Jak u Josepha Conrada: „Iść za marzeniem i znowu iść za marzeniem, i tak zawsze aż do końca”.

W ŚWIAT | Wieś Zbyszek pod Łodzią: tu rodzi się w 1915 r., w chłopskiej rodzinie. Dzieciństwo i wczesną młodość spędza na peryferiach Łodzi, do której przenieśli się rodzice. Robotnicza dzielnica Chojny, słynąca z rozbojów i łobuzerki, to jego pierwsza szkoła życia.

Po śmierci matki (umiera, gdy on ma dziewięć lat) często znika z domu. Kończy sześć klas szkoły powszechnej. Siódmą uzupełni dopiero w 1938 r. i na tym skończy edukację. Jako nastolatek angażuje się w harcerstwo: buduje kajaki, organizuje harcerską przystań. No i przyłącza się, z przekonania, do Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Ojcu to się nie podoba, pięściami próbuje wybić synowi z głowy komunizm. Ten krzyczy: „Muszę robić to, co robię, bo inaczej zostanę bandytą”. Wielu chłopaków z dzielnicy wybiera bandyterkę.

Literatura faktu i eseje, poezja, powieści i opowiadania. Recenzje nowości wydawniczych i rozmowy z twórcami.

Gdy w Łodzi trwają aresztowania członków KZMP, myśli o ucieczce z miasta. „Najlepsi moi koledzy »wpadali« jednak i szli do więzienia. Wiedziałem, że i mnie to czeka. Byłem jednak słaby, a świat wydawał mi się piękny” – szczerze wyzna po latach.

Ucieka nietypowo, bo do wojska: do Marynarki Wojennej. Chce jak najszybciej wypłynąć w morze. „Czytałem Karola Marksa i Jacka Londona. Chciałem mieć taką brodę jak Marks i podróżować jak London” – powie później.

DO HAJFY | Ale przygodę z morzem zacznie dopiero po odsłużeniu wojska: najpierw w Gdyni i Wolnym Mieście Gdańsku próbuje zamustrować się na statku. Bezskutecznie. Wpada na pomysł, by ruszyć do rumuńskiej Konstancy i tam dostać się na „Polonię”. Od 1933 r. ten transatlantyk co dwa tygodnie płynie z Rumunii do Hajfy, a na pokładzie ma żydowskich emigrantów do Palestyny.

Do Konstancy, ponad 1500 km, Papuga dociera pociągami na gapę, statkiem rzecznym, trochę też pieszo. Kapitan Jan Stankiewicz, przez załogę zwany „Bykiem” lub „Tygrysem”, przyjmuje go. Zaczyna od pracy w kuchni. Osobno gotuje się dla polskich pielgrzymów do Ziemi Świętej, a osobno dla emigrantów żydowskich. Papuga haruje ponad 10 godzin dziennie, w kółko obiera ziemniaki. „Miałem ziemniaczaną skórę i bałem się, że mi kartofle wyrosną na dłoniach” – napisze. Później trafia pod pokład jako pomocnik palacza.

W końcu ma dość, ucieka ze statku i wraca do domu. Znów w Łodzi, pracuje jako listonosz i gazeciarz. W marcu 1939 r. robi sobie portretowe zdjęcie w pracowni fotograficznej „Sztuka” przy Zamenhofa. Ma 24 lata, pozuje w marynarce i pod krawatem. A potem – znów na morze.

PRZEZ AMERYKĘ | Wybuch wojny zastaje go na szkunerze „Marie-Alice”, gdy ten zawija do szwedzkiego Göteborga. Papuga nie kocha rządu II Rzeczypospolitej, chce dostać się do Związku Sowieckiego, ale to mu się nie udaje. Trafia do więzienia. Wypuszczony, mustruje się na szwedzkim statku „Blankaholm”, który pływa do Ameryki.

Podczas postoju w Norfolku rodzi się w nim pragnienie objechania Stanów. Porzuca statek i rusza na włóczęgę: od Wirginii przez Nowy Jork, Nowy Meksyk, Teksas, Georgię, Florydę, aż pod granicę meksykańską. Pewnie przekroczyłby ją, zachęcony przez tajemniczego handlarza koni wizją zdobycia złota, ale zostaje aresztowany.

Dziennikarz, któremu rok po wojnie opowie o tym, przytacza za Papugą niewiarygodne epizody. W Nowym Jorku miał widzieć kuzyna Winnetou, w Nowym Meksyku pić wódkę z Indianami, w Wirginii trafić do polskiej wioski i bawić się w rytmie krakowiaków i mazurów. Zwiedza też Arizonę i miasto artystów Santa Fe. Ostatnie przystanki to więzienia w El Paso i na Ellis Island, Wyspie Łez, dokąd go odtransportowano.

Karta wstępu na teren portu w Filadelfii // Związek Literatów Polskich Oddział Szczecin

W KONWOJACH | Myśl o pisaniu pojawia się, jak to bywa, w chwili nieoczekiwanej. „Po prostu mówiąc... w więzieniu amerykańskim, gdzie mnie przymknięto za włóczęgostwo. Zacząłem się zastanawiać nad swoim życiem. Czym ono było? Czy nie ucieczką od towarzyszy z suteren łódzkich, ucieczką od walki społecznej? Ale jak do niej wrócić? W więzieniu czytałem dużo. Było to w El Paso. Pod wpływem długich rozmyślań i lektury zaczęła mnie nurtować myśl, aby opisać jeden z fragmentów mojego życia. Napisałem to pierwsze w życiu moim opowiadanie literackie i posłałem do polskiego »Nowego Świata« wychodzącego w Ameryce Północnej. Wydrukowali je. Dostałem nawet honorarium – 5 dolarów. Oczywiście wziąłem się zaraz do napisania drugiego opowiadania. I to też wydrukowano” – będzie potem wspominać.

Od 1942 r. pisze już regularnie – i pływa w konwojach. Trwa wojna. Jest marynarzem na obcych statkach, a w latach 1943-1945 na polskich: „Lublin”, „Bałtyk”, „Kraków”, „Sobieski”. Ma szczęście, że przeżyje – odsetek strat wśród marynarzy pływających przez Atlantyk w konwojach, atakowanych przez u-booty, jest wysoki.

DO ŁODZI | Zapisane na kartkach opowiadania zanosi w Londynie do redakcji „Wiadomości Polskich, Politycznych i Literackich” (to kontynuacja międzywojennych „Wiadomości Literackich”). Pierwsi na jego talencie poznają się redaktorzy pisma, Antoni Słonimski i Mieczysław Grydzewski. Obaj patronują polskiej kulturze na emigracji.

W grudniu 1945 r. londyńskie wydawnictwo Orbis wydaje zbiór opowiadań Papugi pt. „Najpiękniejszy rejs”. To proza „uszyta bosmańskim ściegiem z żaglowego płótna” – oceni później Bohdan Czeszko, dodając: „nieporadna i surowa stanowiła na ówczesnym rynku wydawniczym dostatecznie zauważalny i oczywisty kontrast do prezentowanej powszechnie prozy profesjonałów”.

Gdy po wojnie decyduje się wrócić do pojałtańskiej Polski, Grydzewski daje mu list polecający do Pawła Hertza – pisarza, który przeszedł Syberię, wrócił do kraju, wstąpił do komunistycznej PPR i zamieszkał w Łodzi. „Grydz” uznaje, że będzie on dla Papugi najlepszym nauczycielem pisania.

Rodzinne miasto Papugi jest miejscem odradzania się literackiego życia. Związek Zawodowy Literatów zajmuje budynek przy Bandurskiego. Papuga bywa tam, bierze udział w spotkaniach towarzyskich. Hertz pisze o tym w liście do Jarosława Iwaszkiewicza: „Papuga, który był u mnie parę dni temu, z którym piłem długo w noc wódkę (...), proponował mi wspólne kupno jachtu i wielką podróż morską. Żałowałem, że nie mam siedemnastu lat i że się nie nadaję na Rimbauda”.

PISARSKIE OLIMPY | Literaci bawią się w „Klubie Pickwicka” przy Traugutta, w kawiarniach przy Piotrkowskiej, jak „Fraszka” czy „Mocca”. Wśród tych ludzi, uważanych za pisarską elitę, Papuga czuje się „jak oskubany ptak”, który „nie może się niczym podeprzeć”. Nie uważa się za pisarza, do tego dopiero aspiruje. Brak mu ogłady. Przywiózł rękopisy opublikowanych w Londynie opowiadań, no i ten list, w którym Grydzewski rekomenduje „naturszczyka”. Ale nazwisko „Grydza” to wystarczający powód, by przyjrzeć się Papudze. Hertz wspiera początkującego literata.

O jego wojennych opowiadaniach, wydanych w Polsce pt. „Szczury morskie”, Tadeusz Konwicki pisze, że „reportaże Jana Papugi są drugą, po Fiedlerze, próbą odtworzenia życia i walk polskiej marynarki w służbie aliantów. Papuga jednak opisał raczej dzieje poszczególnych, samotnych marynarzy polskich”. I dalej: „Jeszcze jedna charakterystyczna cecha odróżniająca tę książkę od opowiadań Fiedlera. Marynarze nasi (...) są w małym stopniu żołnierzami – biorą udział w wojnie z przypadku, wojna toczy się koło nich jako jeszcze jeden żywioł, czyhający na życie buńczucznych, prymitywnie odważnych ludzi morza – wiecznych łazików, kochających swój zawód”.

W tym czasie Papuga publikuje w „Kuźnicy”, „Dzienniku Bałtyckim”, „Odrodzeniu”. Jeździ do Szczecina i Sopotu, by tam w Domu Literatów wystąpić na tzw. wieczorach czwartkowych. Między Łodzią, Szczecinem a Sopotem upływa mu niemal cały rok 1946. Co jakiś czas wraca do łódzkiej klitki przy Pięknej, gdzie mieszkają ojciec i siostra.

Jan Papuga (przy mikrofonie) na spotkaniu z twórcami filmu „Rachunek sumienia”. Film, powstały na fali „odwilży” w PRL, opowiadał o losie żołnierza AK niesłusznie skazanego w czasach stalinowskich. Klub „13 Muz” w Szczecinie, 1964 r. // Fot. archiwum prywatne syna Jana Papugi

DO SZCZECINA | Po raz pierwszy trafia tam wiosną 1946 r. Przybywa jako autor „Szczurów morskich”, by w poniemieckim Szczecinie włączyć się w akcję „repolonizacji kulturalnej”, ogłoszoną przez ministerstwo kultury. Miasto wydaje się mekką dla takich jak on, przed wojną żyjących na peryferiach. Daje szansę awansu.

Na początku jest to dla niego terra incognita, jeszcze nieoswojona, ale on to lubi. Szczecin przypomina poranione zwierzę. Przygnębia widok ruin, na odbudowę czeka ok. 50 mostów. Papuga znajduje dla siebie lokum przy Libelta (podanie o przydział składa w listopadzie, zrealizowany w styczniu 1947 r.). Urządza się i zaprasza przyjaciół literatów.

Choć w porównaniu z łódzkim adresem warunki są luksusowe, szuka lepszego miejsca. Marzy mu się coś bliżej Bałtyku, w przyrodniczej głuszy, gdzie można zakotwiczyć łódkę, łowić i pisać. Znajduje to na wyspie Karsibór, między Zalewem Szczecińskim a Starą Świną. Idealna dla marynisty. Idealna, by założyć literacką osadę.

KU UTOPII | O historii powstawania falansteru, wspólnoty ludzi równych i wolnych, tak opowie później dziennikarzowi: „Nurkując jak bóbr po Odrze i jej kanałach, wyszukałem wreszcie na drodze do Świnoujścia, w Karsiborzu, wspaniałe osiedle rybackie, całkowicie opuszczone. Wyobraź sobie: cztery kilometry do najbliższej wsi, ośmiopokojowy, wspaniały dom z budynkami gospodarskimi, z pięknym pomostem, z własnym nabrzeżem, krytym basenem i ślipem do naprawy kutrów”.

Literacką przystań zakłada z niejakim Wojciechem Świerkiewiczem, który z czasem okaże się, o zgrozo, Ludwikiem Kalksteinem – poszukiwanym agentem Gestapo, oskarżonym m.in. o wydanie Niemcom dowódcy AK generała Roweckiego. Pod zmienionym nazwiskiem Kalkstein działa w szczecińskiej prasie. Długo nikt nie zna jego przeszłości, jest dobrym kłamcą (zdemaskowany zostanie dopiero w 1953 r.). Naiwny Papuga ulega jego czarowi.

Pomysł falansteru literackiego na wyspie Karsibór odbija się od urzędów i kończy klęską. Ale Papuga nie porzuca planów. Utopię próbuje urzeczywistnić jeszcze parę razy, w różnych miejscach i czasie. W Bieszczadach (w planie jest wieś Wołosate), w Lubinie, na Wolinie. Nie udaje się ani razu, ale o każdej z tych przygód napisze. Jego marzenie o miejscu, gdzie żyją artyści, „dzielne chwaty”, przypomina ruch hippisowski. Choć tu realia są inne, trudniejsze.

DO CHIN | „Każdy nim zniknie, chciałby poczuć się jak wielka wszystko obejmująca rzeka” – napisze w opowiadaniu „Powrót na morze”. W Szczecinie uchodzi „za Londona do kwadratu” – tak ujmie to dziennikarz, któremu Papuga udzieli ostatniego wywiadu przed śmiercią.

Ale do tego jeszcze daleko. Na razie w portowym mieście ma urzeczywistnić wzór pisarza-samouka, który w socjalistycznej Polsce osiąga sukcesy. I początkowo tak jest. W 1949 r. dostaje nagrodę miasta Szczecina. Bierze udział w szczecińskim zjeździe ZLP. Przedwojenny komunista, teraz członek PPR i PZPR, jest zwolennikiem nowego ustroju.

Na początku lat 50. jako reporter wypływa do Chin, choć w oficjalnej dokumentacji figuruje w funkcji starszego marynarza. Podróż kończy się awanturą i wyrzuceniem z partii. Z dokumentów wynika, że w Chinach kolejny raz w swojej marynarskiej karierze schodzi ze statku – planuje sobie podróż do Korei, na którą ZLP nie udzielił mu zgody.

Wraca do Szczecina w atmosferze skandalu, a o powodach usunięcia go z partii krążą legendy. Nie dementuje ich, pisze. Nieopublikowana do dziś powieść „Przebudzenie” jest relacją z tej wyprawy.

ODMOWY | Od czasu wyprawy do Chin w szczecińskiej prasie utwory Papugi pojawiają się coraz rzadziej. A on włóczy się ulicami, samotny i przybity. Jedynie Franciszek Gil, przyjaciel, daje mu poczucie sensu. Jest jego mentorem i kompanem do żartów.

Papuga próbuje pisać, głównie socrealistyczne reportaże. Nie pasują do ducha czasu – trwa „odwilż” Gomułki. Z wydawnictw odsyłana jest powieść „Czterech z Albatrosa” (to pierwotny tytuł „Okrutnego świata”). Odmowy traktuje jak osobistą porażkę. Niektórzy wieszczą, że będzie „autorem jednej książki”.

W tej trudnej dla niego życiowo sytuacji jak grom z jasnego nieba w światek literacki uderza wieść: Papuga się ożenił, z młodszą o 12 lat absolwentką Politechniki Szczecińskiej, Ireną. Znajomi kręcą głowami. Znali jego umiłowanie wolności i niezaradność życiową. A on nie tylko się żeni, w 1957 r. rodzi mu się syn. Jednak mimo prób nie udaje mu się utrzymać rodziny. Rola męża i ojca go przerasta. Pozostaje pisanie.

DO AFRYKI | Przełom następuje, gdy do Szczecina przyjeżdża Michał Misiorny: od 1964 r. jest krótko prezesem Szczecińskiego Oddziału ZLP. Czyta wszystko, co Papuga napisał, zaprzyjaźnia się z nim, zostaje redaktorem jego prozy. I oto, po dwudziestu latach, w 1965 r. Wydawnictwo Poznańskie wydaje zbiór jego opowiadań „Guadalajara, Guadalajara!”. A on dostaje stypendium literackie – rejs do Afryki.

Jest szczęśliwy. Znów budzi się w nim natura włóczęgi. Wszyscy, którzy go znają, wiedzą, że pewnie i tym razem zejdzie ze statku, by zrealizować plan przejścia Afryki w poprzek od wybrzeża do wybrzeża. Tak jest – i ta podróż życia kończy się katastrofą. Nie ma wiz, które pozwoliłyby na trampowską przygodę. Gdy nie uzyskuje ich w ambasadzie w Nigerii, ryzykuje wędrówkę bez nich. Zatrzymany już na początku, znów trafia do więzienia.

Jest rok 1967, Papuga ma 52 lata. W kameruńskiej celi przetrwa dzięki agentowi handlowemu współpracującemu z PŻM, Robertowi Debouno. Ten płaci za jego wyżywienie z własnej kieszeni. Po powrocie do Szczecina Papuga powie o nim: „jedyny ludzki człowiek”.

MASZYNA | Wraca zmieniony. Ma stygmat nieznośnego włóczęgi. Afryka była jego ostatnim wielkim niespełnionym marzeniem. Ale nie poddaje się, pisze „Papierową dżunglę”, powieść o swojej walce z urzędnikami („papierowymi lwami”), którzy stanęli na drodze do realizacji planów. Przepisy, pieczątki to według niego hamulce wolnego życia.

Przyjaciółka, z którą spędza ostatnie lata – szczecińska malarka Janina Matysik – powie potem, że „Papierową dżunglę” pisał nawet w szpitalnym łóżku. Zabrakło, jak twierdził, pięćdziesięciu stron. Jego śmierć – ma 58 lat – zaskakuje wszystkich. Wcześniej nie skarżył się na zdrowie, wzorem był dla niego silny mężczyzna.

Czytelnikom Jan Papuga – ten Nikifor polskiej literatury, jak niektórzy go nazywali – pozostawił swoją prozę: między rokiem 1946 a 1987 wydano siedem jego książek, w tym cztery już po śmierci.

Nie gromadził rzeczy. Została najcenniejsza: maszyna do pisania.

ALEKSANDRA RADECKA jest polonistką w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Kaliszu Pomorskim, absolwentką Podyplomowego Studium Dziennikarstwa UW. Pisze biografię Jana Papugi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Nikifor naszej literatury